Bez utrzymania obecnego poziomu wsparcia z USA Ukraińcy będą zmuszeni ograniczyć działania ofensywne. Swoją rolę powinni zwiększyć Europejczycy – mówi DGP John Deni z US Army War College przy Pentagonie.

Amerykanie zapowiadali zwiększenie produkcji amunicji kalibru 155 mm, kluczowej dla Ukrainy? Nawet do 100 tys. pocisków miesięcznie. Jesteśmy na dobrej drodze?
ikona lupy />
John Deni, ekspert US Army War College przy Pentagonie, uczelni wojskowej amerykańskiej armii / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

Nasza sekretarz armii Christine E. Wormuth mówiła o trzykrotnym zwiększeniu produkcji, na takim poziomie z pewnością nie jesteśmy, wątpliwe, czy dobijemy do niego w ciągu roku. Jesteśmy w trakcie procesu zwiększania mocy. Kluczowa jest tu rola Kongresu, jeśli na Kapitolu uda się zapewnić dłuższe finansowanie rządu, to uda się produkować więcej, ale raczej nie tak szybko do zapowiadanych poziomów.

Te pociski chcą też Izraelczycy. Nie będzie konkurencji między Izraelem a Ukrainą?

Potencjalnie może tak się wydarzyć. Część pocisków przeznaczonych na Ukrainę miano wysłać do Izraela. Lecz konflikt w Strefie Gazy raczej nie będzie trwał długo. Nie spodziewam się, że potrzeby Izraelczyków dotyczące amunicji kalibru 155 mm będą na tyle duże, że dojdzie do poważnej konkurencji między krajami.

Administracji Joego Bidena kończą się pieniądze dla Ukrainy, a Kongres ciągle nie przegłosował żadnego pakietu na kolejny rok. Doczekamy się?

Na Kapitolu jest spore poparcie dla pomysłu, by w jednym pakiecie sfinansować pakiet dla Ukrainy oraz przekazać fundusze służbom odpowiadającym za bezpieczeństwo na południowej granicy USA. Wszystko po to, by przekonać republikanów do głosowania „za”. Wydaje mi się, że jest szansa na postęp w grudniu, ale wszystko zostanie przegłosowane dopiero w styczniu. Na temat kwoty trudno mi spekulować. W przerwie świątecznej kongresmeni wyjadą do swoich okręgów wyborczych, a gdy wrócą, mogą mieć inną perspektywę.

Jeśli nie będzie kwoty, o jaką prosi administracja, czyli 60 mld dol., to pomoc dla Ukrainy z USA będzie mniejsza w porównaniu z tym i poprzednim rokiem. Jak to może wpłynąć na wojnę?

Dla Ukrainy są dwie sprawy kluczowe w tej wojnie, pierwsza to wola walki i zasoby ludzkie. Druga to sprzętowe wsparcie z Zachodu. I tak, jeśli Stany Zjednoczone nie będą przekazywać już takiego wsparcia, to Ukraińcy będą musieli odeprzeć prawdopodobną ofensywę rosyjską na kilku kierunkach. Będą przy tym musieli rozsądnie gospodarować swoimi zasobami, grać bardziej defensywnie. Mniejsza pomoc z USA oznacza też, że większą rolę będą musieli odegrać Europejczycy. A już wiemy, że UE nie uda się raczej dostarczyć Ukrainie obiecanego miliona pocisków do wiosny 2024 r.

Największą bazę produkcyjną w Europie mają Niemcy. Czy oni zwiększają swoją produkcję?

Nie odnotowałem wystarczającego postępu. Niemcy nie mają takich zapisów prawnych o mobilizacji przemysłu zbrojeniowego w czasach pokoju jak my w USA. Niemiecki rząd nie może rozkazać przemysłowi: „teraz priorytetem jest to zamówienie”, to rodzi problemy. A prócz Niemiec nie wiem, kto może szybko zwiększyć produkcję w Europie, potencjał mają Francja, Włochy, Polska i Bułgaria. Potrzeba wieloletnich kontraktów, pracy na trzy zmiany. Europejczycy nie dostarczą do wiosny miliona pocisków sami, muszą spojrzeć poza kontynent.

Za trzy miesiące wejdziemy w trzeci rok wojny. Dlaczego tyle Europie zajmuje zwiększenie produkcji? To tak trudne?

Tak, trudno jest zwiększyć moce produkcyjne. Tego nie da się zrobić z dnia na dzień, potrzeba czasu i inwestycji. A europejskie firmy nie są chętne do inwestycji, bo uważają, że wojna się niedługo skończy, a wraz z nią kontrakty. Przemysł reaguje rynkowo, a ze strony rządów europejskich nie ma stabilnych wieloletnich kontraktów.

Jeśli pomoc wojskowa zostanie zasadniczo ograniczona, to Ukraina nie będzie miała innej opcji niż negocjować. Tego chce Biały Dom?

Pamiętajmy, że Rosjanie też mają problemy i ograniczenia, muszą zwracać się do Korei Północnej po amunicję, wątpliwej jakości. Administracja Bidena twierdzi, że nie ma żadnego harmonogramu rozmów i że to od Ukraińców zależy, jak definiują swoją wygraną. A na proces decyzyjny Kijowa wpływa zakres dostaw z USA, ale także z Europy, oraz poziom ukraińskiej produkcji. Ważna jest też polityczna wola. Jest więc kilka zmiennych, nie tylko transfery ze Stanów Zjednoczonych. Oczywiste jest, że w pewnym momencie potrzeba będzie negocjacji, Ukraińcy nie pójdą przecież na Moskwę.

Nie jest pan rozczarowany wynikiem ukraińskiej kontrofensywy?

To rozczarowujące, że Ukraińcom nie udało się doprowadzić do postępu, na jaki liczyli. Bo gdyby były głębsze przełamania frontu, to rozmawialibyśmy teraz zupełnie inaczej. Ukraińcy mieli jednak bardzo trudne zadanie, jakim jest przełamywanie rosyjskich okopów bez dominacji powietrznej. Ich wielkim sukcesem jest powstrzymanie rosyjskiej maszyny wojskowej, już osiągnęli strategiczne zwycięstwo. Przy tym duże miasta, jak Kijów, są dość nieźle chronione teraz przez ochronę przeciwlotniczą. Przy nieustających atakach rakietowych Rosjan my musimy dalej dozbrajać ukraińską obronę przeciwrakietową, Ukraińcy mają wysoką skuteczność.

Myśliwce F-16 dla Ukrainy. To kiedykolwiek się wydarzy?

Tak, trwają ćwiczenia pilotów, także w USA. Organizacja treningu zajmuje jednak więcej czasu, niż oczekiwaliśmy. Spodziewam się, że w krótkim terminie dostarczenie tych myśliwców nie zmieni przebiegu wojny. Ale w długim terminie pomoże przy obronie przed wystrzeliwanymi przez Rosjan pociskami z głębi kraju. Konieczne będzie wzmocnienie ukraińskich sił powietrznych po wojnie.

Przenieśmy się do listopada za rok. Wyobraźmy sobie, że wybory prezydenckie w USA wygrywa Donald Trump. Co to oznacza dla NATO, Polski oraz Ukrainy?

Wiemy od Johna Boltona (były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego), że Trump groził wycofaniem USA z NATO. Trudno powiedzieć, czy były to tylko pogróżki, czy naprawdę tego chciał. Pewne, że miał trudne relacje z Europejczykami i to prawdopodobnie wróci, gdy zostanie prezydentem. Nie jest prawnie jasne, co może zrobić Kongres w przypadku, gdy Biały Dom zadecyduje o wyjściu z NATO. Nie mieliśmy takiego przypadku w historii. ©℗