W czwartek nowojorski Sąd ds. Handlu Międzynarodowego postanowił, że Trump nie miał uprawnień do nakładania szerokich ceł na mocy ustawy o nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych z 1977 r. (International Emergency Economic Powers Act – IEEPA). Na tę ustawę administracja powołała się, wprowadzając taryfy na Chiny, Meksyk i Kanadę w związku z udziałem tych państw w obrocie fentanylem, a także gdy na początku kwietnia objęła 10-proc. cłami wyrównawczymi towary pochodzące od większości partnerów handlowych USA.
Bez zakłóceń funkcjonują na razie 25-proc. taryfy sektorowe, dotyczące samochodów oraz stali i aluminium, wprowadzone na podstawie innych przepisów.
Deficyt handlowy USA nie usprawiedliwia ceł
Skargę na cła Trumpa złożyła zajmująca się importem wina firma V.O.S wraz z kilkoma innymi niewielkimi przedsiębiorstwami. Istniejący od 1980 r. sąd orzekł, że delegowanie przez Kongres nieograniczonych uprawnień celnych na prezydenta byłoby niezgodne z konstytucją. Działający w imieniu powodów prawnicy zwrócili uwagę, że ustawa IEEPA w ogóle nie wspomina o cłach jako narzędziu, którego może użyć prezydent. W ocenie sądu cła związane z fentanylem nie rozwiązują problemu, któremu miały zaradzić, natomiast chroniczny deficyt handlowy USA, przywołany przez administrację jako pretekst do wprowadzenia taryf wyrównawczych, nie spełnia kryterium „niezwykłego i nadzwyczajnego” zagrożenia.
Biały Dom zapowiedział złożenie apelacji. Sąd Apelacyjny USA dla Okręgu Federalnego, który będzie ją rozpatrywał, zawiesił wykonanie orzeczenia unieważniającego cła, dopóki nie zapadnie ostateczna decyzja. Oznacza to, że taryfy pobierane są na dotychczasowych zasadach. Od wyroku Sądu Federalnego będzie przysługiwało odwołanie do Sądu Najwyższego.
„Spodziewamy się, że administracja Trumpa znajdzie inny sposób na nałożenie ceł” – napisali w komentarzu ekonomiści Goldman Sachs.
Cła Trump i tak się utrzymają
Najczęściej wskazywaną przez ekspertów ścieżką jest skorzystanie z Sekcji 122 ustawy Trade Act z 1974 r. Pozwala ona prezydentowi na nakładanie ceł i ograniczeń importowych wobec państw, z którymi USA mają duży deficyt lub które dyskryminują w handlu Stany Zjednoczone. Opierając się na tych przepisach, Trump mógłby wprowadzić cła w wysokości do 15 proc., obowiązujące przez maksymalnie 150 dni. Okres ich obowiązywania może zostać wydłużony za zgodą Kongresu. Co do zasady w ten sposób zastosowane środki mają charakter tymczasowy.
Skorzystanie z tego mechanizmu zasugerował Peter Navarro, uważany za jednego z architektów protekcjonistycznej polityki handlowej obecnej administracji. W rozmowie z amerykańskimi mediami doradca Trumpa ds. Handlu i Przemysłu przekonywał, że „tak naprawdę nic się nie zmieniło.” Decyzję o nałożeniu ceł na podstawie Trade Act Trump może podjąć z dnia na dzień, bez oglądania się na inne organy władzy. W ocenie ekspertów skorzystanie z tej ścieżki jest bezpieczniejszym prawnie rozwiązaniem niż oparcie ceł na IEEPA.
Przekształcenie tymczasowych środków w trwałe bariery handlowe wymaga przeprowadzenia stosownego dochodzenia przez Biuro Przedstawiciela Handlowego USA, które może trwać od kilku tygodni do kilku miesięcy. Z tej procedury Donald Trump już korzystał w trakcie pierwszej kadencji, gdy podnosił cła na produkty importowane z Chin. Jak jednak zwracają uwagę analitycy Goldman Sachs, 150 dni nie wystarczy na przeprowadzenie dochodzeń w sprawie wszystkich partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych.
Niektóre państwa mogą uniknąć ceł
„Jeśli orzeczenie sądu przeciw cłom opartym na ustawie IEEPA utrzyma się, może to oznaczać, że mniejsi partnerzy i/lub kraje o niewielkich nadwyżkach handlowych ze Stanami Zjednoczonymi mogą uniknąć ceł, gdy taryfy oparte na Sekcji 122 Trade Act wygasną po 150 dniach” – napisali eksperci.
Jednocześnie ekonomiści ocenili, że orzeczenie sądu nie zmniejszyło zagrożenia dalszego wzrostu amerykańskich ceł na import z UE. Kilka dni przed jego wydaniem zniecierpliwiony brakiem postępów w rozmowach z Brukselą w kwestii warunków wzajemnego handlu Donald Trump zagroził wprowadzeniem 50-proc. ceł na unijne towary.
„Uważamy, że jednym z powodów, dla których negocjacje z partnerami handlowymi utknęły w martwym punkcie, było to, że mogli oni przewidywać taki rozwój wydarzeń” – napisali analitycy banku inwestycyjnego Jeffries, nawiązując do sądowego orzeczenia. W piśmie wzywającym do wstrzymania decyzji Sądu ds. Handlu Międzynarodowego administracja Trumpa stwierdziła, że orzeczenie „zagraża trwającym rozmowom z dziesiątkami krajów, poważnie ograniczając wpływy prezydenta i podważając przesłanki trwających negocjacji”. ©℗