Współpracownicy Trumpa mówili, że ich szef uwielbia zdobywać trofea, żeby potem się z nimi obnosić. Mogły to być kobiety, celebryckie znajomości, okładki czasopism. Albo sekrety państwowe.

21 stycznia 2021 r., dzień po zaprzysiężeniu prezydenta Bidena, odchodząca ekipa Białego Domu w gorączkowym pośpiechu pakowała rzędy pudeł z dokumentami, które jej szef gromadził w swoim apartamencie w ostatnich miesiącach rządów. Ludzie z otoczenia Donalda Trumpa między sobą enigmatycznie nazywali je „jego papierami”, ale każdy miał świadomość, że to materiały niejawne – nie wyłączając tych z oznaczeniem „top secret” – których przechowywanie i udostępnianie podlega surowym zasadom. Po wyborach główny radca administracji wielokrotnie upominał zresztą bliskich współpracowników Trumpa, że wszelkie dokumenty, które przewinęły się przez Gabinet Owalny, zgodnie z ustawą są własnością państwową, a ich miejsce jest w Archiwach Narodowych – federalnej agencji sprawującej pieczę nad rządowymi i historycznymi aktami. Oficjalne instrukcje zbywano jednak wymówkami albo zwyczajnie ignorowano. Na polecenie eksprezydenta 80 pudeł poleciało więc śmigłowcami Marine One do Mar-a-Lago, luksusowego ośrodka wypoczynkowego na Florydzie, gdzie mieści się jego rezydencja. Ponieważ przeprowadzka odbywała się w szalonym pędzie (Trump do ostatniej chwili wzbraniał się przed oddaniem władzy), personel nie wiedział, co zrobić z tak delikatnym, lecz pokaźnych rozmiarów transportem.

ikona lupy />
Donald Trump w swoim klubie golfowym w Bedminster w New Jersey kilka godzin po usłyszeniu zarzutów, 13 czerwca 2023 r. Poniżej pudła z tajnymi dokumentami w toalecie w Mar-a-Lago / Getty Images / fot. Jabin Botsford/The Washington Post via Getty Images

Pudła rozpoczynają wtedy wędrówkę po posiadłości. Najpierw lądują na podium w biało-złotej sali balowej, gdzie odbywają się wesela i gale fundraisingowe. Trzy miesiące później trafiają do biurowej części ośrodka, ale nie postoją tam długo, bo sztabowcy Trumpa narzekają, że brakuje im miejsca do pracy. Jego asystenci wciskają więc dokumenty do niewielkiej toalety z okazałym żyrandolem, by ostatecznie załadować je do magazynku ulokowanego obok schowków z pościelą i alkoholem. W akcie oskarżenia przeciwko eksprezydentowi specjalny prokurator Jack Smith i jego zespół odnotowują, że goście Mar-a-Lago mogli bez problemu dostać się tam z różnych zakątków obiektu – najłatwiej przez wejście prowadzące na basen, które prawie zawsze pozostawało otwarte.

Śledczy ustalili, że od stycznia 2021 r. do sierpnia 2022 r., kiedy FBI w końcu je skonfiskowało, w Mar-a-Lago urządzono ponad 150 imprez, które przyciągnęły dziesiątki tysięcy gości. Do nich należy jeszcze doliczyć ok. 500 stałych bywalców posiadłości, którzy mogą bez ograniczeń wylegiwać się na zamkniętej plaży, pluskać w jacuzzi i obracać się w elitarnym tłumie. Lista członków klubu Mar-a-Lago obejmuje m.in. potentatów nieruchomościowych, szychy z Wall Street, właścicieli drużyn sportowych i lobbystów wszystkich wpływowych branż. Żeby się na niej znaleźć, trzeba wyłożyć z góry 200 tys. dol. i uzyskać akceptację specjalnej komisji. Członkowie muszą też wydawać co roku minimum 15 tys. na usługi ekstra (jak kolacje w restauracji), jeśli nie chcą stracić przywilejów. „Zagraniczne rządy płacą miliony, żeby infiltrować amerykańską administrację i zdobywać sekrety, źródła i metody. Jeszcze więcej płacą nasi najbardziej zapiekli wrogowie. Co za okazja – zapłacić 200 tys. dol. za wstęp do Mar-a-Lago i mieć łatwy dostęp do najtajniejszych dokumentów!” – ironizował na Twitterze Norman Ornstein, politolog, ekspert konserwatywnego think tanku American Enterprise Institute.

Co gorsza, jak na posiadłość, która nieformalnie pełniła funkcję zimowego Białego Domu, jej ochrona pozostawiała wiele do życzenia, o czym świadczyły głośne incydenty z intruzami. W kwietniu 2019 r., kiedy Trump zaliczał kolejne dołki na polu golfowym, policja aresztowała 32-letnią Chinkę, która weszła na teren obiektu, udając członkinię klubu. Kobieta miała przy sobie cztery komórki, dwa paszporty, laptop i pendrive ze złośliwym oprogramowaniem. Secret Service, służba odpowiedzialna za bezpieczeństwo prezydenta, przyznała wówczas, że nie sprawdza osób odwiedzających Mar-a-Lago – prześwietla tylko te, które znajdą się w pobliżu głowy państwa. To, kto ma wstęp na teren posiadłości, uważała za domenę zarządzających nią. Chinka trafiła na osiem miesięcy do więzienia, po czym została deportowana do ojczyzny. Dwa lata po jej wyskoku na jaw wyszła sprawa 33-letniej Ukrainki, która krążyła po imprezach w Mar-a-Lago, podając się za spadkobierczynię dynastii Rothschildów. Na jednym ze zdjęć zapozował z nią sam Trump. Jak ustaliło FBI, kobieta miała powiązania z rosyjską mafią. Pod koniec 2022 r. kanadyjskie media podały, że została zastrzelona przed hotelem w Montrealu.

Beztroska, z jaką eksprezydent podchodził do poufnych dokumentów, szokuje tym bardziej, że zawierały one newralgiczne tajemnice: informacje dotyczące obronności i zdolności bojowych USA oraz innych państw, materiały na temat narodowego programu nuklearnego, plany odwetu na wypadek ataku obcych wojsk, analizy słabości systemów obronnych krajów Zachodu. Jest tam dorobek całej społeczności wywiadowczej Ameryki – z CIA, Pentagonem i National Security Agency na czele. „Ujawnienie tych tajnych dokumentów bez uprawnienia mogłoby narazić na ryzyko bezpieczeństwo narodowe Stanów Zjednoczonych, relacje zagraniczne, bezpieczeństwo sił zbrojnych USA, informatorów oraz trwałą skuteczność metod gromadzenia poufnych informacji wywiadowczych” – napisała prokuratura w akcie oskarżenia. Matt Tait, ekspert w sprawach cyberbezpieczeństwa i były pracownik brytyjskiego wywiadu elektronicznego GCHQ, na podstawie klauzul, dat i nazw zawłaszczonych przez Trumpa materiałów podjął próbę odkodowania, jakiego rodzaju informacje mogą się w nich kryć. Według niego wśród dokumentów ze znakiem „top secret” prawdopodobnie znalazły się m.in. scenariusze uderzenia militarnego na Iran, ocena potencjału atomowego Rosji oraz raporty na temat tureckich operacji w Syrii.

Patrzcie na to

Zgodnie z oczekiwaniami Trump stawił się we wtorek w sądzie w Miami, by za pośrednictwem swojego prawnika oświadczyć, że nie przyznaje się do winy. Ożywił się dopiero po powrocie do swojej posiadłości w New Jersey, gdzie tłum odśpiewał mu „Happy Birthday” z okazji 77. urodzin, które przypadały następnego dnia. W odpowiedzi zgromadzeni usłyszeli dobrze znaną, chaotyczną opowieść o tym, że były prezydent jest ofiarą politycznej nagonki sterowanej przez najwyższe gremia Partii Demokratycznej. Groził, że po powrocie do Białego Domu powoła „specjalnego prokuratora, który weźmie się za najbardziej skorumpowanego prezydenta w historii Joego Bidena i całą przestępczą rodzinę Bidenów”. – Unicestwię tajny układ (deep state) – huczał Trump.

31 z 37 zarzutów, które postawili mu federalni śledczy, odnosi się do naruszenia ustawy o szpiegostwie z 1917 r. Wbrew temu, co sugeruje jej nazwa, nie jest to jedynie bat na obcych agentów i ich tajnych współpracowników. Kryminalizuje też przechowywanie bez upoważnienia poufnych materiałów związanych z bezpieczeństwem narodowym, ustanawiając za to karę do 10 lat więzienia. Jak dotąd na mocy tej ustawy oskarżano przede wszystkim sprawców wycieków, nierzadko powołujących się na interes publiczny. Osiem takich spraw przypadło na rządy Baracka Obamy (to więcej niż za wszystkich poprzednich administracji razem wziętych), w tym przeciwko Chelsea Manning, żołnierce, która przekazała dokumenty wywiadu WikiLeaks, oraz Edwarda Snowdena ściganego za ujawnienie programu masowej inwigilacji NSA. Również za Trumpa ustawa o szpiegostwie była używana do penalizowania sygnalistów. Szerokim echem odbiło się zwłaszcza skazanie Reality Winner – 25-letniej, zatrudnionej przez firmę zewnętrzną tłumaczki NSA, która w 2018 r. przesłała portalowi The Intercept poufne raporty na temat rosyjskiej ingerencji w wygrane przez Trumpa wybory prezydenckie. Wyrok, jaki usłyszała – pięć lat i trzy miesiące więzienia – to najsurowsza kara, jaką wymierzyły do tej pory sądy za bezprawne udostępnienie rządowych informacji mediom.

Prokuratura nie znalazła dowodów, że eksprezydent przekazywał komuś tajne materiały, lecz trudno mieć pewność, iż nikt nie zajrzał do pudeł, gdy stały w łazience czy sali balowej. „Nie można wykluczyć, że obce agencje wywiadowcze, które są w stanie zrobić dużo, by zdobyć tego rodzaju informacje, uzyskały dostęp do dokumentów dzięki zainicjowaniu kontaktów z personelem Mar-a-Lago lub innymi osobami z orbity Trumpa, którym pokazywał lub opisywał materiały” – piszą ekspertki ośrodka Just Security Tess Bridgeman i Brianna Rosen.

Wiadomo też, że przynajmniej dwukrotnie były lokator Białego Domu chwalił się dokumentami na prywatnych spotkaniach. Latem 2021 r., podczas wywiadu w klubie w New Jersey, wymachiwał kartkami papieru, na których – wedle jego słów – był opracowany przez Pentagon plan ataku na Iran (rozmowa została nagrana). – To tajna informacja, patrzcie, patrzcie na to – zachęcał swoich rozmówców eksprezydent. Innym razem pokazał jednemu z kampanijnych sponsorów mapę wojskową, jednocześnie przyznając, że nie powinien tego robić.

„Społeczność wywiadowcza może być teraz w trudnej sytuacji, w której musi założyć, że część informacji została przechwycona i trzeba ograniczyć potencjalne konsekwencje, co oznaczałoby np. rezygnację z kluczowych programów czy źródeł” – podsumowują Bridgeman i Rosen. Nie wykluczają też, że agencje wywiadowcze jeszcze nie zorientowały się, że brakuje więcej poufnych dokumentów lub że Trump wciąż nie zwrócił wszystkich.

Groteskowy taniec

Wydobywanie zastrzeżonych materiałów z Mar-a-Lago było rozwleczoną sagą, w której napięcie wzrastało wraz ze stężeniem kłamstw, uników i wykrętów Trumpa. Urzędnicy Archiwów Narodowych po półrocznych – zakończonych odzyskaniem tylko małej części pudeł – zabiegach przekazali sprawę organom ścigania. Pod koniec marca 2022 r. FBI wszczęła formalne dochodzenie dotyczące przywłaszczenia sobie poufnej dokumentacji rządowej, lecz widmo zarzutów nie zmartwiło Trumpa na tyle, by przestał kluczyć. Wręcz przeciwnie – w groteskowy taniec ze śledczymi wciągał coraz więcej osób. Swoim prawnikom rzucał pomysły, by po prostu zignorować sądowe wezwanie do zwrotu dokumentów. – Nie chcę, aby ktokolwiek grzebał w moich pudłach – nalegał. Jednemu z nich, M. Evanowi Corchoranowi, który prawdopodobnie będzie ważnym świadkiem prokuratury podczas procesu, zasugerował nawet, by pozbył się papierów, jeśli dopatrzyłby się w nich czegoś, co mogłoby zaszkodzić eksprezydentowi. Zresztą Corchoran sam padł ofiarą gierek w Mar-a-Lago. Dzień przed tym, jak zjawił się w Palm Beach, by zinwentaryzować trzymane tam dokumenty, Trump kazał swojemu osobistemu asystentowi schować przed nim 64 pudła stojące w magazynku, żeby uniemożliwić wykonanie wezwania sądowego. W ten sposób dorobił się serii zarzutów dotyczących utrudniania pracy wymiarowi sprawiedliwości. Za bezwarunkową lojalność wobec eksprezydenta zapłacił też jego asystent, 40-letni weteran marynarki Walt Nauta, który jest drugim oskarżonym w tej sprawie.

Całą farsę przerwało dopiero przeszukanie Mar-a-Lago przez agentów FBI w sierpniu 2022 r.

Amerykańscy komentatorzy nie ustają w domysłach, czym kierował się były prezydent, odmawiając zwrotu pudeł. Akt oskarżenia nie oferuje odpowiedzi, lecz dostarcza kolejnych sugestii, że wszystko, co miało jakąś wartość, Trump traktował jak osobiste łupy, które w przyszłości będzie można wymienić na coś cenniejszego albo które będzie można użyć, by odegrać się na rywalu. A przywileje gospodarza Białego Domu dawały mu niezliczone możliwości pozyskiwania takiej waluty.

Od początku swojej burzliwej kadencji Trump demonstrował, że nie uznaje tradycyjnych granic między sferą państwową a prywatną, traktując urząd jako marketingowy wehikuł dla własnych przedsięwzięć biznesowych i politycznych. Lobbyści i kampanijni sponsorzy regularnie wydawali dziesiątki tysięcy dolarów na noclegi, ostrygi i masaże w jego hotelach. Ten w Waszyngtonie stał się nieformalną bazą dyplomatów, polityków i emisariuszy obcych rządów, szczególnie z Półwyspu Arabskiego – ambasady Kuwejtu i Bahrajnu wyprawiały w „prezydenckiej sali balowej” przyjęcia z okazji Dnia Niepodległości, a lobbyści reżimu Saudów hurtowo rezerwowali najdroższe apartamenty na długie miesiące. Komisja kontroli Izby Reprezentantów policzyła w 2022 r., że w ciągu czterech lat oficjele najrozrzutniejszych państw – Malezji, Arabii Saudyjskiej, Kataru, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Turcji i Chin – łącznie nabili w stołecznym hotelu rachunek na ponad 750 tys. dol. Przywódca Ameryki nie widział w tym konfliktu interesu.

Sam dbał, by wycisnąć jak najwięcej z marketingowego potencjału, jaki wiązał się z jego urzędem, często wykonując oficjalne obowiązki w swoich komercyjnych posiadłościach na Florydzie i w New Jersey, a relaksując się najchętniej na polach golfowych w Szkocji.

Ale jest jeszcze bardziej małostkowy aspekt tej łapczywości. Współpracownicy Trumpa mówili, że ich szef uwielbiał zdobywać trofea, żeby potem się z nimi obnosić. Mogły to być kobiety, nieruchomości, celebryckie znajomości, okładki czasopism. Albo sekrety państwowe. „Myślę, że są dla niego jak trofea, które pokazuje wokół, mówiąc: patrzcie, co tu mam” – przekonywał w rozmowie z ABC News Chris Christie, dawny sojusznik Trumpa, a obecnie jego przeciwnik i kontrkandydat do republikańskiej nominacji w wyborach prezydenckich w 2024 r.

2024 r., a może 2028 r.

W sondażach poparcia były lokator Białego Domy zostawia resztę kandydatów prawej strony politycznej daleko w tyle – planuje na niego głosować ponad połowa konserwatywnych Amerykanów`. Drugi w zestawieniu gubernator Florydy Ron DeSantis może obecnie liczyć na przychylność nieco ponad jednej piątej tego elektoratu. Jak pokazują badania, zarzuty karne nie zachwiały lojalnością jego sympatyków, a nawet przyczyniły się do zwarcia szeregów. Postawiły za to w trudnej sytuacji konkurentów Trumpa, którzy musieli stanąć w jego obronie, bo inaczej zraziliby potencjalnych wyborców.

Sondaż Reutersa i Ipsos przeprowadzony już po ogłoszeniu federalnego aktu oskarżenia pokazuje, że aż 81 proc. Amerykanów głosujących na prawicę sądzi, że sprawa jest motywowana politycznie. Większość jest też zdania, że naruszenia przypisywane eksprezydentowi nie są poważne. To reakcja podobna do tej sprzed dwóch miesięcy, gdy Trump po raz pierwszy został oskarżony (w sprawie zapłacenia gwieździe porno za milczenie na temat ich romansu w czasie kampanii w 2016 r.). Trudno się więc spodziewać, by układ sił zmieniły kolejne zarzuty karne, które rysują się na horyzoncie. Niedawno prokuratura w Georgii zasygnalizowała, że w sierpniu może formalnie oskarżyć eksprezydenta o wywieranie nacisków na stanowych urzędników wyborczych, by zmienili wyniki głosowania z 2022 r. na jego korzyść.

Od połowy marca dystans między Trumpem a DeSantisem wzrósł o prawie 10 pkt proc. W dużej mierze trend ten jest też skutkiem słabości kampanii gubernatora Florydy, którego uznaje się za pozbawionego charyzmy i wdzięku „równego gościa”. Komentatorzy uważają, że jako czołowy pretendent do republikańskiej nominacji Trump z pomocą swoich prawników będzie opóźniać proces o nielegalne przechowywanie tajnych dokumentów, by nie rozpoczął się przed wyborami. A jeśli uda mu się pokonać Bidena, cała sprawa odwlecze się o co najmniej następne cztery lata, bo zgodnie z utrwaloną praktyką nie można ścigać urzędującej głowy państwa. ©℗