- Na uczelniach UE są preferowane umiejętności miękkie, podczas gdy w USA, a także w Chinach prym wiodą kierunki ścisłe i technologiczne. Niepokojący jest też trend, zgodnie z którym najlepsi specjaliści z Europy są kaperowani przez koncerny amerykańskie i działają na rzecz amerykańskich technologii- mówi Krzysztof Bocian, analityk WiseEuropa.

ikona lupy />
Krzysztof Bocian, starszy analityk WiseEuropa / Materiały prasowe
Czy zapowiedź odejścia od Zielonego Ładu to oznaka przebudzenia europejskich decydentów wobec słabnącej konkurencyjności UE?

Unia Europejska wie, że ma problem, bo traci dystans do USA i Chin. Już od czasu pierwszej prezydentury Donalda Trumpa jesteśmy świadkami pogłębiającej się regionalizacji w wykonaniu USA. Amerykanie skracają łańcuchy dostaw, przenoszą produkcję do siebie, a dzięki Inflation Reduction Act inwestycje w niektórych sektorach wzrosły im trzykrotnie. W międzyczasie pojawił się globalny kryzys energetyczny, który tylko uwypuklił negatywne okoliczności, w jakich funkcjonuje przemysł UE. Europa nie ma zasobów – importujemy 60 proc. energii, podczas gdy Chiny tylko 20 proc., a USA są jej eksporterem netto. Stany Zjednoczone mają ogromne złoża gazu, ropy, a od kilkunastu lat również technologię łupkową, co pozwala im produkować bardzo tanią energię. Nałożenie się tych czynników spowodowało w UE konieczność zrewidowania założeń Zielonego Ładu. Dziś przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen jasno deklaruje, że będziemy importować więcej gazu z USA.

Eksperyment z budowaniem zielonej gospodarki się nie udał?

Polityka klimatyczna forsowana przez Brukselę była wymuszona m.in. brakiem zasobów energetycznych i próbą strukturalnego zniwelowania tych ograniczeń w długim terminie. Zamiast pozostawać uzależnieni od surowców z Rosji, mieliśmy przejść na własną produkcję energii odnawialnej.

Energia to tylko jeden z wielu elementów szerszego obrazu, który uwidacznia problemy UE w wyścigu gospodarczym z Chinami i USA. Wciąż mamy pewne przewagi, jak: stabilne prawo, bogate społeczeństwo, zakumulowany kapitał, nowoczesna infrastruktura. Ale są też czynniki ciągnące nas w dół: wysokie koszty pracy i energii, demografia, przeregulowanie i przerost biurokracji. Chiny rozwijają się w modelu ogromnej sprawczości państwa, prowadzą agresywną politykę subsydiowania przemysłu. W USA dominuje siła kapitału i koncernów. UE jest jak orkiestra, w której na różnych instrumentach gra 27 muzyków, ale brakuje dyrygenta. Jeśli trzymać się tej metafory, to od kilku lat ta unijna orkiestra nieco fałszuje.

Mario Draghi wskazał, że problem Europy leży w niedostatecznych inwestycjach w nowe technologie oraz zbyt małych wydatkach na badania i rozwój.

Wyścig technologiczny to proces długotrwały, nie oczekujmy, że jeśli dziś podniesiemy budżet na innowacje, to za dwa lata zobaczymy efekty. USA przez dziesięciolecia budowały swoją bazę technologiczną i dziś mają przewagę, którą już tylko zwiększają. Big techy i Dolina Krzemowa to niepodważalne atuty, których w UE brakuje. USA zyskują również dzięki bliskiej współpracy uczelni z biznesem – potrafią błyskawicznie komercjalizować nowinki technologiczne, czemu sprzyja rozwinięty rynek kapitałowy.

Według Listy Szanghajskiej na 30 najlepszych uczelni świata tylko jedna – uniwersytet w Paryżu, zajmujący 12. miejsce – jest z UE. Na poziom kształcenia i innowacji akademickiej Bruksela akurat wpływu nie ma.

Europa wciąż ma świetne ośrodki badawcze i edukacyjne, ale rynek technologiczny jest u nas bardzo rozdrobniony. Mam wrażenie, że dwie–trzy dekady temu popadliśmy w samozachwyt i przestaliśmy kształcić nowoczesnych inżynierów i naukowców. Na uczelniach UE są preferowane umiejętności miękkie, podczas gdy w USA, a także w Chinach prym wiodą kierunki ścisłe i technologiczne. Niepokojący jest też trend, zgodnie z którym najlepsi specjaliści z Europy są kaperowani przez koncerny amerykańskie i działają na rzecz amerykańskich technologii. ©℗

Rozmawiał Nikodem Chinowski