W wielu miastach Francji rozpoczęła się w czwartek rano dziewiąta fala protestów przeciwko reformie emerytalnej. Pomimo przyjęcia przez rząd ustawy bez głosowania w Zgromadzeniu Narodowym związki zawodowe wierzą, że zmuszenie prezydenta Emmanuela Macrona do jej wycofania jest możliwe.
„Możemy doprowadzić do wycofania tej ustawy” – powiedziała Marie Buisson, kandydatka na następcę Philippe’a Martineza na stanowisku lidera jednej z głównych central związkowych we Francji – CGT. W czwartkowym wywiadzie telewizyjnym zapewniła, że protest społeczny będzie trwał, nawet jeśli Rada Konstytucyjna, nadzorująca ustawodawstwo, zatwierdzi tekst aktu prawnego podwyższającego wiek emerytalny z 62 do 64 lat.
Od rana w czwartek protesty trwają w pobliżu Tuluzy na południowym zachodzie Francji, gdzie zablokowano autostradę. Blokady rozstawiono również w Rennes w północno-zachodniej części kraju, a w ciągu dnia mają mieć miejsce w innych miastach.
W wielu sektorach gospodarki pracownicy kontynuują strajk. „Celem jest, aby jak najwięcej osób przestało pracować” – dodała Buisson.
W czwartek ministerstwo ds. transformacji energetycznej poinformowało, że ze względu na konieczność zapewnienia krytycznych dostaw paliw w regionie Ile-de-France, obejmującym m.in. Paryż, wydało nakaz rekwizycji, który wymaga od pracowników powrotu do pracy w składzie paliw Fos-sur-Mer na południu Francji, aby zabezpieczyć dostawy benzyny dla regionu. W środę dziennik „Le Figaro” podał, że w związku z przedłużającymi się strajkami pracowników we francuskich rafineriach w 13 proc. stacji benzynowych w kraju nie ma obecnie benzyny ani oleju napędowego.
Francuski publiczny przewoźnik kolejowy SNCF zakomunikował, że ruch pociągów będzie w czwartek poważnie zakłócony. To samo tyczy się transportu publicznego w stolicy, w tym metra. Z powodu strajku kontrolerów ruchu lotniczego francuski urząd lotnictwa cywilnego DGAC poprosił linie lotnicze o odwołanie w czwartek 30 proc. lotów na lotnisku Orly i 20 proc. na innych lotniskach.
W szkołach podstawowych w strajkach w czwartek ma wziąć udział 40-50 proc. nauczycieli. Do poniedziałku strajkować mają również pracownicy komunalni w stolicy, których protest skutkował tonami śmieci zalegającymi w Paryżu; w poniedziałek było ich 9,3 tys. ton.
W środę prezydent Macron udzielił wywiadu telewizyjnego w związku z przyjętą reformą emerytalną. Wyraził nadzieję, że nowa ustawa wejdzie w życie do końca roku. W odniesieniu do protestów organizowanych przez związki zawodowe od stycznia Macron stwierdził, że nie będzie tolerancji dla agresji podczas demonstracji. Same protesty, przeprowadzane w sposób pokojowy, są prawem ludzi, którzy nie zgadzają się z daną polityką – stwierdził szef państwa.
Wywiad transmitowany przez francuską telewizję oglądało 10 mln Francuzów. Nie uspokoił on jednak nastrojów społecznych. Prezydent był po nim krytykowany za „pogardę dla ludzi” i „utratę kontaktu z rzeczywistością”.
Władze szacują, że w czwartkowych demonstracjach w wielu francuskich miastach może wyjść na ulice nawet 800 tys. ludzi. W ciągu ostatnich dni podczas spontanicznie gromadzących się demonstracji policja aresztowała kilkaset osób.
Sondaże pokazują, że zdecydowana większość Francuzów sprzeciwia się ustawie emerytalnej, a także formie jej przyjęcia. Rząd skorzystał bowiem z art. 49.3 konstytucji, który umożliwia mu pominięcie głosowania w Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej francuskiego parlamentu.
Marcin Furdyna (PAP)
mrf/ ap/