Odwetowa operacja lądowa Izraela w Strefie Gazy pogłębi kryzys humanitarny wśród Palestyńczyków i zachwieje bezpieczeństwem regionu.

Liczba ofiar śmiertelnych izraelskich nalotów w Strefie Gazy przekroczyła już liczbę zabitych podczas 51-dniowego konfliktu na tym terytorium w 2014 r. Palestyńskie Ministerstwo Zdrowia mówi o ponad 2300 zabitych i 900 rannych. Zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia 60 proc. z nich to kobiety i dzieci. Ze strony międzynarodowych instytucji oraz organizacji broniących praw człowieka płynie coraz więcej apeli wzywających Izrael do przestrzegania międzynarodowych zasad wojennych, w tym nieatakowania ludności cywilnej i szpitali. Wezwania dotyczą też przywrócenia przez Izrael dostępu do potrzebnego szpitalom prądu oraz dostaw wody i żywności, których zaczyna brakować.

Konwoje z pomocą humanitarną grupują się po egipskiej stronie, przy przejściu w Rafah. Władze Izraela, choć nie kontrolują tego przejścia granicznego, odmawiają im przejazdu przez granicę, grożąc ostrzałem z powietrza. Wszystko ma miejsce w trakcie zarządzonej przez Izrael ewakuacji mieszkańców północnej Gazy przed spodziewanym wejściem wojsk lądowych państwa żydowskiego na ten obszar. Agencja Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie twierdzi, że swoje mieszkania opuścił już 1 mln osób. Jedna z głównych tras ewakuacji została w weekend zbombardowana; śmierć poniosło ok. 70 osób. „Bardzo martwimy się o los tych, którzy nie mogą się przemieścić. O rannych, chorych i personel medyczny” – przekazali w komunikacie działający na miejscu Lekarze bez Granic. Potrzeba ochrony cywilów i umożliwienie pomocy humanitarnej jest też podnoszona przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena w jego regularnych rozmowach telefonicznych z premierem Izraela Binjaminem Netanjahu. Amerykański przywódca zapewnia przy tym o „niezachwianym poparciu USA dla Izraela”.

Spodziewane wejście sił lądowych do Strefy Gazy wiąże się z nieprzewidywalnymi konsekwencjami dla regionu. Za pośrednictwem Organizacji Narodów Zjednoczonych Iran przekazał Izraelowi wiadomość, że przy takim obrocie spraw będzie zmuszony do interwencji, nie precyzując jednak, jak miałaby ona wyglądać. W ramach odstraszania Iranu i wspieranego przez niego szyickiego Hezbollahu Pentagon ogłosił wysłanie na wschodnie Morze Śródziemne grupy uderzeniowej z lotniskowcem USS „Dwight Eisenhower”, który ma dołączyć do znajdującego się na tym akwenie USS „Gerald Ford”. Zadecydowano też o ewakuacji części amerykańskiego personelu dyplomatycznego z Jerozolimy i Tel Awiwu. Bliskiego Wschodu nie opuszcza sekretarz stanu Antony Blinken, który był już w Arabii Saudyjskiej, Bahrajnie, Izraelu, Jordanii i Katarze.

Na Zachodnim Brzegu liczba zabitych wzrosła w weekend do 54. Na zarządzanym przez konkurującą z Hamasem frakcję Fatah terytorium Autonomii Palestyńskiej doszło do zamieszek po tym, jak izraelskie wojsko wezwało mieszkańców oblężonej Strefy Gazy do ewakuacji. Jak podaje ONZ, w ubiegłym tygodniu na Zachodnim Brzegu zginęło najwięcej Palestyńczyków od 2005 r., kiedy organizacja zaczęła prowadzić rejestry. Poprzedni rekord został pobity w październiku 2015 r. W całym miesiącu zginęło wówczas 47 osób. Od czasu ataku Hamasu na południowy Izrael siły izraelskie wzmacniają kontrolę nad Zachodnim Brzegiem, zamykając przejścia graniczne z Autonomią i punkty kontrolne między miastami. Przekonując, że niwelują w ten sposób ryzyko ataku ze strony Palestyńczyków. Ci jednak twierdzą, że władze izraelskie chcą w ten sposób wesprzeć żydowskich osadników.

A ci są wyjątkowo radykalni. W czwartek palestyńskie Ministerstwo Zdrowia informowało, że osadnicy zaatakowali kondukt pogrzebowy, zabijając dwóch mężczyzn. Na nagraniu wideo widać, jak izraelscy osadnicy wjechali samochodami w tłum, po czym zatrzymali się i otworzyli ogień. Skrajnie prawicowy minister spraw wewnętrznych Izraela Itamar ben Gewir ogłosił zamiar rozdania cywilom broni, w tym 10 tys. karabinków szturmowych. – Jeszcze przed katastrofą rozdaliśmy rekordową liczbę 27 tys. sztuk broni. Naszą polityką jest rozprowadzenie jak największej ich liczby – powiedział ben Gewir na konferencji prasowej, dodając, że jego ministerstwo „łagodzi restrykcje” dotyczące posiadania broni palnej.

Izrael obawia się eskalacji konfliktu, który może przerodzić się w wojnę na kilku frontach. Zwłaszcza w obliczu możliwości włączenia się do walk działającego na terytorium Libanu Hezbollahu. Na granicy izraelsko-libańskiej od ubiegłego tygodnia dochodzi do regularnych ostrzałów. W jednym z nich Izraelczycy zastrzelili dziennikarza Reutersa Issama al-Abdallaha. – Najważniejsze pytanie brzmi, jak daleko mogą posunąć się Izraelczycy i na co jest się w stanie zgodzić Hezbollah z Iranem – wskazuje w rozmowie z DGP Michael Young, analityk Carnegie Endowment for International Peace w Bejrucie. Na razie największym przegranym wydaje się premier Izraela. Opublikowane w piątek na łamach gazety „Ma’ariw” badanie wykazało, że partie opozycyjne zmiotłyby w wyborach koalicję Netanjahu. Kierowana przez Beniego Ganca Jedność Narodowa uzyskałaby 41 mandatów w 100-osobowym Knesecie, a Jest Przyszłość Ja’ira Lapida – 15. Likudowi „Bibiego” przypadłoby tylko 19 miejsc. Ganc jawi się także jako faworyt w walce o fotel premiera. 48 proc. badanych stwierdziło, że jest preferowanym kandydatem. Na Netanjahu wskazało 29 proc. ankietowanych. ©℗