Teoretycznie Zachód uznaje, że Ukraina ma prawo atakować cele na terenie Rosji. W praktyce to prawo jest ograniczone, bo Kijowowi nie pozwala się wykorzystywać do uderzeń zachodniej broni.

Ukraińcy odpowiedzieli na ostatnie zmasowane ostrzały własnych miast atakami na położony 30 km od granicy Biełgorod. Wcześniej wielokrotnie wysyłali nad Rosję amunicję krążącą własnej produkcji, a pierwszy atak na cel położony na terenie przeciwnika miał miejsce już drugiego dnia inwazji, gdy na terenie bazy w Millerowie zniszczono co najmniej jeden samolot Su-30.

Przed systemowym niszczeniem potencjału wojskowego przeciwnika Ukraińców powstrzymuje jednak deficyt rakiet dalekiego zasięgu i zakaz wykorzystywania zachodniej broni do ataków na tereny Rosji właściwej. Dlatego przygraniczny Biełgorod jest ostrzeliwany z zestawów artyleryjskich rodzimej produkcji.

Kijów od ponad roku ponawia apele o dostawy systemów rakietowych o zasięgu przekraczającym 300 km. Pozwoliłoby to na rażenie celów rozmieszczonych na całym obszarze okupowanym z najdalszymi zakątkami Krymu włącznie. 2 stycznia, po kolejnym ostrzale, w którym Rosjanie wykorzystali 99 rakiet różnych typów, apel o dostawy podobnej broni pojawił się wśród pięciu kroków możliwych do szybkiego wykonania przez Zachód autorstwa Dmytra Kułeby, ministra spraw zagranicznych Ukrainy. Wczoraj apel Kułeby wsparł w tym zakresie szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. „Powinniśmy odpowiedzieć w języku, który Putin rozumie: wzmocnieniem sankcji, aby nie mógł produkować nowej broni z przemyconych komponentów, i przekazaniem Kijowowi pocisków dalekiego zasięgu zdolnych do rażenia centrów dowodzenia i pozycji, z których wystrzeliwuje się rakiety” – napisał na Twitterze.

Nawet dostawa takich zestawów nie sprawi jednak, że Ukraińcy będą mogli razić cele poza terenami okupowanymi. Do tego należałoby zmienić podejście Stanów Zjednoczonych do wojny. Tymczasem Waszyngton zabronił Kijowowi używania amerykańskiej broni do atakowania celów na uznanym międzynarodowo terytorium Federacji Rosyjskiej. Mówił o tym w maju 2023 r. amerykański gen. Mark Milley, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. – Prosiliśmy Ukraińców, by nie wykorzystywali sprzętu dostarczanego przez USA do bezpośrednich ataków na Rosję – powiedział na konferencji w Pentagonie. – Dlaczego? Bo to ukraińska wojna. To nie jest wojna między Stanami Zjednoczonymi a Rosją ani wojna między NATO a Rosją – podkreślił. „Nie zachęcamy ani nie umożliwiamy Ukrainie uderzeń poza jej granicami” – pisał prezydent Joe Biden w eseju na łamach „New York Timesa” w maju 2023 r.

Taka polityka wywołuje wątpliwości. Profesor studiów strategicznych Phillips O’Brien napisał 1 stycznia w „Wall Street Journal”, że „nie zbrojąc Kijowa w zasoby dalekiego zasięgu, USA wyglądają, jakby próbowały wymusić porozumienie” z Rosją. „Czy Biden chce, by Ukraina wygrała?” – pyta O’Brien. Zakaz nie dotyczy przy tym ataków na cele na terenach nielegalnie anektowanych przez Moskwę w 2014 r. i 2022 r. ani używania broni wyprodukowanej przez samych Ukraińców do atakowania Rosji właściwej. – To jest wojna, takie rzeczy się zdarzają – powiedział w rozmowie z „New York Timesem” urzędnik z Pentagonu w reakcji na rajd sterowanych przez ukraiński wywiad wojskowy HUR rosyjskich ochotników na przygraniczne wsie w obwodzie biełgorodzkim, który miał miejsce w czerwcu 2023 r. – Nie mówimy im, w co uderzać, ani nie mówimy im, w co nie uderzać. Dajemy sprzęt, szkolenia, porady – tłumaczył John Kirby, koordynator Rady Bezpieczeństwa Narodowego ds. komunikacji strategicznej. Dalej poszedł były już szef dyplomacji Wielkiej Brytanii James Cleverly, mówiąc, że Ukraina „ma prawo do projekcji siły poza swoimi granicami”.

Jeśli chodzi o ataki na terenie Rosji, Ukraina jest zdana na siebie. – Dysponując bronią własnej produkcji, mamy prawo niszczenia obiektów zagrażających bezpieczeństwu – przekonywał w rozmowie z azerską agencją Report Ołeksij Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. – Charków jest periodycznie ostrzeliwany z terytorium Federacji Rosyjskiej rakietami S-300. Czy mamy prawo zniszczyć te zestawy? Tak, mamy. Mamy własne rakiety, własne zestawy, własne bezzałogowce, które mogą wypełniać te funkcje – dodał Daniłow. – Jeśli chodzi o rosyjskie terytorium, nikt nie zabrania nam niszczyć celów bronią wyprodukowaną w Ukrainie – powiedział Daniłow w rozmowie z CNN. Kierujący HUR Kyryło Budanow obiecywał, że takie ataki będą coraz częstsze i dalsze. A prezydent Wołodymyr Zełenski, zapowiadając w orędziu noworocznym reakcję na ostrzał z 29 grudnia 2023 r., wystąpił na tle obrazu przedstawiającego płonący Kreml.

Ostatnie ostrzały Biełgorodu zostały przeprowadzone przy użyciu zestawów artyleryjskich Wilcha, które weszły do służby za czasów prezydenta Petra Poroszenki jako sprzęt własnej produkcji, stworzony na bazie radzieckich systemów Smiercz. Również rajdy bezzałogowców, z których część regularnie atakuje nawet położoną 450 km od ukraińskich granic Moskwę, są przeprowadzane przy użyciu sprzętu zbudowanego w kraju. Inżynierowie pracujący przy dronach wielokrotnie narzekali na niedostateczne zainteresowanie państwa ich myślą techniczną. Teraz to ma się zmienić. Minister obrony Rustem Umierow zapowiedział w artykule dla agencji Ukrinform, że w tym roku resort zamówi 1 mln bezzałogowców. Odpowiadający za nowoczesne technologie wicepremier Mychajło Fedorow mówił zaś, że nad Dnieprem istnieje już 100 producentów podobnego sprzętu. Radykalna decentralizacja produkcji zbrojeniowej utrudnia Rosjanom przeciwdziałanie w formie atakowania z powietrza zakładów produkcyjnych, zwłaszcza że część z nich została zbudowana pod ziemią. ©℗

Ukraina stale apeluje o systemy o zasięgu ponad 300 km