Polityczne zawirowania związane z zaostrzeniem wojny handlowej przez Stany Zjednoczone widać w każdym zakątku globu. Wkrótce odczuwalne będą także nad Wisłą. W przypadku Polski, która nie znalazła się dotychczas na celowniku nowej amerykańskiej administracji, będzie to skutek uboczny strategii prezydenta Donalda Trumpa wobec Kanału Panamskiego. Od początku drugiej kadencji Trump podkreślał bowiem, że Stany muszą odzyskać kontrolę nad strategicznym z perspektywy handlu międzynarodowego kanałem, który jego zdaniem „ukradli” Chińczycy. – Nie oddaliśmy go przecież Chinom, lecz Panamie. I teraz przejmujemy go z powrotem – powiedział amerykański przywódca podczas wtorkowego wystąpienia w Kongresie.
Amerykanie wchodzą do Portu Gdynia
W związku z presją republikanina spółka Hutchison z Hongkongu, która operowała terminalami po obu stronach kanału, zdecydowała się sprzedać większość udziałów w portach na całym świecie amerykańskiej grupie inwestycyjnej BlackRock. To znaczy, że w ręce Amerykanów trafi także zarządzany dotychczas przez Hutchisona terminal GCT w porcie w Gdyni. Zespół portu nie chce na razie komentować sprawy. „Nie ingerujemy w decyzje dotyczące przekształceń własnościowych prywatnych podmiotów działających w granicach administracyjnych portu, takich jak GCT” – przekazała DGP Kalina Gierblińska, rzeczniczka portu.
Wiele wskazuje na to, że to dopiero początek przemeblowywania świata przez Trumpa. Wystąpienie przed członkami Izby Reprezentantów i Senatu sugeruje, że amerykański przywódca dopiero się rozkręca. Choć republikanin groźby kierował dotychczas przede wszystkim w kierunku Chin, Unii Europejskiej, Kanady i Meksyku, do grona tego dołączyła we wtorek m.in. Korea Południowa.
Zebranym w Kongresie politykom powiedział, że Seul prowadzi jeszcze bardziej niesprawiedliwą politykę celną niż Pekin. – Średnia chińska taryfa celna na nasze produkty jest dwukrotnie wyższa niż nasza na ich towary. Tymczasem średnia taryfa nakładana przez Koreę Południową jest nawet czterokrotnie wyższa, mimo że zapewniamy Koreańczykom dużo pomocy militarnej – stwierdził.
Władze ustępują, społeczeństwa się buntują
Podobnie jak w przypadku Chin – ale także innych państw, które znalazły się na celowniku Trumpa – tego typu retoryka ma wymusić na władzach Korei konkretne ustępstwa. Trump zasygnalizował we wtorek, że może chodzić m.in. o współpracę z USA przy wartych 44 mld dol. planach produkcji i eksportu gazu ziemnego z Alaski. Projekt, znany jako Alaska LNG, zakłada budowę rurociągu ze złóż na północ od koła podbiegunowego do południowej Alaski, gdzie gaz ziemny byłby skraplany i wysyłany do Azji.
Koreańczycy – jak również Japończycy i Tajwańczycy – odrzucali dotychczas amerykańskie zaproszenia do udziału w projekcie. Jednak pod groźbą wzrostu ceł ze strony prezydenta Trumpa, powoli zaczynają zmieniać zdanie. – Japonia, Korea Południowa i inne kraje chcą współpracować ze Stanami Zjednoczonymi przy budowie gigantycznego gazociągu na Alasce. Każdy partner zainwestuje w niego biliony dolarów – przekonywał republikanin.
Choć działania Trumpa wymuszają na partnerach i przeciwnikach USA ustępstwa, ich społeczeństwa coraz głośniej sygnalizują sprzeciw wobec amerykańskiej administracji. Nastroje te przekładają się na sytuację wewnętrzną. W Kanadzie, na którą USA nałożyły 25-procentowe cła, rządzący krajem liberałowie jeszcze kilka tygodni temu byli na dobrej drodze do przegrania tegorocznych wyborów. Napięcia z Waszyngtonem sprawiły jednak, że w sondażach dogonili już Partię Konserwatywną. Z ubiegłotygodniowego badania Ipsos wynika, że ugrupowanie premiera Justina Trudeau może liczyć dziś na poparcie na poziomie ok. 38 proc., zaś konserwatyści – 36 proc. „Wynik ten odzwierciedla wzrost nastrojów antytrumpowskich i oczekiwań związanych ze zmianą przywództwa Liberalnej Partii Kanady (w styczniu Trudeau ogłosił, że zrezygnuje ze stanowiska premiera i lidera ugrupowania – red.)” – podsumował Ipsos.
Podobnie wygląda sytuacja w Meksyku, który również został objęty cłami w wysokości 25 proc. Według sondażu przeprowadzonego na zlecenie meksykańskiego dziennika El Financiero, prezydentkę Claudię Sheinbaum popiera dziś aż 85 proc. społeczeństwa. Meksykanie coraz głośniej nawołują do bojkotu amerykańskich firm i produktów, tworząc listy meksykańskich sklepów i marek, które mogą zastąpić import z USA. Zarówno Kanada i Meksyk stawiają na walkę o swoje interesy i zapowiadają cła odwetowe. – Nie ma żadnego uzasadnienia, które tłumaczyłoby podjęcie takiej decyzji przez USA. Wojny handlowej nikt nie wygra – komentowała Sheinbaum na konferencji prasowej. ©℗