Zwiększenie wsparcia dla Ukrainy i rozbudowa europejskiego potencjału obronnego będą jednymi z głównych tematów szczytu UE. Europa deklaruje, że będzie przygotowana na decyzje nowej administracji amerykańskiej

Szefowie państw i rządów krajów Unii Europejskiej będą dziś rozmawiać o obronności i bezpieczeństwie, w tym dalszym wsparciu dla Ukrainy. Dyskusje rozpoczęły się od wczorajszego nieformalnego spotkania z sekretarzem generalnym NATO Markiem Ruttem, a dziś będą kontynuowane w ściśle unijnym gronie. – To jest moment, aby utrzymać nasz kurs. Bez względu na to, co stanie się później, musimy pamiętać o kluczowych zasadach. Po pierwsze, Ukraina musi pozostać niepodległym państwem z prawem do decydowania o własnym losie. Po drugie, to Ukraina powinna decydować o swoim terytorium. I po trzecie, musimy zawsze pamiętać, że kiedy mówimy o bezpieczeństwie Ukrainy, mówimy o bezpieczeństwie Europy – dowodziła wczoraj w Parlamencie Europejskim szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

Donald Trump i presja na obronność

Unia od wygranych przez Donalda Trumpa wyborów prezydenckich jest pod dużą presją zwiększania nakładów na obronność. Przedstawiciele republikańskiej administracji, która rozpocznie prace 20 stycznia, wielokrotnie sugerowali wstrzymanie lub ograniczenie pomocy dla Ukrainy w związku z niewywiązywaniem się ze swoich zobowiązań przez europejskich partnerów z NATO. Państwa UE (z wyjątkiem Węgier i Słowacji) deklarują dalszą pomoc, ale czekają ich trudne rozmowy o finansowaniu unijnego przemysłu zbrojeniowego. Szczyt był poprzedzony spotkaniem z przedstawicielami państw Bałkanów Zachodnich, które są na ścieżce akcesji do UE, oraz kolacją z Ruttem. Holender zaprosił do rozmów wybranych liderów, w tym prezydentów Wołodymyra Zełenskiego, Andrzeja Dudę i Emmanuela Macrona, a także szefów rządów Niemiec, Włoch i Wielkiej Brytanii (tego ostatniego zastąpił szef MSZ).

Macrona będzie reprezentował Scholz

Dziś scenariusz nieco się zmieni, a Polskę reprezentować będzie Donald Tusk, z kolei Macrona, który udaje się na Majottę zniszczoną przez cyklon, formalnie będzie reprezentować kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Konsultacje w wąskim gronie toczą się de facto od listopada, kiedy zostały ogłoszone oficjalne wyniki wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Rutte w tej układance uchodzi za szanowanego przez Donalda Trumpa. Choć ani przyszły prezydent USA, ani jego współpracownicy nie zadeklarowali jeszcze wprost, w jakim zakresie mają zamiar kontynuować wsparcie dla Ukrainy, Unia przygotowuje się na najgorszy scenariusz, który zakłada wzięcie niemal pełnej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo przez europejską część NATO.

Jedną z pierwszych propozycji, które mogą przekonać administrację republikańską, mogłoby być zwiększenie nakładów na obronność z obecnego celu 2 proc. PKB do 3 proc., co sugeruje już pośrednio Rutte, a za czym od kilku miesięcy lobbuje Duda. Wątpliwe jednak, żeby zadowoliło to Trumpa, biorąc pod uwagę to, że aż siedem państw UE nie spełnia dotychczasowego celu. Zdecydowanie najgorzej na tym polu wypadają w dodatku zamożne i duże kraje Unii – najmniej, bo 1,28 proc., wyda Hiszpania. Celu nie spełniają też: Słowenia (1,29 proc.), Luksemburg (1,29 proc.), Belgia (1,3 proc.), Włochy (1,49 proc.), Portugalia (1,55 proc.) i Chorwacja (1,81 proc.). Szacunkowy koszt realizacji 3 proc. PKB na obronność to dodatkowo wydatek rzędu prawie 200 mld euro rocznie dla całej Unii.

Komu o co chodzi na szczycie UE?

Najbardziej jastrzębie kraje, w tym państwa bałtyckie i nordyckie, liczą na przyspieszenie decyzji w sprawie dofinansowania kontynentalnego przemysłu zbrojeniowego w czasie polskiej prezydencji w UE, która rozpocznie się już za dwa tygodnie. Według szacunków KE państwa unijne potrzebują inwestycji o wartości ok. 500 mld euro w najbliższej dekadzie, żeby uzupełnić obecne luki produkcyjne, ale według komisarza ds. obrony Andriusa Kubiliusa taka kwota pozwoliłaby jedynie na realizację unijnego programu obrony powietrznej. Poza budową europejskiego potencjału obronnego, którego horyzonty ma wyznaczać biała księga obronności, jaką KE przedstawi w ciągu 100 pierwszych dni urzędowania, blok chce utrzymać jedność wobec pomocy Ukrainie.

Wspomniał o tym również Tusk podczas wtorkowej wizyty we Lwowie. – Przestańcie spekulować, z jakiejkolwiek stolicy świata, o możliwej przegranej Ukrainy, to nie ma nic wspólnego z faktami – mówił na wspólnej konferencji z Zełenskim. W podobnym duchu wypowiadała się wczoraj von der Leyen. Szefowa KE poinformowała, że podczas szczytu zwróci się o kontynuowanie pilnych napraw niszczonej przez rosyjską armię ukraińskiej infrastruktury energetycznej. Unia deklaruje także przekazanie w przyszłym roku 13 mld euro wsparcia finansowego dla Kijowa, a od stycznia będzie także przesyłać pieniądze z zysków z zamrożonych rosyjskich aktywów, łącznie 15 mld euro w 2025 r. Unijne wsparcie uzupełniają sankcje. Przyjęty przedwczoraj 15. pakiet oznacza jednak głównie uszczelnienie dotychczasowych instrumentów, dlatego też von der Leyen zapowiedziała prace nad kolejnym pakietem, który może zostać uzgodniony w trakcie polskiego przewodnictwa.