Setki tysięcy ofiar, biliony dolarów, uszczerbek na reputacji i demony izolacjonizmu. Ameryka wciąż liże rany po inwazji na Irak

Dzisiaj mija 20 lat od rozpoczęcia przez Amerykanów II wojny w Zatoce Perskiej. Po relatywnie szybkim sukcesie militarnym i obaleniu Saddama Husajna nadeszły lata trudnej okupacji Iraku, zakończonej dla USA w 2011 r. W szczytowym momencie w 2007 r. w Iraku stacjonowało 170 tys. amerykańskich wojskowych. W 2014 r. US Army wróciła nad Eufrat, ale w ograniczonej liczbie i przy stosunkowo niewielkich w porównaniu z przeszłością kosztach stacjonuje do dziś m.in. w Kurdystanie. Prawdziwym ciężarem są jednak konsekwencje finansowe i polityczne zaangażowania militarnego na Bliskim Wschodzie z początku wieku, które przez lata będą ciągnąć się za Amerykanami.

Zgodnie z szacunkami Brown University z Rhodes Island dotychczasowe wydatki USA na wojny w Iraku i Syrii sięgają 1,79 bln dol. To łączne środki przeznaczone przez Pentagon, Departament Stanu oraz urzędy zajmujące się opieką nad weteranami. Do 2050 r. mają one wzrosnąć w liczbach bezwzględnych do 2,89 bln dol., i to nie licząc wydatków na dalszą aktywność sił zbrojnych w regionie.

W propozycji budżetu Białego Domu na 2024 r. znalazły się dodatkowe 400 mln dol. na walkę z samozwańczym Państwem Islamskim. Do wydanych pieniędzy dochodzi tragiczna liczba ofiar śmiertelnych. W Iraku łączna liczba zabitych może sięgać nawet kilkuset tysięcy osób, z których 4,5 tys. to amerykańscy żołnierze. Te liczby dotyczą wyłącznie tych, którzy zginęli bezpośrednio na skutek wojny. Nie ma wśród nich osób, które poniosły śmierć z powodu traum psychicznych czy wywołanego konfliktem głodu lub skrajnej biedy. Tych – jak szacuje Brown University – może być nawet 1 mln. Plus kolejne kilka milionów osób, które musiały opuścić swoje domy.

Przy sumach wydawanych na wojny zainicjowane na początku XXI w. blednie dotychczasowa pomoc dla Ukrainy, choć w sumie Waszyngton przyjął już ponad 30 pakietów wsparcia dla niej. Tylko w 2022 r. Kongres wyasygnował na pomoc dla Kijowa 100 mld dol., z czego według „Washington Post” 40 proc. przeznaczono na pomoc wojskową. To 0,15 proc. rocznego PKB USA, nieco mniej niż w przypadku Afganistanu, cztery razy mniej niż w czasach wojny w Iraku i wielokrotnie mniej niż w przypadku wojen w Korei i Wietnamie.

Temat wojen na Bliskim Wschodzie i zmęczenie amerykańskiego społeczeństwa nimi są uznawane za jedną z przyczyn zaskakującego wygrania w 2016 r. wyborów prezydenckich przez Donalda Trumpa. Nowojorczyk uderzał w kampanii w nuty izolacjonistyczne. Mówił, że wojny są zbyt dużym obciążeniem dla budżetu, obiecywał, że „nasi synowie nie będą już ginąć w bliskowschodnich piaskach”.

Na tym polu Trump się wyróżniał, bo jego kontrkandydatka Hillary Clinton w 2003 r. poparła wojnę w Iraku. Gdy objął najwyższy urząd w kraju, rewolucji nie przeprowadził, ale wycofał część sił wojskowych z Syrii i doprowadził do porozumienia z talibami, które – jak pokazał czas – utorowało drogę do chaotycznego wycofania się Amerykanów z Afganistanu w 2021 r. Głoszący hasło „America first” Trump do dziś stoi na czele frakcji głoszącej konieczność mniejszego zaangażowania USA na świecie, do której dołączył ostatnio Ron DeSantis, inny faworyt republikanów do nominacji partyjnej w wyborach prezydenckich za dwa lata. Gubernator Florydy nazwał rosyjską inwazję „sporem terytorialnym”, a sprawy Ukrainy nie uznał za „żywotny interes” USA.

Obecna wojna łączy się z Irakiem także na polu wywiadowczym. Gdy Amerykanie ostrzegali swoich europejskich sojuszników w 2021 r., że mają informacje o wojennych planach Władimira Putina, ci nie dowierzali. Przywoływali przy tym argument, że amerykańskie służby wywiadowcze oszukali świat na temat domniemanego posiadania przez Irak broni masowego rażenia. Dlatego w USA, nawet w środowisku bliskim George’owi W. Bushowi, nie brakuje głosów krytycznych wobec II wojny w Zatoce Perskiej. Richard Armitage, zastępca sekretarza stanu z tego czasu, mówił nawet, że decyzja o jej rozpoczęciu mogła być „tak wielką pomyłką strategiczną” niczym atak Adolfa Hitlera na ZSRR w 1941 r. ©℗

Średni roczny koszt wojny jako procent ówczesnego PKB Stanów Zjednoczonych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe