Trzecia rocznica rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę nabrała zupełnie innego charakteru niż poprzednie, po prorosyjskiej wolcie prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Wczoraj w stolicy Ukrainy europejski pokaz solidarności dało 13 zachodnich przywódców, którzy pojawili się tam razem z kolegium unijnych komisarzy z przewodniczącą Ursulą von der Leyen na czele, żeby wesprzeć Wołodymyra Zełenskiego. Nie było wśród nich prezydenta ani premiera Polski.
Von der Leyen podkreślała, że od warunków rozejmu będzie zależał nie tylko los Ukrainy, ale całej Europy, dlatego UE zintensyfikuje wkrótce dostawy broni i amunicji. – Ukraina ma innowacyjny, dobrze prosperujący przemysł obronny. Nie powinien on nigdy zasilać arsenałów agresywnych mocarstw, ale wzmacniać odporność UE, która bierze na siebie większą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo – zapowiadała szefowa KE. Liderzy państw europejskich i struktur unijnych szukają obecnie sposobów na włączenie się w globalną dyskusję o przyszłości Ukrainy po tym, jak zostali odsunięci od stołu negocjacyjnego przez Trumpa.
Duży pakiet pomocowy na horyzoncie
Europa chce udowodnić republikańskiej administracji, że na to miejsce przy stole zasługuje. Dlatego przygotowuje pakiety pomocowe dla Kijowa i przyspiesza dyskusje o finansowaniu unijnego bezpieczeństwa. UE analizuje obecnie swoje możliwości finansowe i produkcyjne, żeby utrzymać wsparcie dla Ukrainy nawet, jeśli USA zdecydowałyby się je porzucić. Trwają prace nad dużym pakietem pomocowym dla Kijowa, który początkowo opiewał na 6 mld euro, a dziś mówi się nawet o 20 mld euro.
Wciąż jednak nie pojawiają się konkrety dotyczące źródeł jego finansowania. Według jednego z dyplomatów, z którym rozmawialiśmy, państwa członkowskie mają dokonać przeglądu zapasu sprzętu i amunicji, żeby zadeklarować, co mogą przekazać Ukraińcom. Gabinet szefowej unijnej dyplomacji Kai Kallas naciska szczególnie na wysłanie pocisków artyleryjskich i sprzętu zapewniającego obronę przeciwlotniczą oraz prowadzenie szkoleń dla żołnierzy. UE rozważa też wykorzystanie 200 mld euro zamrożonych rosyjskich aktywów; taką propozycję złożyła wczoraj Estonia.
Plany te pojawiają się w świetle wczorajszej wizyty prezydenta Francji Emmanuela Macrona w Stanach Zjednoczonych oraz planowanego na czwartek wyjazdu brytyjskiego premiera Keira Starmera. Macron według własnych zapewnień miał próbować przekonać Trumpa do tego, że zwycięstwo Rosji będzie poważnym „błędem strategicznym” Amerykanów. Starmer z kolei ma podnosić kwestię obecności brytyjskich żołnierzy na terenie Ukrainy po zawarciu rozejmu. Obaj byli ganieni przez Trumpa za to, że mieli „nie zrobić nic”, by zakończyć wojnę. Europa tymczasem próbuje skonsolidować się wokół wsparcia dla Kijowa. Choć zaangażowanie krajów Południa, w tym Hiszpanii czy Włoch, budzi zastrzeżenie naszej części Europy, to premier Pedro Sánchez zapewnił, że podejście Madrytu pozostaje niezmienne, i anonsował pakiet pomocowy wart 1 mld euro.
Wszyscy jesteśmy gaullistami
UE ma jednak znacznie większe problemy z zapewnieniem bezpieczeństwa własnym obywatelom. Państwa unijne dyskutują przede wszystkim o własnych zdolnościach obronnych, w dużej mierze wciąż zależnych od USA. Akceleratorem zmiany postawy europejskich liderów jest nie tylko wolta Trumpa, ale i wyczekiwane przez unijny główny nurt dojście do władzy w Niemczech chadeków Friedricha Merza. Przyszły kanclerz protestował w trakcie kampanii przeciwko wsparciu trumpistów dla skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec, a po wygranych wyborach określił je jako „oburzające”, porównując do akcji dezinformacyjnych prowadzonych przez Rosję. – Absolutnym priorytetem będzie jak najszybsze wzmocnienie Europy, abyśmy mogli krok po kroku osiągnąć prawdziwą niezależność od USA – mówił w niedzielę świętujący Merz.
Od razu po ogłoszeniu wyników niemieckich wyborów szef Rady Europejskiej António Costa zwołał na 6 marca nadzwyczajny szczyt UE. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać; o potrzebie natychmiastowego wzmocnienia europejskich zdolności obronnych od miesięcy mówi Polska, państwa bałtyckie i nordyckie. Zdecydowanie mniej chętnie patrzą na zwiększanie wydatków na bezpieczeństwo Hiszpanie i Włosi. Zmiana warty w Niemczech i nastawienie Merza ośmiela jednak inne kraje, w tym te z tzw. grupy oszczędnych, jak Holandia.
Szef holenderskiej dyplomacji Caspar Veldkamp ocenił, że porządek ustalony po upadku muru berlińskiego dobiegł końca i państwa UE wspólnie z Norwegią czy Wielką Brytanią muszą ustanowić niezależną od USA zdolność obronną. – Wszyscy staliśmy się gaullistami – stwierdził Veldkamp, dodając, że oznacza to „urealnienie oczekiwań” wobec przyszłych stosunków transatlantyckich. Jego duński odpowiednik Lars Løkke Rasmussen wyraził przekonanie, że nowe formy finansowania broni i sprzętu na rzecz UE i Ukrainy są w zasięgu ręki, ale – jak dodał – państwa europejskie muszą „głębiej sięgnąć do kieszeni”. ©℗
Prezydent ani premier RP nie pojawili się wczoraj w Kijowie