Gdy prezydent Donald Trump ogłaszał, że nie będzie dalszego odroczenia 25-proc. ceł na import towarów z Kanady i Meksyku, S&P 500, najważniejszy globalny indeks giełdowy, stracił kolejne kilkadziesiąt punktów (spadał już wcześniej), kończąc poniedziałkową sesję spadkiem o 1,8 proc. Po najgorszej sesji w tym roku znalazł się na poziomie 5850 pkt, najniższym od półtora miesiąca.

„Notowania na rynkach finansowych odzwierciedlają coraz większe obawy o potencjalne spowolnienie w USA” – ocenił Florian Ielpo w firmy Lombard Odier Investment Managers, cytowany przez Bloomberg. Analitycy Goldman Sachs w komentarzu opublikowanym jeszcze przed poniedziałkowym spadkiem obniżyli prognozę wzrostu zysku na akcję spółek z S&P 500 w 2025 r. z 11 proc. do 9 proc. Powód: słabsze od oczekiwań dane z amerykańskiej gospodarki na początku roku. Jednocześnie podtrzymali jednak prognozę, że na koniec roku indeks osiągnie 6,5 tys. pkt.

Amerykanin zapłaci

Cła na import z Kanady i Meksyku z obniżoną 10-proc. stawką na gaz, ropę i paliwa Trump wprowadził na początku lutego, powołując się na stan zagrożenia, jaki dla Stanów Zjednoczonych stwarza napływ nielegalnych imigrantów i narkotyków, w szczególności fentanylu. Gdy Kanada i Meksyk wysłały dodatkowych strażników na granice z USA, wprowadzenie podwyższonych taryf zostało odroczone na miesiąc. Skala przemytu fentanylu spadła. Amerykańscy przedsiębiorcy, np. reprezentujący sektor motoryzacyjny, starali się przekonać administrację, że podniesienie ceł zakłóci funkcjonowanie rozciągających się przez cały kontynent łańcuchów dostaw, a koszty zostaną przerzucone przede wszystkim na amerykańskich konsumentów. Dlatego też pojawiło się pewne zaskoczenie decyzją Trumpa o wprowadzeniu ceł, wyrażone skalą spadków giełdowych. Od dwóch miesięcy obowiązują również dodatkowe, 10-proc. taryfy na import z Chin. We wtorek o północy stawki na towary z tego kierunku poszły w górę o kolejne 10 proc.

Jak policzyli ekonomiści ING, podniesienie ceł na towary z Chin, Kanady i Meksyku odpowiadające za 42 proc. importu do USA spowoduje, że przeciętny Amerykanin zapłaci w skali roku dodatkowe 835 dol. To równowartość 1,3 proc. dochodów do dyspozycji. Uwzględniając dodatkową, 10-proc. stawkę na towary z Chin, skala obciążenia zmniejszającego siłę nabywczą amerykańskich konsumentów rośnie do 1,5 proc. dochodów do dyspozycji. Jedne z danych, na które powołują się eksperci, prognozując wolniejszy wzrost gospodarczy w USA, dotyczą wydatków osobistych. W styczniu były one o 0,2 proc. niższe niż miesiąc wcześniej (oczekiwany był wzrost o 0,1 proc.). Po uwzględnieniu inflacji spadek wyniósł 0,5 proc.

Znacznie poniżej oczekiwań wypadł również ostatni odczyt wskaźnika obrazującego nastroje konsumentów, wyliczanego przez The Conference Board. W lutym był o 7 proc. niżej niż w styczniu. To największy spadek od sierpnia 2021 r. W połączeniu ze słabymi danymi z rynku nieruchomości rezultat jest taki, że szacowany przez oddział Fed w Atlancie wzrost gospodarczy USA w I kw. br. to 1,5 proc. Model uwzględnia najnowsze dane i na ich podstawie aktualizuje swoją prognozę. Poznaliśmy dopiero kilka wskaźników dotyczących I kw., więc ostateczny wynik będzie inny i niemal na pewno dodatni. Niemniej początek roku nie jest udany dla amerykańskiej gospodarki – przez ostatnie dwa lata rosła ona w tempie przekraczającym 2 proc.

Trump najpierw zaszkodzi gospodarce

W kolejnych miesiącach konsekwencją podniesienia ceł będzie podwyższona inflacja. Eksperci spodziewają się, że utrudni to Federalnemu Komitetowi Otwartego Rynku, decydującemu o polityce pieniężnej w USA, kontynuację cyklu obniżek stóp procentowych zapoczątkowanego we wrześniu zeszłego roku. W styczniu inflacja konsumencka wzrosła do 3 proc. z 2,9 proc. w grudniu. Celem dla amerykańskich władz monetarnych jest tempo wzrostu cen na poziomie 2 proc. Z ostatniego odczytu wskaźnika PMI wyliczanego przez Instytut Zarządzania Podażą wynika, że indeks obrazujący poziom cen płaconych przez amerykańskie przedsiębiorstwa wzrósł do najwyższego poziomu od niemal trzech lat. Według ankietowanych menedżerów uzasadnieniem dla wyższych rachunków są już wprowadzone i oczekiwane cła.

Jak zwracają uwagę ekonomiści Goldman Sachs, objęciu urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa towarzyszył wzrost notowań akcji i obligacji, których wartość zależy od tempa wzrostu amerykańskiej gospodarki. W ten sposób inwestorzy zareagowali na zapowiedzi przedłużenia ulg podatkowych, obniżenia podatków dla niektórych przedsiębiorstw i deregulacji. Obecnie relatywnie lepiej wypadają notowania spółek z branż defensywnych, na których wycenę kondycja gospodarki nie ma tak dużego wpływu. W ocenie inwestorów nim w przyszłości Donald Trump wprowadzi swoje zamiary w życie i rozpędzi Stany Zjednoczone, to najpierw im zaszkodzi polityką celną. ©℗

ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe