Podczas wczorajszego spotkania szefów dyplomacji pięciu największych państw UE oraz Wielkiej Brytanii w Łazienkach Królewskich po raz pierwszy padły deklaracje o wykorzystaniu do finansowania europejskiej zbrojeniówki wspólnego długu. – Chciałbym, żeby to wybrzmiało, bo chyba po raz pierwszy tu, w Warszawie, pięć największych krajów UE opowiedziało się za europejskimi obligacjami obronnymi, to jest duża rzecz – mówił organizujący spotkanie szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.
Od wygranych przez Donalda Trumpa wyborów prezydenckich europejscy liderzy pożegnali się ze złudzeniami o nieustannym zaangażowaniu amerykańskim na Starym Kontynencie i rozpoczęli przygotowania do większych inwestycji w obronność. O ile pierwszy rok wojny oznaczał głównie rewizję polityki energetycznej, drugi kontynuację podjętych działań w zakresie sankcji, o tyle od 2022 r. nie pojawiła się żadna wiążąca UE finansowo inicjatywa o charakterze militarnym. Głównym problemem od początku dyskusji były bowiem finansowanie przemysłu zbrojeniowego i zasady, na których krajowe przedsiębiorstwa mogą być beneficjentami tych pieniędzy.
Marchewka dla Trumpa
Wprost do wykorzystania wspólnego długu do finansowania europejskiej obronności nawiązał w swoich wypowiedziach szef włoskiej dyplomacji Antonio Tajani. – Jestem za obligacjami na rzecz obronności europejskiej, choć oczywiście filarem naszego europejskiego bezpieczeństwa pozostaje NATO – mówił. Dodawał przy tym, że spośród dwóch elementów tego filaru to właśnie część europejską należy wzmocnić i dofinansować.
Szef polskiej dyplomacji określił dyskutowane źródła finansowania obronności i przemysłu obronnego jako „paneuropejskie” i stwierdził, że powinny się one znaleźć w dyspozycji nowego komisarza ds. obronności – Andriusa Kubiliusa. – Ten komisarz musi dostać poważne środki na wykonanie poważnej misji – mówił Sikorski.
Sęk jednak w tym, że zgoda na kolejne po Funduszu Odbudowy wspólne zadłużenie UE musi być jednomyślna. A zatem pojedyncze państwa będą mogły taką decyzję zawetować. I niekoniecznie muszą być to Węgry, które dążą do ugody z Kremlem za wszelką cenę. O ile finansowanie zbrojeniówki ze wspólnych obligacji nie budziło większych kontrowersji w naszym regionie, we Francji czy Włoszech, o tyle niechętne do takiego kroku były głównie Niemcy. Wczoraj w Warszawie pomysł ten wsparła szefowa niemieckiego MSZ Annalena Baerbock, jednak poparcie Berlina będzie kluczowe po przedterminowych wyborach do Bundestagu, przed którymi w sondażach prowadzą zdecydowanie chadecy z CDU. Biorąc pod uwagę znaczne osłabienie niemieckiej gospodarki, przyszły rząd – jak sugerują krajowe media – będzie raczej szukać oszczędności, a nie dodatkowych obciążeń. Tym bardziej że UE czeka wkrótce spłata innego wspólnego długu – finansującego odbudowę po pandemii koronawirusa.
Gwarancje dla Ukrainy
Szefowie dyplomacji największych europejskich gospodarek skupili się podczas spotkania w Warszawie na zapewnieniach o jedności wobec rosyjskiej agresji i przekonywali o dalszym wsparciu Kijowa. – Tysiąc dni po rozpoczęciu tej agresywnej wojny rosyjskiej spoczywa na nas odpowiedzialność, na nas jako przyjaciołach i sojusznikach – musimy zmobilizować wszystkie środki i umożliwić Ukraińcom odpowiedzenie siłą w nadchodzących miesiącach na tę agresję – mówił szef francuskiego MSZ Jean-Noël Barrot.
Nie pojawiły się jednak żadne konkretne zapowiedzi kolejnych pakietów pomocowych dla Ukrainy, które mogłyby w pewnym stopniu kompensować potencjalne wstrzymanie lub znaczące ograniczenie wsparcia ze strony nowej administracji amerykańskiej. Szefowie dyplomacji największych unijnych gospodarek wsparli natomiast zarówno akcesję Ukrainy do UE, jak i NATO, ale nie wskazali jakiegokolwiek horyzontu czasowego. – Ukraina będzie częścią NATO i częścią UE – deklarował jedynie Tajani.
Do tego czasu jednak UE nie ma zabezpieczonych zbyt dużych środków na sprzęt i broń dla ukraińskiej armii. Pomóc mają w tym zyski z zamrożonych rosyjskich aktywów, które Barrot oszacował wczoraj na ok. 45 mld euro łącznie. Dodatkowo europejscy sojusznicy mają nadal szkolić ukraińskich żołnierzy i pomagać w odbudowie kraju, w tym na bieżąco wspierać remonty infrastruktury krytycznej. Ostatnim ze środków wsparcia Kijowa mają być sankcje nakładane wciąż na Rosję. Te obecne wygasną z końcem roku, a UE przygotowuje się do trudnych rozmów o ich przedłużeniu. Ministrowie obecni w Warszawie wyrazili jednak przekonanie, że reżim sankcyjny będzie obowiązywał także w przyszłym roku i możliwe jest jego dalsze rozszerzanie. Według szefa francuskiego MSZ sankcje będą nadal uszczelniane, a dodatkowo obejmą państwa dostarczające broń i sprzęt na rzecz rosyjskiej armii.
Tempo działania UE tak w zakresie rozbudowy własnego potencjału obronnego, jak i wsparcia Ukrainy może zostać zwiększone od grudnia, kiedy to urzędowanie rozpocznie nowa KE, w tym obecna wczoraj w Warszawie nowa szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas. W nowej KE to Estonka będzie odpowiedzialna za sprawy zagraniczne, Litwin (Kubilius) za przemysł obronny, Łotysz (Valdis Dombrovskis) za odbudowę Ukrainy, a Polak (Piotr Serafin) za budżet całej UE – wszyscy chcą znacznego zwiększenia wydatków na obronność. – Nie damy się zastraszyć bez względu na to, co zostanie powiedziane w najbliższych dniach – zapewniała w Warszawie szefowa niemieckiej dyplomacji. ©℗