Wizyta premiera Wielkiej Brytanii w USA zbliża Kijów do uzyskania mocnego wsparcia militarnego.

Podczas wizyty premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera w Waszyngtonie nie ogłoszono oficjalnie zgody na używanie przez Ukrainę zachodnich pocisków dalekiego zasięgu na terenie Rosji. Sytuacja wydaje się jednak jasna: porozumienie już zostało osiągnięte, a Ukraińcy są bliscy realizacji swojego wielomiesięcznego celu dyplomatycznego. W kuluarach politycznych spekuluje się, że decyzja już zapadła, a ogłoszenia jej należy się spodziewać niedługo, być może jeszcze w trakcie 79. sesji Zgromadzenia Ogólnego, które to odbywa się w Nowym Jorku do końca września.

Chodzi o brytyjskie storm shadow oraz amerykańskie ATACMS i rażenie tymi zaawansowanymi pociskami zachodniej produkcji celów w głębi Rosji. Polityka komunikacyjna USA i Wielkiej Brytanii wydaje się celowo mało przejrzysta, tak by Rosjanie zatrzymali się na retoryce i mieli jak najmniej argumentów czy pretekstów, by odpowiedzieć w sposób eskalacyjny.

Presja Brytyjczyków skuteczna

W ostatnich tygodniach obserwujemy zmianę w podejściu Waszyngtonu. Sugestie, że dojdzie do rewizji stanowiska popłynęły z ust sekretarza stanu Antony’ego Blinkena oraz prezydenta USA Joego Bidena. Wszystko odbywa się pod presją Brytyjczyków i nowego rządu laburzystów, który od kilku miesięcy zabiegał o spotkanie z Bidenem w tej sprawie. Gabinet Partii Pracy wyraźnie kontynuuje politykę naciskania na Amerykanów w kwestii odważniejszej polityki wobec wojny, którą wcześniej prowadzili torysi.

Choć publicznie nie padły w Waszyngtonie żadne deklaracje, to wizyta brytyjskiej delegacji, w której skład wchodzili oprócz Starmera również minister spraw zagranicznych David Lammy, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Tim Barrow oraz szefowa sztabu premiera Sue Gray, była bardzo wymowna. Tak szeroki zestaw gości jest niecodzienny, świadczy o tym, że rozmowy miały szerszy, strategiczny charakter.

– Rozmowy były produktywne, nie skupiały się na żadnym konkretny kroku taktycznym – zapewniał Starmer po krótkiej rozmowie z Bidenem. To komentarz, który ma w niejasności utrzymać Władimira Putina, bo wcześniej zapowiadano, że w Białym Domu omawiana będzie właśnie kwestia pocisków. Choć nie zorganizowano wspólnej konferencji prasowej, to pojawiające się w mediach szczegóły sugerują, że obie strony są zgodne co do kluczowych kwestii. Amerykanie i Brytyjczycy komunikują, że jednym z czynników, który doprowadził do zmiany ich podejścia, są ujawnione niedawno informacje o dostawach irańskich pocisków balistycznych dla Rosji. – To znacząca i niebezpieczna eskalacja – twierdzi Lammy. Jego zdaniem zmienia to postrzeganie konfliktu na Zachodzie.

Co zyskają Ukraińcy?

Oprócz tego zgoda na użycie pocisków w głębi Rosji ma być częścią szerszej strategii mającej na celu zakończenie pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Nie chodzi tylko o chwilowy zwrot, ale o długoterminowy plan, który miałby ostatecznie doprowadzić do stabilizacji regionu. Ukraińcy – jak pisaliśmy już w DGP – mają mieć również przez swoich zachodnich partnerów przedstawioną restrykcyjną listę celów, m.in. z centrami dowodzenia w Rostowie nad Donem oraz w Woroneżu, związanych z wysiłkiem wojennym Rosji na Donbasie, Charkowszczyźnie oraz w obwodzie kurskim.

Pociski dalekiego zasięgu Storm Shadow, o które od dawna intensywnie zabiega Ukraina, produkowane są przez konsorcjum z udziałem – oprócz Wielkiej Brytanii – także Włoch, Francji oraz Stanów Zjednoczonych. Teoretyczne te wszystkie cztery państwa mają głos w sprawie, mają też prawo weta w kwestii użycia tej broni. Londyn już wcześniej stwierdził, że Ukraina ma pełne prawo do użycia dostarczonych przez Brytyjczyków rakiet w celu samoobrony, ale nie na terytorium Rosji. Ukraina używała storm shadow do ataków na kluczową infrastrukturę wojskową i logistyczną w okupowanych przez Rosję obszarach naszego sąsiada, takich jak Krym oraz wschód kraju. Stany Zjednoczone dostarczyły Ukrainie swoje pociski dalekiego zasięgu na początku roku, i – podobnie jak inni zachodni sojusznicy – nie zezwoliły na ich użycie przeciwko celom głęboko w Rosji. Warto jednak zauważyć, że w maju tego roku USA po raz pierwszy zgodziły się na użycie systemów artylerii rakietowej HIMARS w rosyjskich regionach przygranicznych. A na początku września Reuters informował że Amerykanie wyślą na Ukrainę wystrzeliwane z myśliwców pociski JASSM.

Na proces decyzyjny administracji Bidena wpływa rosnąca polityczna presja na amerykański rząd. We wrześniu w specjalnym liście skierowanym do prezydenta kongresmeni obu partii zaapelowali o natychmiastowe zakończenie ograniczeń dotyczących użycia pocisków dalekiego zasięgu. Znalazły się pod nim podpisy wpływowych polityków, jak np. demokratycznego senatora Dicka Durbina czy Lindseya Grahama, republikańskiego senatora z bliskiego otoczenia kandydata na prezydenta Donalda Trumpa. Ukraińcom sprzyja również to, że odchodzący w styczniu ze stanowiska prezydenta Biden jest skupiony na tworzeniu swojej spuścizny na polu polityki zagranicznej, a część jego doradców uważa, że ostatnie decyzje przywódcy USA powinny dotyczyć właśnie „uwolnienia pomocy” dla Kijowa.

Wołodymyra Zełenskiego mogą też cieszyć opinie byłych wpływowych światowych polityków, na czele z byłym brytyjskim ministrem obrony Benem Wallace’em, który wezwał NATO do zezwolenia Ukrainie na ataki dalekiego zasięgu na cele w Rosji, mimo gróźb ze strony Władimira Putina. – Spory i opóźnienia jedynie pomagają Putinowi – powiedział w wywiadzie dla BBC. ©℗