Według najnowszej prognozy Ministerstwa Finansów w Moskwie przychody eksportowe Rosji ze sprzedaży ropy naftowej i gazu wyniosą w tym roku ok. 240 mld dol. i na podobnym poziomie pozostaną w przyszłym. Rosjanie utrzymują, że w 2023 r. sprzedawali baryłkę swojej ropy po 65 dol., a w tym roku cena poszła w górę do 70 dol. To dość prawdopodobne dane, biorąc pod uwagę, że podane ceny są kilkanaście dolarów niższe od średnich notowań gatunku Brent w tych okresach. Co te liczby oznaczają dla rosyjskiego budżetu?
Po trzech kwartałach publiczna kasa notowała w przeliczeniu na dolary ok. 2 mld nadwyżki, wychodząc z zeszłorocznego ponad 10-miliardowego deficytu. Korzystne wyniki to przede wszystkim efekt zwiększonych o połowę w porównaniu z zeszłym rokiem przychodów związanych z ropą i gazem.
W czwartek rosyjska Duma przyjęła projekt budżetu na 2025 r. Z 391 mld dol. planowanych przychodów 27 proc. (106 mld dol.) związanych jest z wydobyciem ropy i gazu. Po drugiej stronie są 402 mld dol. wydatków, z których ponad jedna trzecia (145 mld dol.) ma być wydana na armię. To równowartość ponad 6 proc. PKB, najwięcej, odkąd upadł Związek Radziecki. W skrócie: to wysokie przychody ze sprzedaży surowców energetycznych pozwalają Rosji prowadzić na taką skalę jak obecnie wojnę z Ukrainą.
Jest to możliwe, bo rosyjski przemysł wydobywczy dobrze odnalazł się w świecie sankcji, ograniczeń i embarg nakładanych przez państwa Zachodu. W zeszłym roku Rosja produkowała średnio 10,1 mln baryłek ropy dziennie, ustępując pod tym względem jedynie USA. Produkcja nie spadła w porównaniu ze stanem sprzed agresji na Ukrainę w lutym 2022 r. Jeśli w tym roku wydobycie jest nieco niższe, to tylko dlatego, że Rosja razem z innymi państwami wchodzącymi w skład OPEC+ zdecydowała się na dobrowolne ograniczenia, żeby utrzymać cenę surowca na odpowiednim poziomie. O dobrej kondycji rosyjskiej gospodarki niech świadczy to, że niemiecki eksport samochodów i części do państw Azji Centralnej i Turcji wzrósł w ostatnich dwóch latach o ok. 200 proc. W ujęciu wartościowym zwiększył się bardziej, niż spadła sprzedaż niemieckich aut do Rosji. Czy mieszkańcy Biszkeku, stolicy Kirgistanu, rzucili się nagle kupować mercedesy? Raczej nie. Te samochody jeżdżą prawdopodobnie po drogach innego państwa.
A gdyby przychody z ropy i gazu ściąć Rosjanom o połowę? Wtedy nawet najbardziej kreatywna księgowość nie pozwoli im domknąć budżetu i z dużym prawdopodobieństwem rosyjskie finanse publiczne czeka załamanie.
Narzędzia, żeby do tego doprowadzić, ma w swoich rękach Donald Trump. Prezydent elekt obiecuje swoim obywatelom uczynienie Ameryki znów wielką, a jedną z dróg, która do tego prowadzi, jest zwiększenie wydobycia ropy i gazu. Stany Zjednoczone już teraz są największym producentem ropy, ze średnim wydobyciem na poziomie 13,4 mln baryłek dziennie, ale jednocześnie zużywają jej ponad 20 mln baryłek. Do samowystarczalności wciąż daleko, więc zwiększanie wydobycia ma uzasadnienie. Ropa już teraz jest dość tania. Baryłka gatunku Brent notowana jest po 74 dol., a 70 dol. to najniższa cena w ostatnich trzech latach. Analitycy banków inwestycyjnych często powtarzają, że trudno, żeby była niższa, bo na pewnym poziomie wydobycie z części złóż w USA przestaje się opłacać. Ale administracja Trumpa może obniżyć opłaty związane z wydobyciem węglowodorów na gruntach federalnych, podniesione przez Joego Bidena. Także ulgi podatkowe związane z wydobyciem węglowodorów mogą obniżyć cenę ropy, przy której Amerykanom wciąż opłaca się ją wydobywać.
Na zwiększanie produkcji przez USA teoretycznie OPEC mógłby zareagować obniżeniem wydobycia u siebie, żeby utrzymać równowagę na rynku. Tylko że w ostatnich dwóch latach państwa zrzeszone w kartelu, które wspólnie z Rosją i kilkoma innymi krajami działają pod szyldem OPEC+, już ścięły produkcję o niemal 6 mln baryłek dziennie. Tym samym oddały część rynku Amerykanom czy Kanadzie i Brazylii, które także zwiększają wydobycie. Na kolejne cięcia w produkcji może być im trudno się zdecydować.
Według analityków Citi średnia cena baryłki Brent wyniesie w przyszłym roku 60 dol., ale nie brakuje też prognoz mówiących o możliwym spadku do 30–40 dol. Dla ropy rosyjskiej oznaczałoby to cenę w granicach 20–50 dol. Spadku notowań w okolice niższej z tych wartości nie tylko nie wytrzyma rosyjski budżet. Wtedy też wygaśnie miłość mieszkańców Kirgistanu do niemieckich aut. ©℗