Władimir Putin rozkazał zwiększyć stan liczebny rosyjskich sił zbrojnych. Zamiast 2,2 mln osób, w tym 1,33 mln żołnierzy, ma to być 2,4 mln osób, w tym 1,5 mln żołnierzy. Podpisana w poniedziałek decyzja wejdzie w życie w grudniu. Wczoraj do sprawy odniósł się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
– Jest to związane z liczbą zagrożeń dla naszego państwa, które istnieją wzdłuż naszych granic, z nadzwyczaj wrogą sytuacją na zachodnich rubieżach i niestabilnością na wschodnich rubieżach, co wymaga podjęcia stosownych kroków – tłumaczył Pieskow przedstawicielom mediów. To trzecie kolejne podwyższenie stanu osobowego sił zbrojnych od czasu rozpoczęcia inwazji na Ukrainę. Poprzednia taka decyzja została podjęta przed rokiem.
W Kijowie można usłyszeć, że to w istocie element pełzającej mobilizacji. Zwiększenie stanu osobowego można będzie w ten sposób osiągnąć bez konieczności ogłaszania decyzji o dodatkowej mobilizacji poborowych, która mogłaby się okazać kosztowna politycznie. Tymczasem werbunek nowych żołnierzy jest niezbędny ze względu na straty na froncie ukraińskim i brak poważnych sukcesów, niezależnie od postępów na odcinku pokrowskim. „Wall Street Journal” z powołaniem na zachodnie służby wywiadowcze ocenił właśnie, że Rosjanie stracili dotychczas 200 tys. żołnierzy, a 400 tys. zostało rannych. Straty Ukraińców miałyby według tego samego źródła wynosić odpowiednio 80 tys. i 400 tys. żołnierzy. Niezależna weryfikacja tych informacji jest niemożliwa. Rosyjski portal Meduza uważa oba szacunki za zawyżone. Ukraińskie władze, przez wzgląd na tajemnicę wojskową nie podając własnych strat, szacują straty Rosjan na 636 tys. zabitych. Ta liczba niemal na pewno jest mocno zawyżona. ©℗