W tym roku było to prawie 20 tys. z 70 tys. Tak duża liczba podaje w wątpliwość skuteczność bariery na granicy polsko-białoruskiej. Na drugim miejscu jest granica austriacko-niemiecka, na której od 2015 r. działają tzw. stałe kontrole graniczne, a na trzecim czesko-niemiecka. Zaskakiwać może to, że w ostatnich dwóch latach radykalnie wzrosła także liczba tych, którzy do Republiki Federalnej dostają się przez Szwajcarię.

Zwiększona presja migracyjna przekłada się na niemiecką politykę. I tak w ubiegłym tygodniu ministerstwo spraw wewnętrznych ogłosiło, że pod auspicjami Europol EMPACT (European Multidisciplinary Platform Against Criminal Threats) zostanie utworzona jednostka (tzw. Taskforce), która ma zwalczać przemyt ludzi. – Jestem bardzo wdzięczna za bliską współpracę z naszymi sąsiadami Polską i Czechami. Razem chcemy rozbić okrutny biznes gangów przemytniczych, które czerpią zyski z potrzeb ludzi i przemycają ich przez granice w sposób zagrażający życiu – mówiła Nancy Faeser, która szefuje niemieckiemu MSW. Trudno tych słów nie łączyć z tym, że już w najbliższy weekend w Hesji i Bawarii odbędą się wybory regionalne. W tym pierwszym kraju związkowym Faeser startuje i jest liderką swojej macierzystej partii SPD, ale prognozy wyborcze przewidują jej porażkę.

Niemieckie problemy z adaptacją tak dużej liczby przybyszów przekładają się m.in. na silny wzrost poparcia dla prawicowej Alternatywy dla Niemiec, która według sondaży jest już drugą siłą polityczną, a chce na nią głosować 20–23 proc. Niemców. Ubiegających się o azyl mocno skrytykował też lider opozycyjnej chadecji Friedrich Merz i nawet wypowiedzi centrolewicowej koalicji rządzącej stają się w tym obszarze coraz bardziej stanowcze. ©℗

ikona lupy />
Liczba migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę Niemiec i zostali ujęci / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe