Władze kraju spodziewają się, że odpowiedź na zabicie wysokich rangą przedstawicieli Hamasu i Hezbollahu nadejdzie z kilku kierunków naraz.

– Jesteśmy gotowi na każdy scenariusz, zarówno defensywny, jak i ofensywny. Informuję naszych wrogów: odpowiemy na każdy akt agresji – powiedział premier Izraela Binjamin Netanjahu. Do zamknięcia tego wydania DGP Iran nie wyprowadził zapowiadanego ataku na Izrael, który miałby być odwetem za ubiegłotygodniowe zabójstwa przywódcy Hamasu Isma’ila Hanijji w Teheranie i wysokiego rangą członka Hezbollahu Fuada Szukra w Bejrucie.

W nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego amerykański sekretarz stanu Antony Blinken ostrzegł sojuszników z bloku G7, że ataki mogą się rozpocząć w ciągu najbliższych 24–48 godzin. Izraelczycy pozostają bardziej ostrożni w kalkulacjach i twierdzą, że odwet może nastąpić za kilka dni lub nawet tygodni. W kwietniu, kiedy zaatakowali konsulat Iranu w Damaszku, Irańczycy zdecydowali się na odpowiedź dopiero po dwóch tygodniach. Amerykanie i Europejczycy próbowali zaś w ostatnich dniach przekonać Irańczyków, Izraelczyków i Libańczyków do dezeskalacji. Amerykańskie siły zbrojne rozmieściły na Bliskim Wschodzie dodatkowe myśliwce i okręty wojenne, które mogą zestrzeliwać pociski balistyczne. – Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić, że sytuacja się nie zaogni – powiedział na antenie telewizji ABC zastępca doradcy Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego Jon Finer.

Po dyplomację sięgają też państwa regionu. Do Iranu poleciał w niedzielę minister spraw zagranicznych Jordanii Ajman as-Safadi. Wizyta była jednak z góry skazana na niepowodzenie. Teheran utrzymuje, że w obecnej sytuacji nie ma miejsca na kompromis. Z doniesień „Wall Street Journal” wynika, że irańscy przywódcy poinformowali dyplomatów z państw arabskich, że nie interesuje ich, czy planowany kontratak wywoła wielką wojnę regionalną. Mimo ostrej retoryki po obu stronach barykady wciąż powszechne jest jednak przekonanie, że Iran i sprzymierzony z nim libański Hezbollah nie są obecnie zainteresowane konfliktem o zasięgu regionalnym. Władze w Teheranie przekonują w oficjalnych komunikatach, że nie dążą do eskalacji. – Musimy ukarać Izrael, aby zapobiec dalszej destabilizacji sytuacji – stwierdził w poniedziałek rzecznik irańskiego ministerstwa spraw zagranicznych Nasser Kanaani.

W przeszłości zdarzało się już, że Iran przechodził nad podobnymi insydentami do porządku dziennego. Zabójstwo czołowego naukowca nuklearnego Mohsena Fakhrizadeha spotkało się z ograniczonym odwetem w 2020 r. Mimo płomiennej retoryki śmierć dowódcy sił Ghods Ghasema Solejmaniego kilka miesięcy wcześniej doprowadziła jedynie do ograniczonego uderzenia na bazę USA w Iraku. Niewykluczone jednak, że wymiana ciosów i niekończąca się strategia „wet za wet” doprowadzi do eskalacji, którą trudno będzie powstrzymać. Tym bardziej że Tel Awiw zakłada, iż odpowiedź na zabójstwo Hanijji i Szukra nadejdzie z kilku kierunków naraz. W kontratak najpewniej zaangażuje się nie tylko Iran, lecz także sprzymierzone z nim bojówki, jak jemeński Ansar Allah czy Hezbollah.

Iran grozi wojną, ale region liczy, że do niej nie dojdzie

To właśnie wywodząca się z Libanu organizacja jest najważniejszą kartą w rękach Teheranu. Nie tylko ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo z Izraelem. Hezbollah jest uznawany za najlepiej uzbrojoną grupę niepaństwową na świecie. Od 2006 r., kiedy Izraelczycy i Libańczycy starli się po raz ostatni, znacznie rozszerzył swój arsenał. Według ekspertów bojownicy zgromadzili od 120 do 200 tys. sztuk broni, w tym drony i pociski balistyczne. Niewykluczone też, że ze względu na bliskie relacje z Hezbollahem władze w Teheranie wysłałyby do Libanu w razie konfrontacji dodatkowe zaopatrzenie. Dlatego izraelskie służby bezpieczeństwa są w stanie najwyższej gotowości, a członkowie międzynarodowej koalicji pod przywództwem USA – w tym Wielka Brytania i niektóre państwa arabskie – są gotowi do udaremnienia potencjalnych ataków – podała izraelska telewizja Keszet 12.

Na razie Izraelczycy spodziewają się, że odwet będzie wymierzony w obiekty wojskowe na północy i w centrum kraju. Choć w mediach pojawiają się także bardziej pesymistyczne scenariusze. Powołując się na publikację irańskiej gazety „Kayhan”, izraelski Keszet 12 ostrzegł, że w przeciwieństwie do udaremnionego ataku Iranu w kwietniu tym razem na celowniku Teheranu znajdą się Tel Awiw i Hajfa oraz domy izraelskich urzędników. Kanał poinformował również, że szyickie milicje w Iraku grożą atakiem na cele izraelskie i amerykańskie. Wchodzący w skład rządu Netanjahu ministrowie zostali poinformowani, że muszą być gotowi na każdy scenariusz, a odwet Iranu i jego sojuszników może doprowadzić do wielu ofiar cywilnych. Szczególnie że w ostatnim czasie doszło do incydentów, w których nadlatujące drony nie zostały wykryte przez izraelskie systemy obrony powietrznej. W połowie lipca jemeńskim rebeliantom udało się w ten sposób uderzyć w Tel Awiw. Przywódcy Izraela wciąż rozważają, jak kraj powinien zareagować na działania Teheranu. Odpowiedź będzie najpewniej uzależniona od skali sukcesu Irańczyków. ©℗