Od dwóch tygodni w Szwecji i Danii regularnie dochodzi do incydentów palenia Koranu. W efekcie Sztokholm zaostrza kontrole graniczne.

Od dwóch tygodni w Szwecji i Danii regularnie dochodzi do incydentów palenia świętej dla muzułmanów księgi. W Szwecji za co najmniej trzy podpalenia odpowiada Salwan Momika – uchodźca z Iraku, który twierdzi, że protestuje przeciwko islamowi. W Danii, gdzie doszło do spalenia 10 egzemplarzy Koranu, nastroje podsycali Duńscy Patrioci. Skrajnie prawicowa grupa aktywistów organizowała demonstracje przeciwko – jak sami mówili – „islamizacji” społeczeństw nordyckich.

Łagodne prawo

Jako pierwsze zareagowały władze Szwecji. Przyjęły ustawę umożliwiającą przeprowadzanie rewizji osobistych oraz pojazdów bez podania przyczyny. W końcu zeszłego tygodnia Szwecja zdecydowała się przywrócić zaostrzone kontrole graniczne. Podobne kroki podjęli Duńczycy, którzy wprowadzili zaostrzone kontrole na razie do 10 sierpnia, z możliwością ich przedłużenia.

Władze obu państw obawiają się bowiem kolejnych incydentów, a nawet zamieszek na tle religijnym, zwłaszcza że przepisy zarówno w Danii, jak i w Szwecji nie penalizują niszczenia świętych ksiąg. W Szwecji prawo o bluźnierstwie, które mogłoby zostać wykorzystane do ukarania za spalenie Koranu, zostało zniesione już w 1970 r. W Danii nastąpiło to w 2017 r.

Nielegalne jest w tych krajach obrażanie kogoś z powodu pochodzenia etnicznego lub orientacji seksualnej, ale palenie książek – niezależnie od ich przeznaczenia i roli – nie jest karane.

Rządom obu państw w zahamowaniu protestów nie pomaga też prawo dotyczące zgromadzeń publicznych. W Szwecji, żeby zorganizować protest, należy uzyskać zezwolenie od policji. Odmowa może nastąpić wyłącznie, gdy jest zagrożone bezpieczeństwo publiczne w miejscu, w którym się on odbywa. W Danii natomiast protestujący jedynie muszą poinformować służby.

Wstrzymywanie się nie opłaci

Choć oba rządy potępiły palenie Koranu, podobnie jak przedstawiciele instytucji europejskich, to nie uspokoiło to społeczności muzułmańskiej na całym świecie. Spalenie Koranu jest postrzegane przez wyznawców islamu jako jeden z największych aktów zniewagi i bluźnierstwa, który powinien zostać surowo ukarany.

W lipcu podobne incydenty wywołały zamieszki w Bagdadzie, gdzie próbowano sforsować ambasadę Szwecji. Tym razem niszczenie Koranu w Szwecji i Danii zostało potępione przez rządy m.in. Iranu, Jordanii, Arabii Saudyjskiej, Kataru, Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz Turcji.

Ten ostatni kraj ma dziś dla Sztokholmu szczególne znaczenie ze względu na znajdujący się w tureckim parlamencie wniosek o członkostwo Szwecji w NATO.

Duńsko-szwedzki populistyczny działacz polityczny Rasmus Paludan, który od 2017 r. przeprowadza akcje palenia Koranu, stwierdził niedawno, że robi to z uwagi na wciąż niezaakceptowany przez Ankarę wniosek o członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim.

Akcesja Szwecji w NATO zagrożona?

W opinii Karoliny Wandy Olszowskiej z Instytutu Badań nad Turcją na Uniwersytecie Jagiellońskim incydenty nie wpłyną na sam proces akcesyjny Szwecji.

– W Turcji ta sprawa jest komentowana, jest sprzeciw prezydenta, oburzenie społeczne, bo Koran jest bardzo ważny dla muzułmanów, ale prezydentowi Recepowi Tayyipowi Erdoğanowi nie opłacałoby się w tym momencie wstrzymywać akcesji Szwecji do NATO – ze względów ekonomicznych i politycznych. Głównym problemem dla prezydenta Turcji jest dziś kondycja gospodarki. Tu pomóc mu może właśnie zbliżenie z Zachodem, a nie konflikt – ocenia analityczka.

Według niej Turcy nie łączą jednak incydentów palenia Koranu z potencjalnymi prowokacjami ze strony Rosji, co sugerowały media, a obwiniają za nie wyłącznie władze w Sztokholmie.

W pozostałych krajach UE na razie nie odnotowano podobnych protestów antyislamskich czy prób palenia Koranu, choć służby m.in. we Francji, w Belgii czy Niemczech, gdzie są obecne prężnie działające środowiska muzułmańskie, zapewniają o monitorowaniu sytuacji.

Rządy Szwecji i Danii zastanawiają się nad zmianą przepisów dotyczących utrzymania porządku publicznego, w tym organizacji demonstracji. Oba kraje wykluczają na razie możliwość prawnego zakazania palenia świętych ksiąg. ©℗