Waszyngton nie będzie dłużej tolerował prorosyjskiej polityki rządu Viktora Orbána. Odpowiedzią na nią mają być sankcje, które obejmą bliskich współpracowników węgierskiego premiera. Relacje amerykańsko-węgierskie znajdują się w najgorszym punkcie od 1990 r.

Rząd Fideszu prezentuje otwartą niechęć wobec prezydenta USA Joego Bidena, a także ambasadora USA w Budapeszcie Davida Press mana. W mediach sympatyzujących z rządem dominuje narracja antyamerykańska. Portal 444.hu poinformował, że według jego źródeł ambasador USA ma poinformować opinię publiczną o nałożeniu sankcji na trzech bliskich premierowi współpracowników. Do momentu zamknięcia tego wydania ambasador Pressman jeszcze decyzji nie ogłosił. Wśród spekulacji pojawiają się nazwiska tzw. ministra propagandy Antala Rogána czy magnata medialnego Árpáda Hábonyego. Obaj byli zaangażowani w program złotych wiz rezydencyjnych, które wystawiały odpłatnie Węgry.

Rząd USA ma kilka narzędzi sankcyjnych. Już w 2014 r. na mocy prezydenckiego dekretu nr 7750 z 2004 r. (podpisanego jeszcze przez George’a Busha), wydano zakaz wjazdu dla sześciu wysokich rangą urzędników węgierskich. Oskarżono ich wówczas o korupcję. Po latach okazało się jednak, że Amerykanie nie mieli dowodów na potwierdzenie swoich tez. Opierali je na doniesieniach prasowych. Inną możliwością jest oparcie się na ustawie Magnickiego (Magnitsky Act), która nie tylko uniemożliwia wjazd do USA (tak objętej sankcjami osoby, jak i jego rodziny), lecz także zamraża aktywa.

Podstawą nałożenia sankcji może być ustawa Magnickiego

Amerykanie sięgają po sankcje m.in. z powodu blokowania przez Węgry akcesji Szwecji do NATO. Jak wynika z obecnie opublikowanego na stronach parlamentu harmonogramu prac, kwestia rozszerzenia NATO nie będzie podejmowana co najmniej do 8 maja (nawet na poziomie komisji).

Kolejnym elementem jest niepodejmowanie działań na rzecz zmniejszenia uzależnienia od rosyjskich źródeł energii. Węgry zapewniają sobie wyłączenia z sankcji na rosyjskie węglowo dory. W tym kontekście godna odnotowania jest wizyta szefa węgierskiej dyplomacji w Moskwie (piszemy o niej obok). Waszyngtonowi nie podoba się także, że Węgry jako jedyne państwo UE nie wypowiedziało członkostwa w rosyjskim Międzynarodowym Banku Inwestycyjnym (MBI) z siedzibą w Budapeszcie. Opisywaliśmy na łamach DGP, w jaki sposób państwo węgierskie ma pomagać MBI w ominięciu unijnych sankcji w związku ze zmianami w akcjonariacie.

Waszyngton jest też krytyczny wobec rozpowszechniania rosyjskiej propagandy na temat wojny w sympatyzujących z węgierskim rządem mediach. Węgierskie władze wprost twierdzą, że Amerykanie w dużej mierze ponoszą winę za wybuch wojny. Z kolei szef dyplomacji Péter Szijjártó mówił, że gdyby prezydentem USA był Donald Trump, do wojny w ogóle by nie doszło. Węgry są jedynym państwem UE, które w takim stopniu popiera byłego prezydenta, licząc na jego reelekcję w przyszłorocznych wyborach w USA.

Do ustalenia konkretnych działań przeciwko Budapesztowi miało dojść w marcu br., kiedy ambasador Pressman udał się do Waszyngtonu na konsultacje. W ich trakcie o relacjach amerykańsko-węgierskich rozmawiał m.in. z sekretarzem stanu Antonym Blinkenem. Poza nim spotkał się także z senatorami (zarówno demokratów, jak i republikanów). Komunikat ambasady informował, że omawiano m.in. „antyamerykańską retorykę obecną wśród wyższych urzędników węgierskich oraz wszechobecną antyamerykańską retorykę w mediach kontrolowanych przez rząd Węgier”. Warto wspomnieć, że dziadkowie obecnego sekretarza stanu byli węgierskimi Żydami, a jego ojciec – Donald M. Blinken, pełnił urząd ambasadora USA na Węgrzech (1994–1997).

Z kolei szef placówki David Pressman jest aktywny w mediach społecznościowych (głównie na Twitterze), co rodzi coraz silniejsze napięcia pomiędzy nim a resortem spraw zagranicznych. Kiedy zebrała się po sześciu latach Komisja NATO-Ukraina (pomimo węgierskiego braku zgody), napisał: „Pokonując niefortunny oportunizm polityczny, wspaniale jest widzieć Komisję NATO-Ukraina zbierającą się na szczeblu ministerialnym”. Jesienią opublikował zagadkę, czy wypowiedziane słowa padły z ust Władimira Putina czy przewodniczącego Zgromadzenia Krajowego – László Kövéra (wypowiedział je ten drugi). Z kolei post Viktora Orbána, w którym popierał on Trumpa, opatrzył cytatem z wypowiedzi szefa węgierskiej dyplomacji dotyczącym tego, iż nie powinno się zajmować sprawami wewnętrznymi państwa trzeciego.

Według dziennikarzy „The Wall Street Journal” Amerykanie od dawna z uwagą przyglądają się antyamerykańskim nastrojom nad Dunajem. Dotarli oni do notatki pozostającej w zbiorach CIA (która została upubliczniona przy okazji ostatniego wycieku z Petangonu), według której Orbán miał uważać Amerykanów za jednego z trzech największych przeciwników. W notatce stworzonej na podstawie informacji przekazanych przez Ambasadę USA w Budapeszcie stwierdzono, że fakt ten „stanowi eskalację poziomu antyamerykańskiej retoryki”. Rząd w Budapeszcie ma przesuwać się coraz bliżej Kremla. ©℗

rozmowa

Polityka Węgier prowadzi do politycznej izolacji i gospodarczej klęski

ikona lupy />
dr Tomáš Strážay dyrektor Slovak Foreign Policy Association / Materiały prasowe
Jak można byłoby ocenić obecną politykę zagraniczną Węgier?

Przede wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że Węgry prowadzą ją w sposób zupełnie odmienny od pozostałych państw Europy Środkowej. Odmienny i osamotniony. Mamy różne poglądy na kwestie fundamentalne i strategiczne – przede wszystkim w kwestii Rosji. Tę odmienność widać wyraźnie w regionalnych formatach. Grupa Wyszehradzka w aspekcie politycznym praktycznie nie funkcjonuje, z kolei Bukareszteńska Dziewiątka (państwa wchodzące w skład wschodniej flanki NATO) staje się de facto ósemką.

Czy postawa Węgier w regionie może być określana mianem polityki solidarnej?

Nie. W moim przekonaniu Węgry się izolują. Musimy rozdzielić dwa wymiary oceny polityki zagranicznej: polityczny i ekonomiczny. Bez wątpienia rolą przywódców jest obecnie balansowanie pomiędzy tymi dwoma obszarami. Politycznie państwa regionu zdystansowały się od Budapesztu, jednakże w ich interesie wciąż jest rozwijanie ekonomicznych kontaktów bilateralnych. Musimy mieć także na względzie to, że państwa sąsiednie w politycznych relacjach dwustronnych będą musiały uwzględnić węgierskie podejście. To, którego same nie uważają za właściwe.

Węgierscy politycy określają siebie jako zwolenników pokoju. Węgierski parlament przyjął nawet w tej sprawie stosowną uchwałę. Ma być to polityka suwerenna.

Pytanie jednak, czy jest ona opłacalna. Polityka Węgier prowadzi obecnie nie tylko do politycznej izolacji, lecz także do gospodarczej klęski. Wydawało się, że po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych Viktor Orbán wybierze drogę konsensusu. Tak się jednak nie stało.

Dzisiaj węgierski GUS podał na Węgrzech dane o inflacji, która wynosi 25,2 proc. Kolejny raz jest najwyższa w UE. I to wszystko pomimo pielęgnowanych relacji z Rosją i Chinami. Rozwijanie relacji z Białorusią następuje jako pewien rodzaj politycznej manifestacji kontry wobec partnerów z UE i NATO. Węgry powinny patrzeć dalekosiężnie na czas, gdy wojna dobiegnie końca.

Izolacjonizm już widać chociażby po postawie Warszawy.

To prawda. Od Budapesztu odwracają się dotychczasowi sojusznicy. Sojusz polsko-węgierski był bardzo silny. Dzisiaj Warszawa promuje jednak politykę opartą na zupełnie odmiennych wartościach. Położenie Polski jest o tyle bardziej komfortowe, że nie graniczy ona z Węgrami. Słowacja tak, dlatego musi kontynuować współpracę, np. w wymiarze transgranicznym. Jednakże wyraźnie czuć brak wsparcia politycznego. Relacje pomiędzy Budapesztem a Bratysławą są złe. ©℗

Rozmawiał Dominik Héjj