Codzienne przerwy w walkach na południu Strefy Gazy miały według Sił Obronnych Izraela ułatwić dostarczanie pomocy humanitarnej dla Palestyńczyków. Są one stosunkowo długie, bo rozpoczynają się o 7 rano i kończą 12 godzin później. Oficjalnie to armia podjęła decyzję o wprowadzeniu przerw. Premier Binjamin Netanjahu publicznie wyraził sprzeciw, choć izraelskie media sugerują, że był to jedynie ukłon w stronę skrajnie prawicowych wyborców. „Bibi” miał po cichu zgodzić się na takie rozwiązanie.
Z relacji organizacji międzynarodowych wynika jednak, że przerwy nie wpłynęły znacząco na sytuację na terytorium Gazy. Na początku tygodnia ponad tysiąc ciężarówek utknęło na przejściu granicznym w Kerem Szalom, które stało się najważniejszym szlakiem dostaw humanitarnych po tym, jak na początku maja Izrael przejął kontrolę nad przejściem granicznym w Rafah między Egiptem a Strefą Gazy. Od tego czasu Kair zabrania korzystania z przejścia, zapowiadając wznowienie jego działalności dopiero po wycofaniu się stamtąd Izraela i przywróceniu kontroli nad granicą przez Palestyńczyków.
Organizacja Narodów Zjednoczonych podaje, że zdesperowani mieszkańcy plądrują ciężarówki po przekroczeniu granicy, co sprawia, że dostarczanie wsparcia stało się niebezpieczne dla pracowników humanitarnych. Liczba ciężarówek wjeżdżających do południowej części Gazy spadła w maju o prawie 71 proc. w porównaniu z kwietniem – wynika z danych Agencji Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie. Do połowy czerwca odnotowano zaledwie 460 pojazdów, którym udało się przekroczyć granicę. To za mało, by zaspokoić potrzeby humanitarne Palestyńczyków. Szacunki innych organizacji działających na terenie Strefy są podobne. International Rescue Committee (IRC) poinformował, że przepływy pomocy spadły o 67 proc. od rozpoczęcia inwazji na Rafah w zeszłym miesiącu. „Jesteśmy na etapie weryfikowania, jaki będzie długoterminowy wpływ przerw na sytuację w Gazie i czy przyniosą one istotne zmiany w naszej działalności” – przekazał IRC w oświadczeniu.
Izrael i organizacje humanitarne przerzucają się oskarżeniami o to, kto ponosi odpowiedzialność za utrudnienia w dostawach pomocy dla głodujących mieszkańców Strefy Gazy. Izrael twierdzi, że nie powstrzymuje napływu wsparcia. – Ta taktyczna przerwa jest jednym ze sposobów, w jakie rozwiązujemy kwestię dystrybucji pomocy – powiedział w poniedziałek rzecznik IDF Daniel Hagari. Wojsko przekonuje, że żołnierze pilnują trasy i zapewniają bezpieczeństwo organizacjom humanitarnym. Pracownicy sektora humanitarnego mają jednak wątpliwości. Tylko w kwietniu w izraelskim ataku zginęło siedmiu pracowników World Central Kitchen, w tym Polak Damian Soból. Władze Izraela utrzymują, że wojsko błędnie zidentyfikowało grupę jako bojowników. Sęk w tym, że wojskowi zatwierdzili wcześniej ich przejazd. Do dziś Warszawa nie otrzymała od władz Izraela wyników szczegółowego śledztwa w tej sprawie.
Grupy pomocowe tłumaczą, że trwające walki doprowadziły również do zniszczenia dróg i infrastruktury, uniemożliwiając dostawy. Według IRC „tylko zawieszenie broni może być realną odpowiedzią na szeroko zakrojone wyzwania w Strefie Gazy”. Na razie Izraelczycy nie biorą takiego rozwiązania pod uwagę. We wtorek w nalotach na położone w centralnej części Strefy obozy dla uchodźców zginęło co najmniej 17 Palestyńczyków. W tym samym czasie czołgi wjeżdżały coraz głębiej do miasta Rafah. Armia przekonuje, że w położonej na granicy z Egiptem miejscowości prowadzi „działania precyzyjne oparte na danych wywiadowczych”, zabija przede wszystkim palestyńskich bojowników i przejmuje ich broń. Również administracja prezydenta USA Joego Bidena wspiera wysiłki Izraelczyków. Walczący o reelekcję demokrata utrzymuje, że „Bibi” nie przekroczył w Rafah wyznaczonej przez Amerykanów czerwonej linii. Netanjahu dostosował plan inwazji do wymogów Waszyngtonu, rezygnując ze strategii wprowadzenia do miejscowości dwóch dywizji. Biały Dom obawiał się, że doprowadzi to do wzrostu liczby ofiar cywilnych.
Zamiast tego Izrael zdecydował się na kampanię wojskową, która koncentruje się na uszczelnieniu granicy między Gazą a Egiptem i nalotach na Rafah. Ciche przeformułowanie izraelskiego planu wojennego pozwoliło Netanjahu uniknąć krytyki ze strony Bidena. Ograniczona operacja wojskowa nadal zbiera żniwo wśród ludności cywilnej, ale – jak wynika z przeprowadzonej przez Associated Press analizy danych kontrolowanego przez Hamas resortu zdrowia Strefy Gazy – w ostatnim czasie odsetek ofiar wśród kobiet i dzieci spadł. Wskaźnik ten jest ważny, bo dane dotyczące zgonów kobiet i dzieci najlepiej pokazują skalę ofiar cywilnych na wojnie, w której według palestyńskich szacunków zginęło już ponad 37 tys. osób. W październiku 2023 r., kiedy po ataku Hamasu na Izrael ten odpowiedział inwazją, wskaźnik ten wynosił 64 proc. Do początku stycznia zmalał on do 62 proc., a w kwietniu spadł do 54 proc. ©℗
Izrael na prośbę USA ograniczył skalę operacji