W dużych miastach lokale wyborcze świeciły pustkami, a gdy głosował Łukaszenka, jego podpis był dopiero drugi na liście wyborców w jego komisji obwodowej

Białoruskie władze ogłosiły, że Alaksandr Łukaszenka otrzymał w niedzielnych wyborach prezydenckich 86,8 proc. głosów. Do wyścigu po raz pierwszy nie dopuszczono kandydatów realnej opozycji. Zachód potępił wybory, Rosja pogratulowała Łukaszence siódmego zwycięstwa. Komentatorzy zwrócili uwagę, że ogłoszony wynik jest zbliżony, ale nieco niższy od tego, jaki w 2024 r. miał uzyskać Władimir Putin (87,3 proc.).

Według wstępnych wyników, które ogłosiła wczoraj komisja wyborcza, na drugim miejscu znalazł się komunista Siarhiej Syrankou (3,2 proc.), startujący pod hasłem „Nie zamiast Łukaszenki, lecz razem z prezydentem”. Pozostała trójka kandydatów, w tym była działaczka opozycji Hanna Kanapacka, miała dostać po ok. 2 proc. głosów. Frekwencja miała wynieść 85,7 proc. – i właśnie ten wskaźnik, ze względu na brak niezależnych obserwatorów, jest najłatwiejszy do podważenia. W dużych miastach lokale wyborcze świeciły pustkami, a gdy głosował Łukaszenka, jego podpis był dopiero drugi na liście wyborców w jego komisji obwodowej.

Wybory na Białorusi w warunkach masowych represji

Głosowanie przebiegało w warunkach masowych represji, rozpoczętych jeszcze w 2020 r. Podczas poprzednich wyborów najwięcej głosów najpewniej otrzymała kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska. Wówczas władze ogłosiły 80-proc. poparcie dla Łukaszenki, co skończyło się wybuchem masowych protestów. Dzisiaj Cichanouska wzywa do nieuznawania Łukaszenki jako prezydenta. – To, co zaszło dziś na Białorusi, nazywano różnie – farsą, komedią, operacją specjalną. Ja sądzę, że to znęcanie się nad procedurą wyborczą i samą ideą wyborów, nad białoruskim narodem i społecznością międzynarodową – mówiła na niedzielnym wiecu w Warszawie.

„Polska niezmiennie wzywa władze Republiki Białorusi do zapoczątkowania procesu, którego rezultatem będzie prawdziwie wolna i demokratyczna Białoruś bez więźniów politycznych, prześladowań, z której wszyscy obywatele będą dumni” – napisało MSZ w Warszawie. Wspólne oświadczenie wydały szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas i komisarz ds. rozszerzenia Marta Kos. „Oszukane wybory na Białorusi nie były ani wolne, ani uczciwe. Naród Białorusi zasługuje na to, by naprawdę określić, kto powinien rządzić krajem. Bezprecedensowe represje w dziedzinie praw człowieka, ograniczenie partycypacji politycznej i dostępu do niezależnych mediów na Białorusi pozbawiły proces wyborczy jakiejkolwiek legitymacji” – czytamy.

Unia bez zdania na temat wyników wyborów na Białorusi

Unia Europejska nie zdołała jednak wydać wspólnego oświadczenia na wyższym poziomie, ponieważ zablokowały je Węgry. Szef MSZ Péter Szijjártó był jedynym zachodnim politykiem tego szczebla, który gościł na Białorusi po sierpniu 2020 r. Łukaszenkę zdecydowanie wsparli jego sojusznicy. Jako pierwszy pogratulował mu zwycięstwa prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew, ale nie kazali na siebie długo czekać także przywódcy Rosji i Chin. Putin napisał, że „przekonujące zwycięstwo w wyborach naocznie świadczy o pana wysokim autorytecie politycznym” i dodał, że oczekuje na pilny przyjazd Łukaszenki do Moskwy. – Podczas tych wyborów staraliśmy się zrobić wszystko na tyle demokratycznie, by nawet ostatni wróg się do nas nie przyczepił – zapewniał Łukaszenka na wczorajszym spotkaniu z sekretarzem generalnym Wspólnoty Niepodległych Państw Siergiejem Lebiediewem. – Widzieliśmy to – odpowiedział rosyjski urzędnik.