Podczas swojego wystąpienia po przyjęciu - wbrew głosowi USA - przez Zgromadzenie rezolucji potępiającej rosyjską agresję na pełną skalę, Sikorski zwrócił uwagę, że w trzecią rocznicę inwazji świat znajduje się w czasach, gdy "wydaje się, że stare umiera, ale nowe jeszcze nie może się narodzić". Zaproponował powrót do podstawowych wartości ONZ i prawdy o konflikcie.

Jak stwierdził, agresja Rosji jest klasyczną agresją kolonialną. "Agresja Kremla jest przejawem desperackiej walki upadającego imperium o przywrócenie swojej strefy wpływów" - powiedział minister.

Zaznaczył przy tym, że kraje, które zmieniły swój stosunek do wojny zrobiły to nie dlatego, że zmieniły się fundamentalne realia, lecz dlatego, że mylnie twierdzą, że będzie to dla nich korzystne. Zdawał się czynić aluzję m.in. do stanowiska USA, które zagłosowały w poniedziałek przeciwko potępieniu rosyjskiej agresji.

"Niektóre z naszych państw członkowskich wydają się teraz uważać, że zakończenie wojny za wszelką cenę i przywrócenie normalnego trybu prowadzenia interesów z Rosją będzie korzystne. Jako przedstawiciel kraju sąsiadującego zarówno z Rosją, jak i Ukrainą, mogę wam powiedzieć, że normalizując stosunki z Moskwą, powierzylibyście swoje bezpieczeństwo i stabilność ekonomiczną autokracie i zbrodniarzowi wojennemu w środowisku międzynarodowym o wiele bardziej niestabilnym niż dekadę temu" - podkreślił Sikorski.

"Nie stworzyłoby to bardziej sprawiedliwego porządku globalnego. Nie przyniosłoby korzyści krajom niezadowolonym z obecnego stanu rzeczy, nie przyniosłoby nawet bardziej sprawiedliwej i prosperującej Rosji" - dodał.

Przestrzegł, że jeśli Ukraina zostanie porzucona, być może następnym celem Moskwy będzie inny kraj w Europie Wschodniej, ale być może też na Bliskim Wschodzie lub państwo afrykańskie, "które miałoby służyć jako rosyjska baza wojskowa zastępująca Syrię, gdzie niedawno upadł reżim wspierany przez Kreml".

Potępił przy tym wystąpienie rosyjskiego ambasadora Wasilija Niebienzii, które było według niego "pełne kłamstw i propagandy" i określało Ukrainę jako "projekt", a nie pełnoprawny kraj.

Pytany po wystąpieniu przez PAP, czy uważa że intencją USA jest reset stosunków z Rosją i powrót do "business as usual", minister odpowiedział, że nie wie, lecz zaznaczył, że nie wskazywały na to jego rozmowy z sekretarzem stanu USA Marco Rubio, doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Mike'iem Waltzem i szefem doradców ekonomicznych Kevinem Hassettem.

Sikorski zabrał głos w Zgromadzeniu Ogólnym po tym, gdy przyjęło ono - wbrew głosom USA i Rosji - popieraną przez Polskę i UE rezolucję potępiającą rosyjską agresję i wzywającą Moskwę do pełnego wycofania swoich sił. Na wniosek Polski i UE zmieniono też brzmienie neutralnej amerykańskiej propozycji rezolucji, która pierwotnie nie zawierała potępienia.

Rosja chwaliła inicjatywę USA jako "krok we właściwym kierunku", a przedstawicielka USA Dorothy Shea krytykowała ukraińską rezolucję i europejskie poprawki jako "próby prowadzenia wojny na słowa zamiast zakończenia jej".

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

osk/ mal/ mhr/