Publicyści oczekują od rządu Netanjahu zemsty na Hamasie.

Izraelska prasa wciąż się zastanawia, jak to się stało, że Hamas zaskoczył jeden z najlepszych wywiadów świata. Padają porównania do początkowych porażek w wojnie Jom Kipur z 1973 r. i do likwidacji przez Niemców warszawskiego getta. Opozycyjne media wzywają do dymisji premiera Binjamina Netanjahu. Rosyjskojęzyczne z niesmakiem opisują satysfakcję, z jaką przyjęli atak ze Strefy Gazy kremlowscy propagandyści. Wszystkie żądają „rzucenia Hamasu na kolana”.

Awi Issacharoff, komentator dziennika „Jedi’ot Acharonot” i współtwórca serialu „Fauda”, zastanawia się, dlaczego premier nie rozkazał rozpoczęcia operacji lądowej w Strefie Gazy. „Czas półśrodków i pięknych słów minął. Izrael oczekuje zdecydowanych działań” – pisze, narzekając, że „Netanjahu nigdy nie był zwolennikiem zdecydowanych działań wojennych”. „Izraelskie kierownictwo włącznie z rządem Netanjahu chciało wierzyć, że Hamas przekształcił się z organizacji terrorystycznej w polityczną, z którą można się dogadać, a może nawet warto wzmocnić ją kosztem Autonomii Palestyńskiej” – dodaje. Nachum Barnea na łamach tej samej gazety wymienia cztery porażki, za które odpowiedzialne są struktury siłowe. Chodzi o klęskę wywiadu, klęskę ochraniających umocnienia na granicy z Gazą, łatwość, z jaką terroryści porywali zakładników, i powolną reakcję izraelskich wojskowych.

Rosyjskojęzyczne „Dietali” w redakcyjnym artykule zadają władzom kilka pytań: „Jak to się stało, że nikt, oprócz tych, kto pełnił służbę bezpośrednio na granicy, nie wiedział, co się dzieje? Gdzie było lotnictwo w pierwszych godzinach ataku? Gdzie były jednostki piechoty, zobowiązane przybyć na wezwanie? Dlaczego Armia Obrony Izraela (Cahal) nie przerzuciła sił z Judei i Samarii na granicę ze Strefą Gazy? W sobotni poranek, bez korków, to dwie godziny autobusem” – pisze gazeta. A Jurij Legkow na łamach tego samego medium wróży eksplozję teorii spiskowych podobną do tej, z jaką po 2001 r. zmierzyły się Stany Zjednoczone. „Czy można uwierzyć, by w szeregach Cahalu byli zdrajcy skłonni do przekazywania informacji Hamasowi albo Iranowi? Czemu nie, skoro istnieją ludzie pewni, że zamachy 11 września zorganizowały amerykańskie służby, a pandemia koronawirusa zaczęła się po upowszechnieniu łączności 5G” – czytamy. „Dietali” zauważają też komentarze kremlowskich propagandystów. Szczegółowo zostały one omówione w artykule „W Rosji napawają się, patrząc na zaatakowany Izrael”.

Ben Kaspit na łamach dziennika „Ma’ariw” porównuje atak z początkiem wojny Jom Kipur, gdy izraelskie władze dały się zaskoczyć i przez pierwsze dni nie odebrały wrogom inicjatywy. Gidi Weitz w opozycyjnym „Ha-Arecu” wzywa Netanjahu do dymisji, tak jak to w 1983 r. zrobił Menachem Begin po stratach, jakie poniosła izraelska armia podczas inwazji na Liban. Weitz dowodzi, że kompromitacja struktur siłowych to efekt kontrowersyjnych zmian w sądownictwie, w które Netanjahu zaangażował się tak, że stracił koncentrację na bezpieczeństwie. Rząd chce ograniczyć kompetencje sądów, co opozycja uznaje za atak na praworządność, dowód na autorytarne dążenia kierowanego przez premiera Likudu i powód do masowych protestów. Tę linię rozwija Attila Somfalwi w „Jedi’ot Acharonot”: „Netanjahu i jego partnerzy zniszczyli jedność narodu i wiarę Izraelczyków, że mają na kogo liczyć w trudnym czasie. Dziś stracili oni poczucie bezpieczeństwa. Wiedzą, że nie mogą już w sobotni poranek wyjść spokojnie na ulicę. Czy to nie katastrofa?”.

Ariel Kahana na łamach prorządowego dziennika „Jisra’el ha-Jom” nazywa konflikt „wojną o istnienie Państwa Izrael” i porównuje z walką o niepodległość w 1948 r. Jego zdaniem, jeśli Hamas nie zostanie pokonany, do walki włączy się Hezbollah i wspierający go Iran. „Powinniśmy przezwyciężyć ból i rozpocząć okrutną wojnę, bo innego kraju nie mamy” – pisze we wczorajszym wydaniu. Alon Goldstein w rosyjskojęzycznych „Wiestiach” porównuje sobotni atak z likwidacją warszawskiego getta. „Hamas to nowe wcielenie nazizmu i Izrael powinien postąpić z nim tak samo” – pisze publicysta. „To nie jest po prostu kolejna operacja wojskowa. To część znanej z historii eksterminacji narodu żydowskiego” – dodaje. „Powinniśmy zadać narodowi arabskiemu cios, który rzuci go na kolana. Aby ból dotarł do każdej rodziny, aby pożałowali dnia, kiedy przedarli się przez płot na granicy. Powinniśmy wyprowadzić decydujące uderzenie na Gazę, a jeśli będzie trzeba – na Liban i Iran” – pisze Goldstein. ©℗