W sobotę Izba Gmin zgodziła się na przejęcie kontroli nad ostatnią działającą w Wielkiej Brytanii hutą produkującą stal bezpośrednio z rudy żelaza. Decyzja o przyjęciu specustawy w sprawie zakładów w Scunthorpe w północnej Anglii zapadła podczas sesji nadzwyczajnej zwołanej specjalnie w tym celu, mimo wielkanocnej przerwy w pracach parlamentu, przez premiera Keira Starmera. To jeden z zaledwie sześciu przypadków od czasu zakończenia II wojny światowej, kiedy brytyjscy parlamentarzyści zebrali się w takim trybie. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w 2021 r. i dotyczyła wycofania wojsk z Afganistanu. Jeszcze w dniu głosowania na teren zakładu wkroczyli przedstawiciele Departamentu Handlu i Przemysłu.
Niedbalstwo, sabotaż czy wojna hybrydowa
Przyczyna całego zamieszania? Narastające obawy, że chińscy właściciele zakładu z grupy Jingye wygaszą dwa wielkie piece będące podstawą produkcji stali. O krokach zmierzających do ich wygaszenia kontrolowany przez Chińczyków koncern British Steel poinformował pod koniec marca, tłumacząc to stratami, które miały sięgać 700 tys. funtów (3,5 mln zł) dziennie. Coraz trudniejsza sytuacja finansowa zakładu była związana ze spadkiem cen na skutek nadmiaru stali na globalnym rynku, wysokimi cenami energii i objęciem brytyjskiego surowca podwyższonymi cłami przez Stany Zjednoczone. Trzy dni wcześniej spółka odrzuciła jednak ofertę publicznego wsparcia finansowego, która pozwoliłaby na funkcjonowanie zakładu w kolejnych tygodniach. Obecnie jednym z czynników ryzyka dla huty są jej niewielkie zapasy surowców, w tym rudy żelaza i węgla koksującego.
Wyczerpanie rezerw grozi niekontrolowanym wygaszeniem pieców. Ewentualne wznowienie ich pracy uznawane jest z kolei za koszt zaporowy. – Możliwe, że to nie jest sabotaż, tylko zaniedbanie – zastrzegał w BBC sekretarz handlu i przemysłu Jonathan Reynolds. Zaznaczył jednak, że to właśnie „świadoma decyzja, by nie tylko nie zamawiać surowców, ale i wyprzedawać istniejące zapasy”, była czynnikiem, który z punktu widzenia rządu przesądził o interwencji. Przyznał też, że zachowanie spółki nie było racjonalne z punktu widzenia zasad gospodarki rynkowej. Rząd Starmera sygnalizuje, że nie liczy już na powrót do negocjacji. Reynolds akcentował, że dopuszczenie w przyszłości chińskich firm do krytycznych sektorów gospodarki będzie się wiązało z bardzo wysoką „poprzeczką zaufania”.
Szef działającego w Scunthorpe związku zawodowego GMB informował, że pracownicy huty uniemożliwili wjazd na teren zakładu przedstawicielom Jingye, motywując to obawami przed aktami sabotażu. Władze ChRL zarzuciły Brytyjczykom „upolitycznienie współpracy handlowej” i stwierdziły, że same mają wątpliwości co do przyszłych inwestycji w Wielkiej Brytanii. Ambasada w Londynie wezwała rząd do podjęcia na nowo negocjacji z Jingye. Wczoraj sekretarz skarbu James Murray zapewnił, że rząd robi wszystko, co możliwe, żeby uratować hutę, ale przyznał, że nie może zagwarantować sukcesu. Po południu rzecznik Downing Street sygnalizował jednak, że działania na rzecz zabezpieczenia dostaw poszły do przodu.
Zmierzch globalizacji i prymat polityki
Obecnie jest coraz bardziej prawdopodobne, że w kolejnym ruchu Londyn zdecyduje się na częściową lub całkowitą nacjonalizację British Steel, którego to scenariusza pierwotnie chciano uniknąć. Rząd jest zdeterminowany, żeby podtrzymać zdolność pierwotnej produkcji stali, uważaną za istotną z punktu widzenia dostaw dla przemysłu obronnego, oraz działalność huty, która zatrudnia 2,7 tys. pracowników. Według Reynoldsa straty związane z ewentualnym zamknięciem zakładu w Scunthorpe są szacowane na co najmniej 1 mld funtów (5 mld zł) i są niższe niż koszty jego nacjonalizacji. Jeżeli uda się zdobyć surowce i podtrzymać pracę huty, ostateczna decyzja zapadnie w kolejnych tygodniach.
– W tworzącym się nowym światowym ładzie polityczno-gospodarczym kwestie bezpieczeństwa narodowego będą coraz częściej brały górę nad czysto rynkowymi kalkulacjami. Stąd wzrastająca waga zdolności przemysłowych, koniecznych do produkcji obronnej i do względnej samowystarczalności w wypadku fragmentaryzacji światowej wymiany na mniej płynną i być może opartą na rywalizujących blokach gospodarczych – komentuje Krzysztof Mroczkowski, ekonomista ze stowarzyszenia Pacjent Europa. Zauważa, że ruch rządu brytyjskiego jest znaczący, bo Wielka Brytania była jednym z promotorów globalizacji.
Bez planu na zieloną stal
– Decyzja brytyjskich władz jest zrozumiała. Bardzo życzyłbym sobie podobnego poziomu świadomości w polskiej administracji rządowej. Warszawa nie ma dziś planu ani na utrzymanie konkurencyjności sektora stalowego, ani tym bardziej na jego transformację w stronę neutralności klimatycznej. Zagraniczni duzi inwestorzy – nie tylko Liberty, ale też ArcelorMittal – nie wydają się zainteresowani kapitałochłonnymi inwestycjami w dekarbonizację, co będzie grozić niekontrolowanym zamykaniem strategicznie istotnych zakładów – mówi DGP Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat. – Żeby tego uniknąć, niezbędne mogą okazać się nie tylko instrumenty finansowe, ale również daleko idące zaangażowanie kapitałowe państwa, włącznie z – nazywając rzecz po imieniu – częściową lub pełną nacjonalizacją – dodaje. I zwraca uwagę, że takie podejście zostało już de facto wdrożone w przypadku Huty Częstochowa.
Logicznym kolejnym krokiem jest – według niego – „przygotowanie planu dla zakładów w Dąbrowie Górniczej”. – Polski przemysł stalowy jest narażony na ryzyko w równym stopniu, jak ten w Wielkiej Brytanii. Proces wycofywania darmowych uprawnień do emisji CO2 oznacza, że w ciągu kilku lat zacznie się on mierzyć z utratą konkurencyjności – podkreśla rozmówca DGP.