Jak donosi dla PAP Marcin Mazur, w piątek wieczorem 19-letni Palestyńczyk zginął od ran postrzałowych. Stało się to podczas starć z izraelskimi osadnikami na Zachodnim Brzegu. Trochę ponad 10 lat temu w położonym w pobliżu Jerozolimy lesie 16-letni Palestyńczyk został spalony żywcem. Czy pamiętamy, co się działo później?

Polska Agencja Prasowa, powołując się na agencję Associated Press, donosi, że mieszkańcy przekazali informację o izraelskich osadnikach, którzy weszli do położonej w pobliżu Ramallah wioski Burka, rzucali kamieniami i podpalali samochody. "Młodzież z wioski wyszła im naprzeciw, używając kamieni. Osadnicy otworzyli ogień, zabili jedną osobę i ranili innych" – miał powiedzieć jeden ze świadków, którego cytuje AP.

Według portalu Times of Israel Palestyńczyka najprawdopodobniej zastrzelili żydowscy osadnicy z pobliskiego nielegalnego osiedla Oz Zion.

Wzrost przemocy ze strony żydowskich osadników. Dziś i lata temu

Wcześniej, w piątek, w wyniku działań żołnierzy Sił Obronnych Izraela (IDF) zginął na Zachodnim Brzegu 18-letni Palestyńczyk. Obie śmierci wpisują się w generalny wzrost przemocy ze strony żydowskich osadników. Jak podała ONZ, w ciągu ostatniego pół roku doszło już do prawie 600 ataków na Palestyńczyków i ich mienie.

Latem 2014 roku świat obiegła inna wiadomość - o porwaniu trzech młodych Izraelczyków. Późnymi wieczorami i nocami izraelskie wojsko przeszukiwało palestyńskie domy. Aresztowania trwały tygodniami. Palestyńczycy, z którymi wówczas rozmawiałam w Betlejem, Bajt Dżala i Bajt Sahur, mieli nadzieję że porwani zostaną odnalezieni żywi.– Nie chcemy trzeciej Intifady - mówili. Niestety, nastolatków odnaleziono martwych, a informacja o zabójstwie zaogniła i tak już trudną sytuację.

Niedługo później, w położonym w pobliżu Jerozolimy lesie, znaleziono ciało spalonego żywcem 16-letniego Palestyńczyka.

Od osadników do spadających rakiet

Wtedy również trwały ataki ze strony osadników. Nadciągający dużymi grupami rzucali kamieniami w ludzi i w samochody, strzelali do zbiorników z wodą, blokowali ulice, podpalali drzewka oliwne. Aresztowani Palestyńczycy byliprzetrzymywani w aresztach bez wyroku sądowego.

– W wyniku pierwszej intifady straciliśmy dużo ziemi. Izrael zabrał nam najpiękniejsze miejsca. Chcieliśmy je odzyskać, ale przez drugą intifadę straciliśmy jeszcze więcej. Kiedy latają kule i giną ludzie, wtedy nie myślisz o ziemi. Myślisz o tym, żeby przeżyć. Jeśli dojdzie do trzeciej intifady, Izrael nie tylko zabierze nam jeszcze więcej ziemi, ale także aresztuje i pozbawi życia wielu z nas– mówił mi przerażony możliwością eskalacją konfliktu młody palestyński lekarz.

Wraz z nim obserwowałam z dachu rakiety spadają na Har Gelo, Gelo i Jerozolimę - trzy miasteczka są oddalone od nas o zaledwie kilka kilometrów w linii prostej.

Bombardowania, które mogą powrócić

Niedługo po rakietach, izraelskie wojsko rozpoczęło ofensywę lądową w Strefie Gazy.

Od tego czasu doniesienia o kolejnych zabitych były głównym tematem wiadomości. Bombardowania, ranne dzieci, płaczące kobiety i mężczyźni wspominający pierwszą i drugą intifadę. Więcej zabójstw i więcej aresztowań. Na ulicach znajomi dzielili się ze mną informacjami o zamiarach kupienia broni. Chcieli być w stanie bronić swoich najbliższych. W razie konieczności.

Dziś, gdy wracają do mnie tamte słowa, zastanawiam się, czemu wciąż i wciąż taką konieczność wywołujemy. Dlaczego historia tak bardzo lubi toczyć się kołem. I jak szerokie koło zatoczy tym razem. Nie tylko w Izraelu i Palestynie.