Kanclerz, choć publicznie o tym nie mówi, stawia na zamrożenie frontu i na negocjacje pokojowe - mówi w rozmowie z DGP Justyna Gotkowska wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.

Rok temu przemawiając w niemieckim parlamencie, kanclerz Olaf Scholz mówił o Zeitenwende, czyli przełomie, nowej erze w niemieckiej polityce, którą miała zapoczątkować rosyjska inwazja na Ukrainę. Wówczas zapowiedział m.in. przeznaczenie dodatkowych 100 mld euro na zbrojenia i odejście od powiązań energetycznych z Rosją. Co się w tym czasie udało zrealizować?
W tej zapowiadanej zmianie wyszczególniam cztery obszary: przede wszystkim energetykę, ale też politykę wobec Rosji, wobec Ukrainy i bezpieczeństwa. Zmiany w tych sferach się różnią. Największe zaszły w energetyce. Niemcy, które w dużym stopniu były uzależnione od importu surowców energetycznych z Rosji, w ciągu ostatniego roku całkowicie zrezygnowały z gazu czy ropy naftowej i węgla ze Wschodu. Dwa nowe terminale do odbioru gazu LNG już działają, a kolejne takie instalacje są tworzone. To dzieje się przede wszystkim dzięki zaangażowaniu ministra gospodarki i wicekanclerza Roberta Habecka z partii Zielonych. Warto też wspomnieć o tym, że Niemcy przejęli rosyjskie firmy, które kontrolowały niemiecką infrastrukturę energetyczną.
Jak ta zmiana wygląda w polityce bezpieczeństwa?
Po inwazji Niemcy zgodziły się na sankcje wobec Moskwy i je podtrzymują. Mimo że na niektóre z nich nie były gotowe tak szybko, jak byśmy tego chcieli, a zasięg innych ograniczały. Berlin zaczął też wspierać Ukrainę dostawami broni i upadła koncepcja Niemiec jako bezstronnego mediatora między Rosją a Ukrainą.
Justyna Gotkowska wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich / Materiały prasowe / fot. materiały prasowe
Jednak w kwestii tych dostaw, to faktycznie mamy bardzo dużo zapowiedzi, ale z ich realizacją jest już gorzej.
Na pewno te dostawy są spore. Niemcy mówią, że o wartości ponad 2 mld euro. Oczywiście dochodzi do pewnego wyolbrzymiania tych liczb z powodu krytyki ze strony Polski, opozycji chadeckiej i przede wszystkim Stanów Zjednoczonych. Faktycznie nie cały obiecany sprzęt został dostarczony i te dostawy koncentrują się na logistyce, sprzęcie nieśmiercionośnym i obronie powietrznej. Jeśli chodzi o systemy ofensywne, jest to niewiele: 14 haubic i 4 systemy artylerii dalekiego zasięgu. Teraz Niemcy zobowiązały się do dostawy 40 bojowych wozów piechoty Marder, 18 czołgów Leopard 2A6 i do 100 czołgów Leopard 1A5. Ale w przypadku tych drugich mówimy o dostawach na przestrzeni roku.
Niemcy nie chcą całkowitej przegranej Rosji w tej wojnie. Kanclerz powtarza, że „Rosja nie może wygrać tej wojny, a Ukraina nie może jej przegrać”, zamiast mówić „Rosja musi przegrać, a Ukraina musi wygrać”. Oni boją się eskalacji wojny, tego, że będzie się ciągnęła latami, i rozpadu Rosji. Kanclerz, choć publicznie o tym nie mówi, stawia raczej na zamrożenie frontu i na negocjacje pokojowe.
Część niemieckich elit politycznych wciąż uważa, że możliwy jest powrót do „business as usual”, robienia interesów jak przed wojną?
Myślę, że nie. Ale na pewno część łudzi się, że możliwy jest pokój i unormowanie relacji z Rosją poprzez negocjacje pokojowe, które zapewnią Ukrainie bezpieczeństwo. Niemcy nie są w stanie zapewnić żadnych gwarancji. Łudzenie się, że Ukraina odda część terytorium, Rosja się tym zadowoli i konflikt się zakończy, jest naiwne. Szczególnie z perspektywy polskiej, gdzie widzimy, że Putin i Rosja chcą całkowitego podporządkowania Ukrainy i wiadomo, że pokój na takich warunkach byłby tylko przerwą w tej wojnie i w takim wypadku jej kolejną fazę będziemy mieli za kilka lat. Nie da się zakończyć tej wojny bez przegranej i upadku Rosji, a Niemcy nie chcą w to uwierzyć.
Mówiła pani o energetyce i stosunku do Rosji. A co z niemieckim podejściem do Ukrainy?
O tym w przemówieniu Scholza było najmniej, ponieważ kanclerz rok temu zakładał, że Ukraina zaraz upadnie. Ogłosił wówczas, że Niemcy przeznaczą dodatkowe 100 mld euro na zbrojenia, ponieważ zakładał, że po upadku Kijowa będą mieli agresywną Rosję znacznie bliżej siebie i NATO będzie miało z nią dosyć długą granicę. To było przekonanie kanclerza i jego doradców w pierwszych dniach po wybuchu wojny. Dlatego też na początku Niemcy miały taki mentalny problem z dostawami uzbrojenia dla Ukrainy, nie były gotowe na scenariusz, że będą zmuszone w tak dużym wymiarze do pomagania Ukrainie przeciwko Rosji. Jeżeli chodzi o Ukrainę, to Niemcy znów, jak wcześniej w przypadku Rosji, kierują się fałszywymi przesłankami. Oni nadal nie widzą Ukrainy jako części Zachodu, ale gdzieś pomiędzy Rosją a Zachodem. Kijów próbuje teraz z tego miejsca się rozpaczliwie wyrwać, składając wnioski o członkostwo w Unii Europejskiej i w Sojuszu Północnoatlantyckim. I choć Niemcy na to pierwsze się formalnie zgodziły, to pozostają sceptyczne, a Ukraina w NATO wciąż pozostaje dla nich tematem tabu. To oraz brak świadomości, że Rosja musi przegrać, są w tej chwili największymi problemami w niemieckim myśleniu o wschodzie Europy.
A jak rok po przemówieniu wygląda kwestia wzmacniania Bundeswehry i dodatkowych 100 mld euro na ten cel?
To był jeden z najważniejszych wątków i ten fundusz faktycznie został utworzony. Ale dopiero pod koniec roku komisja budżetowa parlamentu zaakceptowała pierwsze projekty z niego finansowane i została podpisana umowa na zakup samolotów F-35. W ciągu roku nie podpisano poza tym żadnych większych umów zbrojeniowych, choćby na uzupełnienie tego sprzętu, który Niemcy przekazały Ukrainie. W 2022 r. Niemcy wydawały mniej niż 1,5 proc. PKB na obronność. Wciąż nie ma planów reformy Bundeswehry, a wina spoczywa na byłej już minister obrony Christine Lambrecht, którą kilka tygodni temu na stanowisku zastąpił Boris Pistorius. Z jego osobą są wiązane dużo większe nadzieje na poprawę stanu armii. Ale jego działania będzie można ocenić dopiero za jakiś czas.
Czyli w Niemczech przełomu w kwestii zbrojeń nie było?
Ukraina się broni, a to spowodowało, że w Berlinie stopniało przekonanie, że Niemcy muszą się szybko zbroić. Obecnie mamy dyskusje o reformie Bundeswehry, jej modernizacji i rozruszaniu niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Ale mamy też debatę o 2 proc. PKB na obronność z lewicową częścią SPD kwestionującą ten cel. Za Odrą w większości jest jednak świadomość potrzeby zmian. Ale nie ma przeświadczenia, choćby jak w Polsce, że one muszą nastąpić szybko, ponieważ Niemcy nie wierzą, że Rosja jest skłonna i będzie w stanie zaatakować NATO w ciągu następnych kilku lat.
Rozmawiał Maciej Miłosz