Prezydent Francji wydłużył konsultacje z przedstawicielami partii i wciąż nie zdecydował, kto zastąpi Gabriela Attala na stanowisku szefa rządu.

Emmanuel Macron nie ułatwia w ostatnich dniach rozwiązania kryzysu politycznego, w jakim znalazł się kraj po przedterminowych wyborach parlamentarnych. Skórę prezydenta, który chciał zatrzeć fatalne wrażenie po sromotnie przegranych wyborach europejskich ze skrajną prawicą, uratował dopiero sojusz zawarty przez premiera i lidera grupy parlamentarnej prezydenckiej partii Renaissance Gabriela Attala z lewicą. W związku z tym lewicowy Nowy Front Ludowy od ogłoszenia wyników zwycięskich dla nich czerwcowych wyborów domagał się przekazania misji sformowania rządu któremuś z ich kandydatów. Ostatecznie padło na nieznaną wcześniej, choć doświadczoną w administracji publicznej Lucie Castets, ale Macron odmówił, argumentując, że Nowy Front Ludowy nie dysponuje samodzielnie większością parlamentarną.

Przedłużone konsultacje

Pierwsze oficjalne rozmowy francuski przywódca odbył pod koniec ubiegłego tygodnia i kontynuował je w poniedziałek oraz wczoraj. Macron zapewniał, że jest otwarty na różne konfiguracje i propozycje, ale zarówno prawica, jak i lewica wyklucza możliwość współpracy, a dla obu tych bloków obóz prezydencki również nie wydaje się atrakcyjnym partnerem do rozmów. – Rząd oparty wyłącznie na partiach przedstawionych przez (lewicowy) sojusz Nowego Frontu Ludowego zostałby natychmiast obalony w drodze wotum nieufności przez wszystkie inne ugrupowania reprezentowane w Zgromadzeniu Narodowym – tak na początku tego tygodnia Pałac Elizejski uzasadniał decyzję prezydenta.

I trudno Macronowi nie przyznać racji. Nowy Front Ludowy dysponuje największą liczbą, bo 180 mandatów, ale większość w Zgromadzeniu Narodowym to obecnie 289. W związku z tym lewica potrzebowałaby silnego koalicjanta dysponującego ponad 109 mandatami, a takich mogłaby znaleźć wyłącznie w centroliberalnej frakcji prezydenckiej (159 mandatów) lub skrajnie prawicowym Zjednoczeniu Narodowym (142 mandaty). Na to jednak się nie zanosi, a wszystkie siły z wyjątkiem macronistów wykluczają wzajemną współpracę. W związku z tym konsultacje z przedstawicielami partii będą kontynuowane, a wkrótce ma zostać ogłoszona nowa runda rozmów.

Nowy Front Ludowy nie składa broni

Lewica stawia jednak sprawę jasno i nie ma zamiaru rozmawiać z prezydentem, dopóki ten oficjalnie nie mianuje Castets na szefową francuskiego rządu niezależnie od jego kształtu i realnej możliwości sprawowania władzy. Nowy Front Ludowy nie wskazał jakiejkolwiek alternatywy dla własnych rządów mniejszościowych. Mimo to przedstawiciele bloku skupiają się teraz na krytyce Pałacu Elizejskiego i próbie przeforsowania swojej kandydatki mimo prawdopodobnego braku poparcia dla niej. Liderka Zielonych w parlamencie Cyrielle Chatelain oskarżyła Macrona o nierespektowanie wyników wyborów i zapowiedziała, że stanowisko lewicy pozostanie niezmienne. Szefowa jej partii Marine Tondelier była bardziej radykalna, bo stwierdziła wręcz, że wybory zostały „ukradzione” przez prezydenta. Zieloni i Partia Socjalistyczna odmawiają na razie dalszych rozmów z Macronem. Lider tej ostatniej partii Ol iver Faure nazywa z kolei działania Pałacu Elizejskiego „parodią demokracji”. Wszystkie partie wchodzące w skład Nowego Frontu Ludowego mają zamiar pojawić się na manifestacji organizowanej 7 września w Paryżu.

Z kolei francuskie media spekulują, że część prawicy oraz obóz prezydencki są skłonni do utworzenia koalicyjnego rządu, do którego werbują obecnie członków spośród posłów Nowego Frontu Ludowego. Jeśli udałoby się współpracownikom prezydenta zebrać wymaganą liczbę 289 deputowanych, wówczas możliwe, że to macroniści wzięliby kluczowe resorty, a być może funkcję premiera. Wciąż wśród potencjalnych kandydatów na premiera wymieniani są były szef rządu Bernard Cazeneuve oraz konserwatysta Xavier Bertrand.

Szybkie zwieńczenie negocjacji między partiami będzie kluczowe, żeby uchwalić przyszłoroczny budżet. Ten tegoroczny przyniósł deficyt na poziomie 5,5 proc. PKB (w 2022 r. było to 4,8 proc.), a Komisja Europejska ostatecznie zdecydowała się wszcząć wobec Francji – podobnie jak sześciu innych państw – procedurę nadmiernego deficytu. A to oznacza, że Paryż będzie musiał przedstawić wiarygodną drogę zejścia z deficytu poniżej 3 proc. PKB, czego wymaga UE. Jeszcze w połowie roku szef resortu gospodarki i finansów Bruno Le Maire informował, że będzie to możliwe dopiero w 2027 r. Ostatecznie Bruksela może nałożyć na Paryż nawet grzywnę (w dowolnej, nieregulowanej wysokości), jeśli nie zastosuje się do jej zaleceń ani nie przedstawi drogi wyjścia z deficytu, ale byłby to ewenement, biorąc pod uwagę dotychczasową praktykę KE. Na razie dyskusja o budżecie znajduje się na dalszym planie francuskiej sceny politycznej, a priorytetem pozostaje wyłonienie rządu po wyborach. Rząd Gabriela Attala podał się do dymisji 16 lipca, jednak wciąż pełni rolę gabinetu technicznego do czasu wyłonienia następców. ©℗

Wciąż urzędujący premier podał swój gabinet do dymisji w połowie lipca