Parlament uchwalił ustawę o agentach zagranicznych, przeciwko której od tygodni protestują dziesiątki tysięcy obywateli.
Mimo największych w historii Gruzji protestów, nacisków Zachodu i sprzeciwu głowy państwa parlament w Tbilisi przyjął wczoraj ustawę wzmacniającą kontrolę państwa nad organizacjami pozarządowymi i mediami. Decyzja może wywołać dalszą eskalację napięcia i zablokować starania o rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską.
Ustawa o przejrzystości wpływów zagranicznych liczy 11 artykułów. Nakłada ona na niepaństwowe osoby prawne, których co najmniej 20 proc. dochodów pochodzi z zagranicy, obowiązek rejestracji jako organizacje działające w interesach sił zagranicznych. Władze przekonują, że chodzi wyłącznie o transparentność, a podobne przepisy istnieją w Stanach Zjednoczonych. Opozycja i prezydent Salome Zurabiszwili dowodzą, że ustawa przypomina regulacje rosyjskie, a Moskwa podobnym uderzeniem w media i trzeci sektor weszła na drogę, która doprowadziła do faktycznej delegalizacji niezależnego życia publicznego. Ostatnią decyzją Duma pozwoliła resortowi sprawiedliwości na pozbawianie osób uznanych za agentów zagranicznych mandatów w parlamencie i radach lokalnych.
Rządzące Gruzińskie Marzenie (KO), finansowane przez oligarchę Bidzinę Iwaniszwilego, który dorobił się na interesach w Rosji, po raz pierwszy próbowało przeforsować podobną ustawę przed rokiem. Wówczas rząd ustąpił pod presją ulicy i Komisji Europejskiej, która opóźniła przyznanie Gruzji statusu kandydata do członkostwa. W grudniu 2023 r. został on ostatecznie przyznany, po czym KO odmroziło kontrowersyjne plany.
Na ustawie o agentach zagranicznych sprawa się nie kończy. Równolegle parlament pracuje nad zmianami w kodeksie podatkowym, przewidującymi ulgi dla podatników wycofujących do kraju kapitał z zagranicy. Zdaniem opozycji w ten sposób Iwaniszwili zabezpiecza się na wypadek nałożenia na niego sankcji przez Zachód. W kolejce czeka zmiana konstytucji zakazująca propagandy homoseksualnej. Także ta propozycja naśladuje wzorce rosyjskie.
Społeczeństwo gruzińskie jest zdecydowanie proeuropejskie. Akcesję do UE popiera ponad 75 proc. ankietowanych. Jednocześnie KO pozostaje najpopularniejszą partią i faworytem przed październikowymi wyborami. Według kwietniowego badania ośrodka ISSA partia ta zdobyłaby 37 proc. głosów, a Platforma Zwycięstwa, skupiona wokół Zjednoczonego Ruchu Narodowego (ENM), dawnej partii uwięzionego eksprezydenta Micheila Saakaszwilego, oraz Strategii Budowniczego, nawiązującej do króla Dawida IV Budowniczego z przełomu XI i XII w., mogłaby liczyć na 19 proc. Na trzecią siłę wyrasta świeżo powołana partia Nowi byłego polityka ENM Niki Gwaramii z 14 proc., która byłaby naturalnym koalicjantem Platformy Zwycięstwa. Październikowe wybory są postrzegane przez opozycjonistów jako szansa na uchronienie kraju przed rusofilią władzy, która ich zdaniem kryje się za oficjalnie prezentowanym, nie bez wsparcia Kościoła, konserwatyzmem.
Wczoraj przed parlamentem od rana gromadzili się przeciwnicy ustawy. Wcześniejsze protesty kończyły się starciami z policją, która używała gazu, armatek wodnych i pałek. Tylko w poniedziałek zatrzymano 23 osoby, a premier Irakli Kobachidze groził im karami i porównywał do morderców, którzy w 1907 r. zastrzelili poetę Ilię Czawczawadzego. Na znane postaci wspierające protesty polują nieznani sprawcy. Dotkliwie pobito lidera ENM Lewana Chabeiszwilego, posła tej partii Dimitriego Czikowaniego, dyrektora Instytutu Rozwoju Wolności Informacji Giorgiego Klidiaszwilego i przywódcę protestów motocyklowych Laszę Gwinianidzego. – Gruzja nie jest Rosją ani Białorusią. Szkoda, że znów przechodzimy ten cykl. Nasza historia zna przykłady, jak szybko kończyła się władza w takiej sytuacji – powiedział redakcji JAMnews politolog Giorgi Ruchadze.
Szef rządu dowodzi, że gruzińska policja jest delikatniejsza niż amerykańska i francuska, zaś zachodnie naciski to dowód na istnienie globalnej partii wojny. – Ma ona decydujący wpływ na oficjalne struktury USA i UE – przekonuje. Władze oskarżają Zachód o dążenie do wywołania nowej wojny rosyjsko-gruzińskiej, a po 2022 r. stosunki z Kijowem na tym tle popsuły się do tego stopnia, że Ukraińcy wycofali swojego ambasadora. Premier przekonuje, że większość Gruzinów popiera ustawę o agentach, a KO wspierają przede wszystkim wyborcy o wysokim IQ. – Najgroźniejsi dla państwa są ludzie o średnim intelekcie i wiedzy, mający tendencję do większej pewności siebie. Taki człowiek nie czytał ustawy, ale słyszał, że jest rosyjska, i jest przekonany, że przepisy są złe – dodawał.
Kobachidze przyznał, że Iwaniszwili odrzucił prośbę Jamesa O’Briena z Departamentu Stanu USA o rozmowę. – Gdy polityka szantażu zostanie zarzucona, będziemy mogli planować dowolne spotkania – dodał. Z misją, której celem jest przekonanie władz do zrobienia kroku wstecz, udała się do Tbilisi delegacja europejskich polityków, zwołana przez szefa komisji spraw zagranicznych niemieckiego Bundestagu Michaela Rotha. Polskę reprezentuje w niej Bogdan Klich, szef podobnej komisji w Senacie. Ambasador UE w Tbilisi Paweł Herczyński zapowiadał reakcję Unii, jeśli władze zdecydują się na przyjęcie ustawy o agentach. Zurabiszwili, wybrana z poparciem KO, obiecała zaś weto. – Wasze działania, wasze słowa, zaprezentowana przemoc w stosunku do społeczeństwa są z ducha rosyjskie – mówiła szefowa państwa. Rządzący dysponują większością, by je oddalić, ale dodatkowe tygodnie mogą zostać wykorzystane przez opozycję i Zachód do nasilenia presji. ©℗