Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump w ubiegłym tygodniu nazwał Zełenskiego „dyktatorem bez wyborów”. Dodał, że Ukrainiec cieszy się poparciem zaledwie 4 proc. rodaków. Ten wybuch wściekłości był spowodowany odrzuceniem przez Kijów pierwszej wersji projektu umowy o eksploatacji surowców naturalnych, który według Ukraińców był dla nich niekorzystny. Trump skomentował ten fakt uwagą, że Zełenski „powinien się pospieszyć”, bo inaczej „nie będzie miał kraju”. Połajankom towarzyszył przyjazny ton komentarzy na temat Kremla, a nawet oskarżenia, że to Ukraina wywołała wojnę z Rosją.

Kłótnia o sondażownie

Zełenski odpowiedział, że Trump wpadł w „sieć dezinformacji” i dodał, że tezy o 4 proc. poparcia pochodzą z Rosji. Zachodnie media opisały przy okazji sondaż ośrodka KMIS, w tamtym momencie ostatni opublikowany, w którym Zełenski cieszył się 57-proc. wskaźnikiem zaufania. Trumpiści odpowiedzieli na platformie X zarzutem, że KMIS jest kontrolowany przez władze, ponieważ jego kierownik, uznany socjolog Wołodymyr Paniotto, ma równoległy etat na państwowym uniwersytecie. Tyle że wskaźniki podawane przez KMIS korespondują z danymi podawanymi przez inne sondażownie.

Rejtynh, który regularnie zadaje pytania o zaufanie do instytucji i polityków, w tym roku dwukrotnie przeprowadził takie sondaże – ostatni już po publicznym konflikcie Trumpa z Zełenskim. Zaufanie do prezydenta wzrosło w ciągu miesiąca z 57 do 65 proc. Zełenskiego wyprzedza tylko ambasador w Wielkiej Brytanii Wałerij Załużny, były głównodowodzący siłami obrony. Rekordowym zaufaniem prezydent cieszył się między rozpoczęciem rosyjskiej inwazji w 2022 r. a pierwszymi problemami nieudanej kontrofensywy z 2023 r. Wtedy przekraczało ono 90 proc. Przed inwazją Zełenski szybko tracił popularność. W styczniu 2022 r. ufał mu zaledwie co trzeci Ukrainiec.

Zełenski zaraz za Załużnym

Drugie miejsce Zełenski zajmuje też w sondażu wyborczym, który na początku lutego przeprowadził Socis. Takie badania od początku inwazji nie są przez sondażownie publikowane, ale do tego dotarła „Ukrajinśka prawda”. Urzędujący prezydent w I turze mógłby liczyć na głosy 15,9 proc. ankietowanych, a generał Załużny na 27,2 proc. Trzeci byłby Petro Poroszenko, który dostałby 5,6 proc. Socis trudno uznać za bliski władzy, ponieważ należy do Ihora Hryniwa, byłego PR-owca Poroszenki, zaś obecny i poprzedni prezydent Ukrainy darzą się wzajemną niechęcią. Niedawno Zełenski decyzją podległej mu Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony nałożył sankcje na poprzednika.

Mimo to nawet politycy poroszenkowskiej Solidarności Europejskiej bronią się przed rozpisaniem wyborów. – Rozmowy o tym, że będzie zawieszenie broni, a po nim mogą zostać przeprowadzone wybory, wydają mi się absolutnie niepasującymi do realnej sytuacji – oświadczyła posłanka Iwanna Kłympusz-Cyncadze. Zaznaczyła jednak, że „ratować trzeba Ukrainę, a nie Zełenskiego” i „jednoczyć się wokół sił obrony, a nie wokół Zełenskiego”. Sam szef państwa zapowiedział, że byłby gotów opuścić urząd, gdyby to był warunek przyjęcia Ukrainy do NATO albo zawarcia sprawiedliwego pokoju. Przed swoim wyborem w 2019 r. Zełenski obiecywał, że nie będzie się starał o reelekcję. Potem przestał o tej obietnicy wspominać. ©℗

ikona lupy />
Zaufanie do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego (proc.) / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe