Podolak:Decyzja dotycząca ekshumacji to pozytywny sygnał. Będziemy ostrożnie iść w tę stronę, by uniemożliwić manipulacje historią

27 stycznia prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przyjechał do Polski na obchody rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu zagłady w Auschwitz. 15 stycznia był w Warszawie z wizytą oficjalną. Długo rozmawiał z prezydentem Andrzejem Dudą i premierem Donaldem Tuskiem. Czy biuro prezydenta Ukrainy jest zadowolone z efektów tej wizyty?
ikona lupy />
Mychajło Podolak, doradca szefa biura prezydenta Ukrainy / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

Bez wątpliwości. W ogóle uważam, że nasze stosunki dwustronne są na wyjątkowo wysokim poziomie. Niezależnie od tego, że zdarzają się pewne sytuacje konfliktowe. Wszyscy pamiętamy i sprawę ze zbożem, jej kontekst transgraniczny, i sprawy związane z dziedzictwem kulturowo-historycznym, wymagające zajęcia się nimi. Jednak obecnie poziom komunikacji w naszych relacjach bilateralnych jest bardzo wysoki. Sądzę, że możemy mówić o relacjach partnerskich i że zawsze będą one miały właśnie taki charakter. Niezależnie od tego, że zawsze będą też istnieć pewne grupy polityczne, które będą próbować manipulować pewnymi tematami. Prezydent Ukrainy z wielką sympatią odnosi się do pana Dudy, jak i pana Tuska – tak z punktu widzenia ich relacji osobistych, jak i potrzeb w ramach relacji dwustronnych z Polską.

Osiągnięto postęp w sprawach historycznych. Strony wymieniły się listami miejsc, w których należałoby przeprowadzić poszukiwania i ekshumacje ciał ofiar kataklizmów dziejowych, ruszyła grupa robocza zajmująca się tą sprawą, są już pierwsze zgody na ekshumacje. Czy można powiedzieć, że ten pozytywny proces jest już nieodwracalny?

Ostrożnie można tak powiedzieć.

Ostrożnie?

Będę wypowiadał się ostrożnie, ponieważ ten temat jest do pewnego stopnia upolityczniony. To trudne sprawy, ale ma pan rację – zapadła decyzja dotycząca ekshumacji, a zatem i bardziej szczegółowego ustalenia pewnych okoliczności. To bardzo pozytywny sygnał. Będziemy ostrożnie iść w tę stronę, by uniemożliwić manipulacje kwestiami historyczno-kulturowymi, które od dawna się nawarstwiały.

Nie widzi pan już potencjału do zerwania tego postępu?

Nawet jeśli nie widzę negatywnego potencjału, to widzę, że po obu stronach granicy istnieją pewne niewielkie partie lub ruchy społeczne, które stale mogą formułować manipulacyjne oświadczenia na ten temat. Mają do tego prawo, bo żyjemy w demokracji. Wydaje mi się jednak, że to już nie będzie wpływać na kolejne przynoszące postęp decyzje w tej sprawie.

Ukraina stała się tematem polskiej kampanii prezydenckiej. Jak traktujecie zapowiedzi dotyczące np. odebrania wsparcia socjalnego ukraińskim uchodźcom, które padają także z ust kandydatów umiarkowanych? Ostrożnie, jako element kampanii, która w każdym kraju rządzi się swoimi prawami, czy dostrzegacie w tym ryzyko dyskryminacji ukraińskich obywateli przebywających w Polsce?

To trudne pytanie. Z jednej strony rozumiem, że to czysto wewnętrzne dyskusje. Dotyczą decyzji podejmowanych przez polskich polityków na podstawie oceny tego, na ile Polska może udzielać pomocy społecznej czy finansowej, również migrantom, którzy byli zmuszeni do wyjazdu z Ukrainy w czasie wojny. Z drugiej strony wiem też, jak ciężko jest Ukraińcom, którzy do was przyjechali. Przecież nie wyjeżdżali dlatego, że wszystko było tutaj w porządku, a po to, by znaleźć dla siebie lepszy los. W kraju brakowało im pracy, pieniędzy, poczucia bezpieczeństwa – trwa wojna. Mimo to z dużą ostrożnością chciałbym komentować tę sytuację; to wewnętrzna polska dyskusja. ©℗

Rozmawiał w Kijowie Michał Potocki