Atak na burmistrza, podpalone budynki i splądrowane sklepy. Zaledwie kilka miesięcy po demonstracjach związanych z reformą emerytalną kraj znów pogrążył się w chaosie.

„Nienawidzimy policji!” – krzyczą od ubiegłego tygodnia na ulicach francuskich miast uczestnicy zamieszek, które wybuchły po śmierci 17-letniego Nahela M. Pochodzący z rodziny imigrantów chłopak został zastrzelony przez funkcjonariusza policji we wtorek w podparyskim Nanterre. – To niewytłumaczalne i niewybaczalne. Nic nie usprawiedliwia śmierci młodego człowieka – mówił prezydent Emmanuel Macron. Polityk przełożył planowaną na wczoraj wizytę w Niemczech, by – jak wskazywała telewizja France24 – „zmierzyć się z największym kryzysem przywództwa od czasu protestów żółtych kamizelek w 2018 r.”.

Minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin obiecywał, że „zwycięży republika, a nie uczestnicy zamieszek”. Kilka dni wcześniej przyznawał jednak, że krążące w sieci nagranie sceny zabójstwa jest „niezwykle szokujące”. Demonstracje, które rozpoczęły się na początku ubiegłego tygodnia w Nanterre, szybko rozlały się na ulice innych miast. Do starć z policją doszło m.in. w Nicei, Paryżu, Marsylii, Strasburgu i Tuluzie.

Na przedmieściach Clichy-sous-Bois w ogniu stanął ratusz, a w Aubervilliers – zajezdnia autobusowa. Wandale palili samochody, plądrowali sklepy znanych marek i dewastowali restauracje w centrach miast. Choć ministerstwo spraw wewnętrznych informowało, że w weekend poziom przemocy zaczął spadać, w nocy z soboty na niedzielę doszło do ataku na dom Vincenta Jeanbruna, burmistrza podparyskiego L’Haÿ-les-Roses. „O 1.30, kiedy byłem w ratuszu, wjechali samochodem w moją rezydencję. Podpalili dom, w którym spała moja żona i dwoje małych dzieci” – napisał polityk Partii Republikańskiej. Kobieta i jedno z dzieci zostali ranni.

Na budynkach w całym kraju pojawiły się napisy „zemsta za Nahela”. Chłopak został zatrzymany przez policję za złamanie przepisów ruchu drogowego. Był za młody, by samodzielnie prowadzić samochód. Kiedy próbował uciec, jeden z funkcjonariuszy strzelił do niego z bliskiej odległości. Prokurator Pascal Prache poinformował, że Nahel zginął od pojedynczego strzału w klatkę piersiową.

Policja początkowo podawała, że funkcjonariusz strzelił do nastolatka, gdy ten próbował go przejechać kierowanym przez siebie mercedesem. Taką wersję wydarzeń obaliła publikacja nagrania, które zostało zweryfikowane przez francuskie agencje informacyjne. Na filmiku widać, że dwaj policjanci stoją obok samochodu, a jeden z nich celuje bronią w kierowcę. – Dostaniesz kulkę w głowę – słychać w tle. Funkcjonariusz przebywa w areszcie podejrzany o zabójstwo. Śmierć Nahela sprowokowała brutalne zamieszki. Od ubiegłego tygodnia każdej nocy zatrzymywanych jest co najmniej kilkuset uczestników. W niedzielę było ich 700, dzień wcześniej – 1300. Minister sprawiedliwości Éric Dupond-Moretti wskazywał w sobotę, że 30 proc. zatrzymanych to nieletni, a zdaniem ministra Darmanina średnia wieku aresztowanych to zaledwie 17 lat.

By poradzić sobie z zamieszkami, w całym kraju wysłano na ulice 45 tys. funkcjonariuszy policji, prawie cztery razy więcej niż w pierwszych dniach protestów. Do pracy wyruszyły także elitarne jednostki wyspecjalizowane, które z pomocą pojazdów opancerzonych i helikopterów miały pomóc w uspokojeniu sytuacji w Lyonie, Marsylii i Paryżu. Rząd obawiał się powtórki z trwających trzy tygodnie burd, do których doszło w 2005 r. po śmierci dwóch chłopców, również pochodzenia migranckiego, podczas policyjnego pościgu. Zginęło wówczas trzech cywilów, a 126 policjantów i strażaków zostało rannych. Rodzina Nahela i jej prawnicy nie oskarżają policji o atak na tle rasowym, a Mounia M., matka ofiary, powiedziała, że winę ponosi nie policja, ale jeden jej funkcjonariusz. Jednak po lewicowej stronie sceny politycznej słychać oskarżenia, że kolejna śmierć w wyniku interwencji jest dowodem na przesadną brutalność funkcjonariuszy. „Odmowa zatrzymania się jest niezgodna z prawem, ale kodeks karny nie przewiduje śmierci jako kary” – napisał Manuel Bauer, poseł lewicowej Niepokornej Francji.

Z podobnymi zarzutami policja znad Sekwany mierzy się od dawna, choć rzadko pochodzą one z ust miejscowych polityków. Na skalę zjawiska zwracały za to uwagę Amnesty International i Rada Europy podczas niedawnych zamieszek wywołanych podwyższeniem wieku emerytalnego. Z kolei w ostatni piątek rzeczniczka wysokiego komisarza ONZ ds. praw człowieka Ravina Shamdasani powiedziała, że Paryż „powinien poważnie zająć się kwestią dyskryminacji rasowej”. Sebastian Roché z uniwersytetu Sciences-Po zauważył w niedawnej rozmowie z „Foreign Policy”, że francuska policja rani i zabija więcej osób niż funkcjonariusze w pozostałych państwach Unii Europejskiej, i przekonywał, że sposób radzenia sobie z zamieszkami bywa przeciwskuteczny. Minister Darmanin na tego typu zarzuty przypomniał jednak, że policja ma obowiązek interweniować, a jej funkcjonariusze „wykazują się wielką odwagą”. ©℗