W rachunku krzywd doświadczanych przez Ukrainę z powodu rosyjskiej inwazji warto pamiętać o zniszczeniach tamtejszej tkanki naukowej i akademickiej. Już są to straty znaczne. A wraz z trwającą wojną ich wymiar będzie się – niestety – zwiększał.

Pierwsze podsumowanie wpływu konfliktu na życie naukowe Ukrainy przedstawili ekonomiści Ina Ganguli (Uniwersytet Stanu Massachusetts w Amherst) oraz Fabian Waldinger (Uniwersytet Ludwika Maksymiliana w Monachium). Najwidoczniejszym skutkiem rosyjskiej inwazji jest znaczący spadek publikacji pracowników ukraińskich uczelni: o 10 proc. Niby niewiele, ale trzeba pamiętać, że „cykl produkcyjny” takich prac jest długi i liczy się go w miesiącach (często wręcz kilkunastu). Prawdziwy rozmiar tej „dziury” zapewne dopiero zobaczymy.

Wielka fala uchodźców wojennych z Ukrainy objęła także – siłą rzeczy – akademików. Aby zmierzyć rozmiar tego zjawiska, Ganguli i Waldinger stworzyli bazę danych tych naukowców, którzy w roku poprzedzającym wojnę pracowali na ukraińskich uczelniach i jednocześnie publikowali prace w świecie anglojęzycznym. Ekonomiści wyróżnili 535 takich autorów związanych przed 2022 r. z setką najlepszych uczelni nad Dnieprem. Okazuje się, że po rozpoczęciu działań wojennych z Ukrainy wyjechało 6 proc. z nich. Ten – dość niski – odsetek wyjazdów zaskoczył badaczy. W swojej pracy tłumaczą go za pomocą trzech hipotez.

Pierwsza wskazuje na obiektywną trudność związaną z zakazem wyjazdu mężczyzn w wieku poborowym. Ale wprowadzenie stanu wojennego nie tłumaczy wszystkiego. W rzeczywistości ten zakaz podlega wielu wyjątkom (wyjechać mogli np. ojcowie rodzin wielodzietnych), na dodatek bywał i bywa obchodzony. To prowadzi do dwóch kolejnych hipotez. Jedna z nich głosi, że akademicy należą do tej grupy społecznej, która wyjeżdża niechętnie, obawiając się faktycznej deklasacji (z pisania o fizyce kwantowej do pracy na budowie przechodzi się niełatwo). Wyjeżdżają więc raczej wtedy, gdy mają zapewniony obiecujący punkt zaczepienia odpowiadający ich aspiracjom. Ale o taką posadę na zachodnich uczelniach nie jest tak łatwo. Ostatnia hipoteza tłumacząca, dlaczego z Ukrainy wyjechało (jak dotąd) tak niewielu topowych akademików, wskazuje na to, że – być może – jest w tej populacji istotnie wyższa od przeciętnej gotowość do walki w obronie ojczyzny i do niezostawiania swojego kraju w potrzebie.

Kolejnym wymiarem zniszczeń naukowej tkanki Ukrainy jest destrukcja akademickiej infrastruktury: ekonomiści szacują, że kampusy i budynki 22 ze 100 najważniejszych ukraińskich uczelni zostały zniszczone i uszkodzone. Na koniec warto wspomnieć o pozrywanych sieciach współpracy. To problem dotyczący oczywiście relacji Ukraina–Rosja i Ukraina–Białoruś. Przed wojną było bowiem tak, że ukraińska akademia była organicznie powiązana z obiegiem naukowym dawnego Związku Radzieckiego. Po lutym 2022 r. ten kierunek zamarł, a Ganguli i Waldinger mierzą to znacznym spadkiem (minus 30–40 proc.) prac akademickich współpisanych przez ukraińsko-rosyjskie i ukraińsko-białoruskie zespoły. Jednocześnie nie jest tak, że w ich miejsce rozkwitła współpraca ukraińsko-zachodnia. Może jedynie z wyjątkiem kolaboracji z autorami z Europy Wschodniej (Polska), gdzie liczba wspólnych prac zwiększyła się o kilka procent. ©Ⓟ

Wielka fala uchodźców z Ukrainy objęła także – siłą rzeczy – akademików. Po rozpoczęciu działań wojennych wyjechało 6 proc. z nich. Ten niski odsetek zaskoczył badaczy