Sąd w Kijowie zgodził się w sobotę na 60-dniowy areszt oligarchy Kołomojskiego, dawnego patrona kariery artystycznej i politycznej Wołodymyra Zełenskiego. Drogi oligarchy i prezydenta rozeszły się jeszcze przed rosyjską inwazją. Kołomojskiemu odebrano ukraińskie obywatelstwo, a Stany Zjednoczone nałożyły na niego sankcje. Teraz trafił do aresztu w ojczyźnie.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) i Biuro Bezpieczeństwa Ekonomicznego podejrzewają go o oszustwo i pranie pieniędzy. „Jak ustalono, w latach 2013–2020 Ihor Kołomojski zalegalizował ponad 0,5 mld hrywien (po obecnym kursie 55 mln zł – red.) poprzez ich wyprowadzenie za granicę przy wykorzystaniu infrastruktury kontrolowanych przez siebie instytucji bankowych” – oświadczyła SBU w wydanym w sobotę komunikacie. Sąd, ustalając środek zapobiegawczy, przychylił się do wniosku prokuratury, która zaproponowała 60 dni aresztu z możliwością opuszczenia go po wpłacie 510 mln hrywien (57 mln zł) poręczenia majątkowego. Obrona zapowiedziała odwołanie i dodała, że Kołomojski nie zamierza wpłacać kaucji. Na wniosek biznesmena posiedzenie sądu odbyło się bez udziału publiczności, w tym mediów.

Wieczorem do sprawy odniósł się Zełenski, choć bez wymieniania nazwisk. – Obronimy Ukrainę i przywrócimy wolność całej ziemi. Każdy z nas odczuje, że to będzie Ukraina na innych zasadach. Granice będą te same, demokracja pewnie podobnie burzliwa. Wolność, jak zawsze, jedna z największych w Europie. Ale na pewno bez wieloletniego „jak zawsze” wobec tych, którzy okradali Ukrainę i stawiali się ponad prawem i jakimikolwiek zasadami – mówił. Prezydent podziękował funkcjonariuszom za ich „zdecydowanie, by doprowadzić każdą ze spraw, które dekadami były hamowane, do sprawiedliwego rezultatu”. Poprzednio śledczy wchodzili do nieruchomości Kołomojskiego we wrześniu 2022 r. i w lutym 2023 r., w związku z podejrzeniami dotyczącymi nieprawidłowości w kontrolowanych przez niego spółkach naftowych. Wówczas część komentatorów uznała to jako krok mający udowodnić Unii Europejskiej, szykującej się do rozpoczęcia z Ukrainą rozmów akcesyjnych, że władze w Kijowie poważnie podchodzą do swoich obietnic walki z korupcją i dezoligarchizacji gospodarki.

Kołomojski, jeden z liderów środowisk żydowskich, ma za sobą długą drogę od patrona wejścia Zełenskiego do wielkiej polityki po oligarchę budzącego największe zainteresowanie krajowych służb i prokuratury. Podobny cykl przeszedł także w poprzedniej kadencji. W 2014 r. powołany na stanowisko szefa administracji obwodu dniepropetrowskiego pomógł obronić ten kluczowy ośrodek przemysłowy przed inspirowaną przez Rosję rebelią, finansując zarazem broniące Zagłębia Donieckiego bataliony ochotnicze. Wkrótce popadł w konflikt z prezydentem Petrem Poroszenką, którego administracja znacjonalizowała jego PrywatBank ze względu na liczne nieprawidłowości w procesie zarządzania instytucją. Kołomojski przeszedł do opozycji, rozglądając się za ruchami, które mogłyby rzucić Poroszence wyzwanie w kontekście wyborów prezydenckich w 2019 r. Po nieprzynoszącym efektów flircie ze skrajną prawicą postanowił odpowiedzieć na odzwierciedlone w sondażach zapotrzebowanie społeczeństwa na nowe twarze w polityce.

Wybór padł na Wołodymyra Zełenskiego, wziętego biznesmena z branży rozrywkowej, kabareciarza i aktora, który przez lata współpracował z należącą do Kołomojskiego telewizją 1+1. Motorem napędowym był serial „Sługa narodu”, w którym Zełenski wcielił się w rolę Wasyla Hołoborodki, nauczyciela, który przez przypadek zostaje prezydentem i oczyszcza kraj z korupcji i oligarchii. Niesiony serialową popularnością Zełenski w cuglach pokonał Poroszenkę, z naruszeniem konstytucji rozwiązał parlament, a sklecona w pośpiechu partia Sługa Narodu jako pierwsza w historii Ukrainy zdobyła samodzielną większość w parlamencie. Kołomojski liczył na odzyskanie PrywatBanku, ale prezydent w 2020 r., nie bez nacisków zachodnich instytucji, przeforsował ustawę, która uniemożliwiła jego zwrot. Od tej pory drogi Zełenskiego i Kołomojskiego się rozeszły. Dodatkowo interesami oligarchy zainteresował się Waszyngton, nakładając na niego sankcje za udział w korupcji. ©℗