Zaskakujący finał tygodnia przy urnach. Zjednoczenie Narodowe dopiero na trzecim miejscu. Nowy Front Ludowy Jeana-Luca Mélenchona wygrał II turę wyborów parlamentarnych, chroniąc prezydenta przed kohabitacyjnym rządzeniem ze skrajną prawicą.
Wbrew wszelkim sondażom i prognozom przedwyborczym lewicowy Nowy Front Ludowy pokonał francuską skrajną prawicę w II turze wyborów parlamentarnych, odsuwając widmo kohabitacji Emmanuela Macrona z obozem Marine Le Pen. Nie oznacza to jednak końca problemów dla Pałacu Elizejskiego, którego dalsze decyzje będą w dużej mierze zależne od środowiska skupionego wokół Jeana-Luca Mélenchona. A ten stawia warunki i zapewnia, że nie utworzy koalicji z obozem prezydenckim, choć do samodzielnej większości zabraknie mu kilkudziesięciu mandatów. We Francji szykuje się więc kłopotliwa, choć prawdopodobnie łatwiejsza dla Macrona współpraca między obozem centrowym i lewicowym. Obecny premier Gabriel Attal zapowiedział, że dziś składa dymisję.
Francja to drugi w ostatnich dniach europejski kraj, w którym następuje głęboka polityczna zmiana.
W Wielkiej Brytanii po 14 latach władzę utraciła Partia Konserwatywna, a nowym liderem państwa został przewodniczący Partii Pracy Keir Starmer.
Wyborczy krajobraz dopełnia burzliwa kampania w kluczowych dla przyszłości Sojuszu Północnoatlantyckiego Stanach Zjednoczonych, w których coraz więcej środowisk domaga się wycofania Joego Bidena ze startu w jesiennych wyborach. Choć prezydent USA zapewnia o swojej dobrej kondycji fizycznej, to notujący coraz więcej publicznych wpadek lider państwa staje się wizerunkowym balastem dla demokratów.
Nieco więcej optymizmu dla państw Zachodu przynoszą wybory przedterminowe w Iranie, w którym zwolennik reform Masud Pezeszkian przekonujący w czasie kampanii o potrzebie porozumienia się ze Stanami Zjednoczonymi i z Unią Europejską zwyciężył w II turze.
Burzliwy miesiąc we francuskiej polityce dobiegł końca, a jego efekty mogą na chwilę ostudzić atmosferę nad Sekwaną. Zgodnie ze wstępnymi wynikami exit poll przygotowanymi przez Ipsos m.in. dla France 24 Nowy Front Ludowy uzyskał łącznie od 172 do 192 mandatów, obóz prezydencki od 150 do 170 mandatów, Zjednoczenie Narodowe od 132 do 152, a Republikanie od 57 do 67. Ponadto skrajna lewica zdobyła od 13 do 16 mandatów.
W lewo zwrot
Oznacza to, że lewica pod wodzą Jeana-Luca Mélenchona stanie się największą siłą we francuskim parlamencie. Sam lider tego bloku tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników wezwał prezydenta Emmanuela Macrona do powierzenia mu misji formowania rządu. – Wolę ludu należy ściśle uszanować – apelował Mélenchon.
Wszystko wskazuje na to, że przedwyborczy sojusz zawarty przez najbliższych współpracowników Macrona z blokiem lewicowym przyniósł korzyść zarówno jednym, jak i drugim – obóz prezydencki osiągnął wynik przewyższający większość sondaży, a Zjednoczenie Narodowe w wyniku politycznych układanek – prawdopodobnie – zostało zepchnięte na dopiero trzecią lokatę. Mobilizacja po wszystkich stronach francuskiej sceny politycznej przyniosła nie tylko niespodziewane wyniki, lecz także bardzo wysoką frekwencję, która na godz. 17 wynosiła 59,71 proc., co stanowi najwyższy wynik od 1981 r.
Skuteczne polityczne układanki
Francuzi w wyborach parlamentarnych głosują według ordynacji większościowej w jednomandatowych okręgach wyborczych. W związku z tym już po I turze zostało rozdysponowanych 76 mandatów, dlatego II tura obejmowała już tylko 501 miejsc, na które przypadło ok. 1100 kandydatów. W wyniku I tury wyborów Zjednoczenie Narodowe zyskało 30 mandatów, z kolei Nowy Front Ludowy w ramach trzech list 27, a obóz prezydencki 13. Kandydaci skrajnej prawicy uzyskali ponad 50 proc. głosów w okręgach głównie na północy kraju oraz na południu.
W związku z tym, że do II tury mogli przejść kandydaci, którzy uzyskali ponad 12,5 proc. głosów, w obozie prezydenckim powstał rozdźwięk, czy należy wycofać w niektórych okręgach swoich polityków, żeby nie podzielić głosów przeciwnych skrajnej prawicy na dwie listy. Zwolennikiem takiego rozwiązania był przede wszystkim premier Gabriel Attal, który zaproponował to jeszcze w dniu ogłoszenia wstępnych wyników I tury. Nieco bardziej sceptycznie patrzył na to minister gospodarki i jeden z najbliższych współpracowników Emmanuela Macrona – Bruno Le Maire. Ostatecznie w ponad 400 z 501 okręgów pojedynek objęło jedynie dwóch kandydatów, a w ok. 90 – trzech.
Zjednoczenie Narodowe zwróciło się wprost do przedstawicieli partii Rekonkwista oraz umiarkowanie prawicowych Re publikanów o wycofanie swoich kandydatów, którzy nie mają szans w II turze z silniejszymi rywalami z obozu prezydenckiego lub lewicy.
Lider Nowego Frontu Ludowego Jean-Luc Mélenchon zaakceptował propozycję Attala i ostatecznie cały blok lewicowo-centrowy połączył siły przeciwko skrajnej prawicy.
Nie wiadomo jeszcze, jak dokładnie rozłożą się mandaty w poszczególnych okręgach, ale wyniki II tury wprost przyznają rację Attalowi, dla którego może być to również asumpt do odbudowania pozycji w ramach własnego obozu politycznego. Zwycięstwo nad skrajną prawicą nie było prognozowane w żadnym z przedwyborczych sondaży, a okazuje się, że prezydencki blok Razem najprawdopodobniej uzyska drugą lokatę.
Napięta atmosfera
Francja od miesiąca jest w nieustannej kampanii wyborczej, której nie przeszkodziły nawet przygotowania do rozpoczynających się wkrótce w Paryżu igrzysk olimpijskich. Atmosfera w kraju jest jednak napięta, a polaryzacja społeczna po wynikach wyborów europejskich przybrała na sile. W obawie przed demonstracjami i zamieszkami po ogłoszeniu wyników II tury wyborów francuskie MSW informowało o zmobilizowaniu 30 tys. funkcjonariuszy policji w całym kraju, z czego 5 tys. w samym Paryżu i okolicach. Wiele sklepów, galerii i lokali usługowych zakrywało witryny w obawie przed aktami wandalizmu.
Jeszcze przed ogłoszeniem wyników wyborów premier Attal apelował do przywódców politycznych wszystkich ugrupowań, żeby wezwali do uspokojenia swoich wyborców niezależnie od rezultatów. Sama kampania była pełna napięć i doniesień o licznych atakach na polityków i przedstawicieli partii, w tym o rzekomej próbie ataku na rzecznika rządu.
Wyniki zostały ze spokojem przyjęte przez wszystkie partie, które – jeśli potwierdzą to oficjalne dane – podzielą parlament na trzy duże bloki, które nie pałają do siebie sympatią. Choć macroniści zawarli sojusz z lewicą przed II turą, to całą wcześniejszą kampanię budowali na ich bezpardonowej krytyce.
Niezależnie od ostatecznego podziału mandatów Francuzi nie pójdą w najbliższym czasie ponownie do urn. Zgodnie z konstytucją bowiem przez kolejny rok nie można przeprowadzać nowych, przedterminowych wyborów parlamentarnych. ©℗