Sankcje na rosyjską ropę, gaz i węgiel oznaczają dla gospodarki agresora straty liczone w dziesiątkach miliardów dolarów.

Ze wstępnych danych za 2023 r. wynika, że ubiegłoroczne przychody Rosji z handlu ropą i gazem były zbliżone do tych sprzed rozpoczęcia inwazji na Ukrainę i sięgnęły 9 bln rubli (400 mld zł). Obraz zbliżony do oficjalnych danych pokazuje monitoring eksportu surowców prowadzony przez Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA).

Z danych, które otrzymaliśmy z CREA, wynika, że transfery, które trafiły do Rosji od nabywców paliw, były w 2023 r. wyższe niż w 2021 r. i sięgnęły 250 mld euro. Obniżone przychody z eksportu gazu – efekt zatrzymania ponad 80 proc. dostaw realizowanych przed wojną do Europy przez Gazprom przy jednoczesnym uspokojeniu cen – zrekompensowały wyższe niż w 2021 r. przychody ze sprzedaży ropy i paliw ropo pochodnych oraz węgla. To, że mimo sankcji Rosja notuje tak wysokie wpływy z handlu paliwami, jest dla wielu obserwatorów potwierdzeniem, że dla finansów Kremla efekt obostrzeń jest daleki od oczekiwanego.

To jednak tylko jedna strona medalu. W porównaniu z paliwowym eldorado, jakie towarzyszyło pierwszej fazie inwazji w 2022 r., można mówić o załamaniu. Według CREA opłaty trafiające do Rosji za surowce energetyczne spadły o jedną trzecią. Szoku doznał sektor gazowy, którego przychody eksportowe spadły o ponad 60 proc. Kreml odczuł koniec prosperity. Najniższy od pandemii był udział przychodów z działalności naftowo-gazowej we wpływach budżetowych ogółem, który nieznacznie przekroczył 30 proc. Chwilowo nie widać perspektyw na odwrócenie trendu. UE, która wpędziła się w uzależnienie od rosyjskich surowców, wykorzystała pierwszy rok inwazji na odzyskanie energetycznej niepodległości i ustabilizowała rozchwiany rynek. Światowe notowania ropy zatrzymały się poniżej 80 dol. za baryłkę i w najbliższych miesiącach nic nie zapowiada odbicia.

Stracić na wartości może za to ropa rosyjska, zwłaszcza jeśli zmaterializują się deklaracje dotyczące uszczelnienia mechanizmu limitów cenowych, bodaj najbardziej ambitnego elementu sankcji. Ten zainicjowany przez UE i G7 mechanizm zakłada, że usługi firm transportowych i ubezpieczeniowych z państw antyputinowskiej koalicji udostępnia się jedynie dostawom realizowanym poniżej pułapu ustalonego na 60 dol. za baryłkę. Mechanizm miał ograniczyć przychody Rosji bez uszczerbku dla stabilności globalnego rynku, a odbiorcom surowca z Globalnego Południa, którzy nie przystąpili do antyputinowskiego bloku, dawać instrument do negocjowania upustów.

Zdaniem analityka CREA Petrasa Katinasa mechanizm jest skuteczny. W I kw. sankcji naftowych w rosyjskich przychodach z handlu ropą i produktami naftowymi pojawiła się wyrwa: ich poziom spadł o 40 proc. Później efekt tracił na sile. Po części to skutek starań Rosji, by uniezależnić się od usług firm z państw jej nieprzyjaznych. Według instytutu Bruegel, udało jej się ograniczyć ich udział w ubezpieczaniu tankowców niemal trzykrotnie, do niecałych 30 proc., a statki z państw koalicji realizują już mniej niż co czwartą dostawę.

Jednak według CREA przynajmniej jeden z tych dwóch warunków spełnia w dalszym ciągu ok. połowy transportów. Nasz rozmówca mówi, że obniżenie efektywności limitu to przede wszystkim efekt słabości w monitorowaniu dostaw i egzekwowaniu regulacji, a w konsekwencji – narastającego przyzwolenia dla sprzedaży rosyjskiej ropy po stawkach powyżej ustalonego poziomu. – Doszło do sytuacji, w której jesienią 2023 r. 70–80 proc. transakcji było realizowanych w cenach niezgodnych z limitem – mówi nam Katinas.

Waszyngton od października 2023 r. stara się uszczelnić mechanizm, co już pozwoliło zwiększyć dystans cenowy między rosyjskim surowcem a ropą Brent. – Nie słychać jednak, by podobne starania podjęły kraje UE – zauważa Katinas. Ekspert podkreśla, że Rosja i jej partnerzy nie dysponują wystarczająco dużą flotą, by zrezygnować z usług firm zachodnich. Zwraca uwagę, że istotna część floty wykorzystywanej do omijania sankcji to tak naprawdę zachodnie tankowce pod zmienionymi banderami. – Błędem było też ustawienie limitu na zbyt wysokim poziomie i niedopuszczenie do jego obniżenia. Pułap 30 dol. mocniej uderzyłby w budżet Rosji, a jednocześnie zapewnił zwrot kosztów i skromną marżę, gwarantując ciągłość dostaw – ocenia Katinas.

Zaniechania ekspert dostrzega też w sektorze gazowym. – Rosyjski gaz w dużej mierze przestał płynąć do Europy, ale nie stało się to z naszej inicjatywy. Nie mamy instrumentów, które pozwoliłyby ograniczyć przychody Kremla z handlu tym surowcem – wskazuje. Po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę wzrosły dostawy drogą morską gazu skroplonego (LNG). – Służy on maksymalizacji korzyści firm, które pozyskują tanie rosyjskie LNG, by sprzedać je z zyskiem gdzie indziej. Reeksport rosyjskiego gazu powinien zostać zakazany w pierwszej kolejności – dodaje Katinas. W 2021 r. udział LNG w rosyjskim eksporcie błękitnego paliwa do Europy był marginalny. W zeszłym roku zbliżył się do 40 proc. ©℗

ikona lupy />
Ropa i produkty naftowe / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe