Stany Zjednoczone i Ukraina uzgodniły zapisy umowy o minerałach – podały we wtorek wieczorem ukraińska „Ekonomiczna prawda” i brytyjski „Financial Times”. Jej treść opublikowała zaś w środę „Jewropejśka prawda”. Kijowowi udało się usunąć najbardziej niekorzystne propozycje z pierwotnych wersji i rozmiękczyć moc prawną dokumentu, który ostatecznie ma przybrać kształt umowy ramowej. Szczegóły zostaną uzgodnione na poziomie resortów. Ceremonia podpisania może się odbyć jutro, gdy do Waszyngtonu ma przybyć prezydent Wołodymyr Zełenski.
– Słyszałem, że przyjeżdża w piątek, dla mnie to okej. Jeśli zechce, podpiszemy to razem. Jak rozumiem, to wielka, wielka umowa – mówił Trump we wtorek podczas spotkania z mediami. Pomysł, by zaprosić amerykańskie firmy do eksploatacji zasobów naturalnych, w tym metali ziem rzadkich, pochodzi z Kijowa. Zełenski zawarł go w pięciopunktowym planie zwycięstwa, który przedstawił zachodnim stolicom jesienią 2024 r. Jak mówili DGP przedstawiciele ukraińskich władz, punkt został sformułowany tak, by zainteresować Trumpa jako zwolennika transakcyjnego podejścia do polityki. Amerykanie przejęli pomysł i przedstawili projekt, który dla Ukrainy okazał się nie do zaakceptowania. – Nie podpiszę czegoś, co potem będą spłacać dziesiątki pokoleń Ukraińców – mówił Zełenski.
Zełenski spał, choć nie spał
Dwa tygodnie temu projekt przywiózł do Kijowa sekretarz skarbu Scott Bessent. Był pierwszym i jak do tej pory jedynym przedstawicielem nowej administracji na szczeblu ministra, który odwiedził Ukrainę. Bessent chciał, by Ukraina podpisała umowę, która przewidywała zapewnienie Amerykanom dochodów rzędu 500 mld dol. jako rekompensaty za udzieloną pomoc, przekazanie im kontroli nad powołanym w tym celu funduszem oraz założenie, że spory będzie rozstrzygał sąd w Nowym Jorku. Ukraińska odmowa wywołała furię Trumpa. – Bessent został potraktowany raczej niegrzecznie, powiedzieli mu „nie”, a Zełenski spał i nie mógł się z nim spotkać – mówił prezydent USA, chociaż obie strony opublikowały wcześniej zdjęcia z rozmów Bessenta z Zełenskim. Trump powtarza, że jego kraj przekazał pomoc wartą 350 mld dol., choć amerykańskie dokumenty urzędowe mówią o 183 mld.
Negocjacje trwały dalej pod rosnącą presją Trumpa, który w międzyczasie określił Zełenskiego mianem dyktatora z poparciem rzędu 4 proc., równie fałszywie oskarżył go o wywołanie wojny z Rosją i groził, że jeśli Ukraina nie zgodzi się na umowę, samo jej istnienie stanie pod znakiem zapytania. Ostatecznie Ukraińcom udało się złagodzić zapisy. Z projektu wypadła kwota 500 mld dol., którą mieliby zarobić Amerykanie. Fundusz ma być własnością obu państw, a bez wspólnej zgody nie będzie można przekazać udziałów w nim stronie trzeciej. Do funduszu ma trafiać 50 proc. dochodów z eksploatacji zasobów, infrastruktury portowej związanej z handlem nimi oraz pracy terminali LNG. Następnie mają one być reinwestowane w kraju.
Do funduszu nie zostaną skierowane dochody, które obecnie zasilają budżet. Umowa nie będzie więc dotyczyć Naftohazu i Ukrnafty, państwowych spółek wydobywających gaz i ropę. Umowa nie może być też sprzeczna z międzynarodowymi zobowiązaniami Ukrainy ani z jej zamiarem przystąpienia do Unii Europejskiej. Szczegóły mają zostać zapisane w oddzielnych porozumieniach uzgodnionych na poziomie ukraińskich ministerstw gospodarki i finansów oraz Departamentu Skarbu USA. Proces implementacji i uzgadniania szczegółów może trwać miesiącami. Poseł Jarosław Żełezniak zauważył, że trzeba będzie zmienić liczne akty prawa krajowego, w tym kodeksy podatkowy i budżetowy, przepisy korporacyjne i prywatyzacyjne. Przy kruchej większości rządowej będzie to poważne wyzwanie.
Bez gwarancji bezpieczeństwa
Dokument nie zawiera bezpośrednich gwarancji bezpieczeństwa, choć jeszcze w niedzielę Zełenski deklarował, że bez nich nie zamierza niczego podpisywać. Trump sugerował we wtorek, że za dalszą pomoc wojskową dla Ukrainy ma być odpowiedzialna Europa, a Stany Zjednoczone wstrzymały dostawy sprzętu. Wcześniej twierdzili tak ukraińscy politycy, ale Waszyngton zaprzeczał. Republikanin zadeklarował zarazem, że nie zamierza ograniczać sankcji na Rosję, jest za to gotów do „zakupu surowców na rosyjskiej ziemi”. Władimir Putin sam proponował takie rozwiązanie, w tym wydobycie na terenach okupowanych. Wcześniej inwestorów z branży wydobywczej zapraszał do współpracy Kiriłł Dmitrijew, który ma odpowiadać za ekonomiczną część negocjacji z Trumpem. Wywołało to sprzeciw prowojennych blogerów, którzy oskarżyli Kreml o zamiar „sprzedania Rosji Amerykanom”.
W środowiskach eksperckich pojawiają się jednak wątpliwości, czy ukraińskie złoża faktycznie są warte tyle, ile podaje Trump. Pytania stawiał specjalizujący się w kwestiach surowcowych komentator Bloomberga Javier Blas, który dowodził, że Ukraina ma do zaoferowania jedynie „spaloną ziemię”, i sugerował, że Trump dał się nabrać na ukraiński spin. Tezę podchwyciły rosyjskie media. Manipulację zarzucił Zełenskiemu na antenie rządowej telewizji RT zbiegły z kraju ukraiński poseł Artem Dmytruk, przekonując, że mało wartościowe złoża w większości znajdują się na terenach, gdzie toczą się walki.
Nie ma wątpliwości, że kwota 500 mld dol., o jakiej mówił prezydent USA, ma się nijak do realiów. Do tego w folderach ukraińskich agend rządowych, przedstawianych potencjalnym inwestorom, panuje pojęciowy chaos. Do metali ziem rzadkich niejednokrotnie były w nich zaliczane pierwiastki spoza tej grupy, jak beryl, lit, niob czy tytan. Nie znaczy to zarazem, że surowce te są niegodne uwagi. Wszystkie wymienione materiały są uznawane za krytyczne w USA i UE. Przed wojną Ukraińcy wydobywali dziewięć substancji z amerykańskiej listy najbardziej poszukiwanych minerałów. Kilkanaście kolejnych, w tym część metali ziem rzadkich – według ustaleń ukraińskich geologów zawartych w publikacjach naukowych – występuje w formie złóż z potencjałem do eksploatacji.
Co Trumpowi oferuje Zełenski
Na tle innych zasobów rezerwy pierwiastków z grupy metali ziem rzadkich nie wymagają dalszych badań, ale istotna część złóż faktycznie znajduje się pod okupacją. Do dostępnych od zaraz minerałów krytycznych należy za to naturalny grafit, mający szereg zastosowań w elektronice, przemyśle zbrojeniowym i wysokich technologiach, którego wydobycie w niemal 80 proc. jest skoncentrowane w Chinach. USA nie produkują tego surowca, a według Benchmark Mineral Intelligence będą się mierzyć się z jego deficytem sięgającym setek tysięcy ton rocznie. Z szacunków Międzynarodowej Agencji Energii wynika, że ograniczenie dostępu do naturalnego grafitu lub skok jego cen przełożyłby się na koszty produkcji baterii i aut elektrycznych. Przepustowość istniejących kopalni w obwodzie kirowohradzkim sięga 20 tys. t naturalnego grafitu.
Z kolei złoża położone w obwodzie chmielnickim, dla których koncesję na eksploatację wydano w 2021 r., mieszczą 130 mln t rudy o średniej zawartości czystego grafitu na poziomie ponad 5 proc. Na stole leży jeszcze kilka koncesji na nieźle przebadane złoża i kilka znajdujących się na etapie badań. Według ukraińskich służb geologicznych potwierdzone zasoby sięgają 19 mln t. Ukraina dysponuje też równie istotnymi z punktu widzenia kontroli nad łańcuchami dostaw zakładami oczyszczania i przetwarzania grafitu. Ma ona też największe w Europie złoża litu. Wydobycie nie jest na razie prowadzone, ale wstępnie przebadane są obiecujące złoża w obwodzie kirowohradzkim, których pojemność jest szacowana na 760 tys. t węglanu litu (150 tys. t czystego metalu), wolumenu znaczącego, jeśli wziąć pod uwagę poziom produkcji globalnej rzędu 240 tys. t litu.
Z punktu widzenia bezpieczeństwa przemysłowego istotny byłby także dostęp do aktywów związanych z tytanem, na które składają się złoża i moce produkcyjne. W tych ogniwach łańcucha dostaw ponad 60 proc. globalnych mocy kontrolują Chiny i Rosja. Istotne zasoby Ukraina ma do zaoferowania także w innym zdominowanym przez te dwa kraje sektorze, jakim jest produkcja aluminium (Putin zaoferował właśnie Trumpowi jego wspólną produkcję). Ma także spore, aktywnie eksploatowane zasoby magnezu i manganu, a także niewielkie, ale cenne ze względów geopolitycznych moce produkcyjne galu i germanu. Produkcja tych jest dwóch pierwiastków jest zmonopolizowana przez ChRL, w dodatku w 2024 r. Pekin nałożył restrykcje na ich eksport. Ciekawe dla amerykańskich inwestorów mogą też złoża uranu, żelaza czy węglowodorów.