Wydawać by się mogło, że nie da się zrobić już nic bardziej żenującego niż wrzucić polskiego prezydenta do jednej drużyny z Władimirem Putinem.

Wołodymyr Zełenski w 2023 r. podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ, niesiony na fali boskości, pojęcia żenady jednak nie znał. Dziś, pozostając już tylko kłopotliwym klientem świata Zachodu – również nie definiuje go właściwie. Jego występ w sprawie MiG-ów z Malborka jest pukaniem w dno od spodu. Upadkiem znacznie bardziej spektakularnym niż obrzucenie błotem Andrzeja Dudy. Kompromitacją daleko większą niż wyjście z kościoła w połowie mszy poświęconej ofiarom ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu.

Wróćmy jednak do istoty pretensji Zełenskiego pod adresem Polski. W czwartkowym wystąpieniu na Zakarpaciu są ważne bowiem słowa. Każde słowo. Ponieważ ukraiński polityk poważnie minął się z prawdą.

Zacznijmy od tego, co mówił prezydent Ukrainy. „Prosiliśmy: ochrońcie Stryj. Nie mamy wystarczająco dużo systemów, aby zabezpieczyć magazyny gazu (…). Polacy strącają rakiety? Nie. Polacy powiedzieli: jesteśmy gotowi strącać te pociski, jeśli NATO nas poprze. Ja pojechałem, dogadałem się z sekretarzem generalnym NATO – wtedy był nim Stoltenberg – że Polska otrzyma misję. Jak ona prawidłowo się nazywa? Misja policyjna. Bardzo chcieliśmy dostać MiG-i od Polski, ale oni nie mogli nam ich przekazać, bo mieli ich za mało. No i my umówiliśmy się z NATO, że da im misję policyjną. Taką samą jak w państwach bałtyckich (…). Umówiliśmy się i co? Czy Polacy przekazali MiG-i? Nie. Znalazła się inna przyczyna? Tak” – mówił Zełenski. Co ciekawe, moderatorem spotkania z przedstawicielami władz lokalnych był ekspułkownik Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, a dziś przewodniczący Zakarpackiej Obwodowej Administracji Państwowej Wiktor Mykyta.

Jens Stoltenberg nic mu nie obiecał. Bo nie mógł obiecać. Jak wynika z informacji DGP, Zełenski jako argument przeciwko Polsce potraktował luźną rozmowę z ustępującym sekretarzem generalnym NATO. Uznał ją za umowę. I wykorzystał ogólne tezy Stoltenberga o powołaniu misji policyjnej NATO nad Polską w zamian za przekazanie MiG-ów jako kij do atakowania Polski. Co więcej, zrobił to w momencie, gdy Polska autentycznie zabiega o znalezienie zastępstwa dla myśliwców z Malborka. Bo docelowo rzeczywiście chciała je przekazać Ukrainie.

Jak wynika z informacji DGP, żadnej umowy Stoltenberg–Zełenski nie było. Były luźne deklaracje, że misja policyjna to dobry pomysł. Żadnych gwarancji. – Proceduralnie to nie sekretarz generalny decyduje o misji. Muszą być kraje chętne do podjęcia się takiego zadania – mówi źródło DGP w NATO. Po polskiej stronie słyszymy, że w kwestii przekazania MiG-ów misja policyjna jest dla nas rozwiązaniem pomostowym, a nie docelowym. Po doświadczeniach z przekazaniem T-72 i PT-91 władze w Warszawie są zachowawcze w przekazywaniu sprzętu z obietnicą „na gębę” zastąpienia go natowskim. W zamian za czołgi postsowieckiej produkcji w 2022 r. w Polsce miały się pojawić niemieckie leopardy. Przewidywał to rządowy program Ringtausch. Do dziś nie otrzymaliśmy żadnego czołgu od Niemiec.

Jak informują DGP źródła w NATO, obecnie Polska rozmawia ze Szwecją o oddelegowaniu jej maszyn na północ Polski, które zastąpią myśliwce MiG-29. Części z nich w przyszłym roku i tak kończą się resursy. – Te rozmowy są zaawansowane. Wydaje mi się, że Zełenski musiał o nich wiedzieć. NATO nie ukrywało tego. To nie jest informacja niejawna. Dziwię się wypowiedzi ukraińskiego prezydenta. On manipuluje opinią publiczną – dodaje nasz rozmówca ze struktur NATO.

O podobnym scenariuszu mówił w rozmowie z DGP minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz. Na pytanie o to, co może zastąpić MiG-i w opcji z przekazaniem ich Ukrainie, powiedział: „Myślę, że będę miał pozytywne informacje niedługo ze strony naszych skandynawskich przyjaciół. Nie chcę więcej mówić. Dużo dobrego się między naszymi państwami dzieje”. Wywiad ukazał się w DGP 10 października.

Wcześniej szef BBN Jacek Siewiera w rozmowie z DGP mówił o podobnym scenariuszu. – Gdy będziemy mieli inne samoloty, MiG-i możemy przekazać Ukraińcom. I tak są już na końcu resursu, a u Rosjan ich serwisować nie będziemy. Jedno jest pewne: jakiekolwiek przekazanie ani o pół grama nie może pogorszyć naszych zdolności, a dziś to niemożliwe – mówił 23 września w rozmowie z DGP Siewiera. W sprawie samolotów stanowisko Polski jest spójne i jednoznaczne. Warszawa nie kluczy i nie manipuluje.

Jak przekonują nasi rozmówcy w NATO, słowa Zełenskiego należy uznać za zdumiewające. Sekretarz generalny z formalnego punktu widzenia nie może obiecać tego, o czym mówił ukraiński prezydent. – Taka decyzja jest wypracowywana wspólnie na poziomie ministrów obrony. Państwa decydujące się na misję – podobną jak nad Litwą, Łotwą i Estonią – wysyłają swoje maszyny i załogi rotacyjnie na okres od trzech do czterech miesięcy. Koszty ich pobytu finansuje państwo przyjmujące. W przypadku Litwy, Łotwy i Estonii to ok. 3,5 mln euro rocznie. Nie jest to duża kwota, ale i ta kwestia wymagałaby porozumienia z Polską. Stoltenberg mógł oczywiście podzielić się swoją opinią z Zełenskim, ale nie mógł mu niczego obiecać bez porozumienia na szczeblu państw gotowych taką misję pełnić albo ponosić jej koszty. Ukraiński prezydent coś przekręcił. Coś mu się pomyliło. Żałuję, że ukraiński uczestnik tamtej debaty na Zakarpaciu nie dopytał prezydenta, jakie kraje miałyby pełnić misję policyjną nad Polską? Bo przecież umownego Eurofightera nie będzie pilotował Stoltenberg. Sekretarz generalny nie może pójść do premiera Danii, Szwecji czy Belgii i powiedzieć mu: od dziś twoje samoloty będą stacjonowały w Malborku w ramach misji policyjnej nad Polską. Tak to nie działa – przekonuje nasz rozmówca.

Nieprawdą są również słowa o tym, że Polska obiecała Ukrainie MiG-i czy zestrzeliwanie pocisków nad Ukrainą. W umowie międzyrządowej, na którą powołuje się Zełenski, jest zapisane wyraźnie, że „uczestnicy (umowy – red.) będą kontynuować w 2024 r. i później dialog dotyczący dalszej współpracy w odniesieniu do tej platformy powietrznej i rozważą dostawę eskadry myśliwców MiG-29, biorąc pod uwagę potrzeby w zakresie bezpieczeństwa Polski i zdolności operacyjnych polskich sił zbrojnych”. To punkt 21 z rozdziału III umowy. Punkt 20 określa z kolei warunki dialogu w kwestii zestrzeliwania pocisków i dronów lecących w stronę Polski. Nie padają tam jednak ani żadne daty, ani zapewnienia, że do czegoś takiego dojdzie.

W podobnym duchu co o MiG-ach Zełenski wypowiadał się niedawno o członkostwie Ukrainy w NATO. Przedstawiając w Radzie Najwyższej swój tzw. Plan zwycięstwa, mówił, że Kijów widzi to w perspektywie kilku miesięcy. Jeszcze w czasie kończącej się prezydentury Joego Bidena. Krótko po tym wystąpieniu Julianne Smith – ambasador USA przy tej organizacji – w rozmowie z Politico przyznała, że „na dziś Sojusz nie doszedł do punktu, w którym jest gotowy zaproponować członkostwo lub zaproszenie Ukrainy do Paktu”. Zełenski nie dodał również, że oprócz USA przeciwni takiej decyzji są Niemcy, Hiszpanie, Belgowie, Słoweńcy, Węgrzy i Słowacy.

Dla Zełenskiego polskie MiG-i są towarem pożądanym. Szkolenia załóg ukraińskich na samolotach w standardzie NATO odbywają się w ślimaczym tempie. Poważną barierą są kwestie językowe. W tej chwili liczba pilotów przeszkolonych na maszyny F-16 nie przekracza 10 osób. W przyszłym roku nad Dniepr mają dotrzeć francuskie Mirage 2000 w układzie delta, na które również nie przesiada się w prosty sposób z maszyn produkcji sowieckiej. Mowa jest również o szwedzkich gripenach, których części zamienne mają być już w Ukrainie. Od 2023 r. trwają rozmowy o przekazaniu co najmniej kilku maszyn Saab JAS-39 Gripen. Potwierdził to bliski współpracownik Zełenskiego i zastępca szefa jego biura Ihor Żowkwa w lipcu w rozmowie z Voice of America. Słabe tempo przekazywania gripenów tłumaczono niezdolnością Ukrainy do wyszkolenia w przewidywalnym czasie pilotów zarówno na maszyny F-16, jak i te szwedzkiej produkcji. W tym sensie MiG-i są priorytetowe. Bo piloci ukraińscy po prostu w nie wsiadają i lecą na misję. Bez konieczności długotrwałych szkoleń. Z kolei ogromną zaletą gripenów jest to, że nie wymagają zaawansowanej obsługi naziemnej i mogą startować z mało wymagających lotnisk, tworzonych z dróg i autostrad.

Wszystkie te plany są jednak dopiero koncepcją. Tak jak i misja policyjna, o której dezinformował na spotkaniu z przedstawicielami władz lokalnych Zakarpacia ukraiński prezydent. ©℗