Jeśli Izrael chce uratować zakładników albo wyeliminować Hamas, to jedynie operacja lądowa jest w stanie ograniczyć straty cywilne.

Czy uzasadnione są oskarżenia Izraela o dokonywanie w Strefie Gazy ludobójstwa?
ikona lupy />
prof. Patrycja Grzebyk, wykładowczyni Uniwersytetu Warszawskiego specjalizująca się w międzynarodowym prawie karnym i humanitarnym / Materiały prasowe / fot. Michał Radochoński/Materiały prasowe

W takim przypadku trzeba udowodnić intencję zniszczenia ludności żyjącej na terytorium Gazy jako takiej. Niestety, niektóre wypowiedzi władz izraelskich na to wskazują. Chodzi np. o ministra obrony Yoava Galanta. Mówił on, że trzeba zniszczyć „ludzkie zwierzęta”. Wskazywał, że „teraz im pokażemy” i „skończymy z tym problemem”. Padały nawet słowa o „ostatecznym rozwiązaniu”. To przypomina retorykę ludobójczą. Mamy do czynienia z dehumanizacją. Przedstawiciele władz izraelskich nie określają przeciwnika mianem wroga. Mówią: „zwierzęta” i „bestie”. To ułatwia realizację ludobójczej polityki.

Galant mówił tak o Hamasie. To Hamas zaatakował terytorium Izraela.

Dopuścił się (Hamas – red.) wielu zbrodni wojennych. A nawet zbrodni przeciwko ludzkości. Trzeba wziąć pod uwagę, że Hamas nie atakował celów wojskowych i sił zbrojnych Izraela. Uderzył w bezbronną ludność. Zaatakował kibuce, w których mieszkają ludzie nastawieni na pokojową współpracę. To był łatwy cel. Można było ich po prostu wymordować.

Dlatego rozmawiając o tym, czy Izrael chciał popełnić ludobójstwo, można równocześnie zastanawiać się, czy Hamas nie chciał dokonać tego samego.

Sytuację należy oceniać ostrożnie. Z jednej strony przytoczone przeze mnie wypowiedzi i nieproporcjonalna odpowiedź Izraela na atak Hamasu są niedopuszczalne. Nie można stawiać za cel ludności cywilnej. Nie można prowadzić oblężenia, w wyniku którego traci ona dostęp do podstawowych dóbr. To jest po prostu niedopuszczalne. Ale jednocześnie widzimy, że atakując poszczególne obiekty, Izrael przedsięwziął odpowiednie środki ostrożności. Uprzedzał – chwilę przed, ale jednak uprzedzał – że dany budynek zostanie zniszczony. Kiedy atakował meczet, wskazywał, że w środku znajdowali się bojownicy Hamasu albo składy broni. To znaczy, że te budynki stawały się celem wojskowym. A w tak gęstej zabudowie, z jaką mamy do czynienia w Strefie Gazy, trudno uniknąć strat cywilnych podczas ostrzałów na cele wojskowe. Szczególnie że Hamas ukrywa się wśród ludności cywilnej. Swoim działaniem grupa naraża ludność cywilną na straty. Pojawiają się głosy, że decyzja Izraela o rozpoczęciu ofensywy lądowej doprowadzi do tragedii w Strefie Gazy. Tylko, że Izrael nie do końca ma wybór. Jeśli chce uratować zakładników albo wyeliminować bojowników Hamasu, to jedynie operacja lądowa jest w stanie ograniczyć straty cywilne. Nie da się tego osiągnąć przy okazji operacji lotniczej. Choć taka ofensywa wiąże się z ogromnym ryzykiem również dla sił zbrojnych Izraela.

Prawo międzynarodowe reguluje kwestię odpowiedzi na atak? Czy reakcja państwa żydowskiego mimo wszystko nie powinna mieścić się w jakichś ramach?

Oczywiście. I nie odnoszę się tylko do opinii naukowców, lecz także do wyroków Sądu Najwyższego Izraela. Nie ma w tym przypadku próżni prawnej.

Obowiązuje prawo konfliktów zbrojnych. Izrael jest stroną konwencji genewskich. Musi też przestrzegać prawa zwyczajowego. A ono bardzo jasno mówi, czego nie można robić. Zabronione są ataki na cywilów, nie można też niszczyć obiektów cywilnych. Można atakować cele wojskowe, które są bardzo szeroko definiowane. Tak jak wspominałam, według prawa konfliktów zbrojnych jest to np. budynek, który jest wykorzystywany do celów wojskowych. To jest każda osoba, która bierze bezpośredni udział w działaniach zbrojnych. Można je zaatakować, zabić, zniszczyć. Prawo humanitarne pozwala na skuteczną walkę z przeciwnikiem. Natomiast istnieją pewne ograniczenia, na które zgodziły się wszystkie państwa świata. Uznając je za minimum humanitarne. Chodzi o cywilów. Nie można mówić, że w odpowiedzi na ataki Hamasu odetnie się całą ludność od podstawowych dóbr. To nie ludność cywilna wzięła zakładników.

Zakładników wziął Hamas i to Hamas należy atakować.

Czy Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) będzie miał jurysdykcję w odniesieniu do Gazy? Izrael nie jest jego stroną.

Tak, ponieważ stroną statutu MTK jest Palestyna. Mamy już decyzję trybunału, w której jasno wskazano, że terytoria okupowane, w tym Strefa Gazy, są objęte jego jurysdykcją. Ma to dwie konsekwencje. Po pierwsze, jurysdykcja obejmuje palestyńskich obywateli, którzy dokonują zbrodni na terytorium Izraela. Hamas może być więc sądzony za mordy na ludności cywilnej, wzięcie zakładników itd. Ale ponieważ Palestyna jest stroną statutu, to zbrodnie popełnione na jej terytorium (w tym na terytoriach okupowanych) także podlegają jurysdykcji MTK. Wszelkie naruszenia, których będzie dopuszczał się w najbliższym czasie Izrael na jej terytorium, także mogą być więc sądzone.

Trybunał w Hadze już w 2021 r. otworzył dochodzenie w sprawie zbrodni w Palestynie.

Jednak do tej pory nie został wydany żaden nakaz aresztowania. W ostatnim czasie mówiło się, że uwaga trybunału skupiła się na Ukrainie. Społeczność palestyńska – ale nie tylko – wskazywała, że sytuacja w Palestynie została przez to zaniedbana. To nie są potwierdzone informacje, ale tłumaczono np., że obecnie tylko jedna osoba pracuje w prokuraturze MTK nad sprawą Palestyny. A przecież zbrodni jest dużo. Nie można zapomnieć, że zbrodnią wojenną jest także budowa przez Izrael nowych osiedli na terenach okupowanych. Państwo żydowskie tworzy je od dekad. To jest zbrodnia ciągła. Nikt nie został jednak wciąż pociągnięty do odpowiedzialności. Patrząc na konflikt izraelsko-palestyński z perspektywy ostatnich wydarzeń, można się zastanawiać, nad którymi zbrodniami trybunał powinien pochylić się w pierwszej kolejności. Czy przypadkiem nie powinien teraz rozpocząć od ścigania władz Hamasu, które zdecydowały o tak brutalnym prowadzeniu działań zbrojnych? ©℗

Rozmawiała Karolina Wójcicka