Położone na granicy z Egiptem Rafah od początku wojny w Strefie Gazy było uznawane za jedyne względnie bezpieczne miejsce dla palestyńskich cywilów. Względnie, bo choć w przeciwieństwie do pozostałych obszarów enklawy wojska lądowe wkroczyły do miasta dopiero w tym tygodniu, było ono na przestrzeni ostatnich miesięcy regularnie ostrzeliwane z powietrza. Według analizy przeprowadzonej przez naukowców z Oregon State University i CUNY Graduate Center izraelskie naloty uszkodziły od początku wojny do kwietnia ok. 32 proc. budynków w regionie (w całej Strefie Gazy to ok. 56 proc.).

Liczące przed wojną ok. 280 tys. mieszkańców miasto zmieniło się po 7 października w wielkie obozowisko dla uchodźców wewnętrznych, którzy uciekli tam z północnej i centralnej części enklawy. Trafiła tu ponad połowa populacji Gazy. W sumie ok. 1,2 mln osób, które żyją dziś w namiotach. Miasteczka namiotowe powstały pod koniec ubiegłego roku wokół obiektów należących do ONZ w północnej części Rafah. W miarę rozszerzania się izraelskiej inwazji o kolejne terytoria zaczęły się szybko powiększać. Na wykonanych przez Planet Lab zdjęciach satelitarnych widać, że namioty są dziś rozlokowane na wszystkich otwartych przestrzeniach, w tym wzdłuż głównych ulic.

Jerozolima chce rzucić Hamas na kolana

W Rafah funkcjonują tylko dwa szpitale polowe: jeden wybudowany w grudniu przez Zjednoczone Emiraty Arabskie i drugi wzniesiony przez Międzynarodowy Korpus Medyczny. W sumie dostępnych jest w nich niecałe 300 łóżek. – Ofensywa w Rafah dodatkowo pogrąży ledwo działający dziś system opieki zdrowotnej. Tak jak obserwowaliśmy na północy, kolejne szpitale staną się niedostępne dla potrzebujących. Nieliczne placówki medyczne nie będą w stanie poradzić sobie z napływem rannych pacjentów, a także z regularnymi potrzebami medycznymi, takimi jak porody i choroby przewlekłe – komentuje Aurélie Godard, koordynatorka zespołu medycznego Lekarzy bez Granic w Gazie.

Na razie nakaz ewakuacji otrzymało ok. 100 tys. osób przebywających we wschodniej części Rafah. Na zdjęciach docierających z enklawy widać rodziny opuszczające miasto pieszo, na osiołkach i pchając wózki.

Ostrzeżeniom tym towarzyszyły wzmożone ostrzały okolicy. Biuro prasowe Sił Obronnych Izraela (IDF) przekazało wczoraj DGP, że wojska lądowe i myśliwce IAF „uderzyły i wyeliminowały cele terrorystyczne Hamasu”.

Operacja w Rafah wydaje się na ten moment punktowa, ale armia Izraela zapewne powoli będzie poszerzać swoje zdobycze terytorialne. Z naszych rozmów wynika, że może to potrwać kolejne kilka miesięcy. Przedstawiciele IDF w rozmowie z DGP opisują działania jako „precyzyjną operację antyterrorystyczną”. Sugerując przy tym, że ofensywa zostanie przeprowadzona w bardziej ukierunkowany i ograniczony sposób niż poprzednie etapy trwającej od października wojny. Zdaniem Amiada Cohena, szefa kontrowersyjnej organizacji Tikvah Fund, to efekt presji Amerykanów. – To oni powstrzymują nas od pełnoskalowej operacji w Rafah – tłumaczy DGP. Cohen to zaufany człowiek Binjamina Netanjahu, według dziennika „Ha-Arec” jedna z niewielu osób, z którymi premier konsultował się po 7 października. – Atak na Rafah powinien być tak silny, by doprowadzić do całkowitego upokorzenia Hamasu. Chcę widzieć, jak podpisują dokument o kapitulacji. W idealnym scenariuszu powtórzą los Japonii i nazistów po II wojnie światowej – przekonuje podczas rozmowy w siedzibie organizacji w Jerozolimie. Losem cywilów się nie przejmuje.

Twierdzi, że przez najbliższe pięć lat powinni żyć w namiotach.

Jest to scenariusz prawdopodobny. Z opublikowanego na początku maja raportu ONZ wynika, że odbudowa zniszczonych domów w Strefie Gazy potrwa co najmniej do 2040 r., ale może przeciągnąć się na wiele dziesięcioleci. W Strefie Gazy dotychczas zniszczonych zostało ok. 80 tys. domów.

Inwazja na Rafah może ten problem pogłębić, a miejscowość najpewniej powieli losy Chan Junus czy stolicy enklawy, miasta Gaza. Jak donosi organizacja Save the Children, inwazja lądowa sprawiła, że Chan Junus i Gaza to dziś „miasta duchów”. – W Chan Junus dzieci śpią na ulicach pośród gruzów – komentowała niedawno rzeczniczka organizacji Sacha Myers. Szacuje się, że w całej enklawie jest dziś co najmniej 17 tys. sierot.

Sytuację komplikuje fakt, że Izrael zamknął przejście graniczne między Rafah a Egiptem, przez które do Strefy docierało niezbędne wsparcie.

Miasto po 7 października służyło jako główne centrum dystrybucji pomocy humanitarnej. Z enklawy docierają informacje, że doszło już do grabieży zgromadzonych w magazynach zapasów żywności. Organizacje pomocowe zostały zmuszone do pozostawienia ich bez ochrony po wezwaniach do ewakuacji na początku tygodnia. Teraz ostrzegają, że ceny podstawowych towarów sprzedawanych przez Palestyńczyków – mąki, wody czy lekarstw – poszybują w górę, pogłębiając rozwijającą się w całej Strefie Gazy klęskę głodu. ©℗