Przez opóźnianie zgód na rozszerzenie Sojuszu Orbán mści się za fińsko-szwedzką krytykę stanu praworządności, próbuje wymusić odblokowanie środków unijnych oraz przypodobać się Rosji i Turcji.

Jutro Zgromadzenie Krajowe zajmie się ustawami, które umożliwią rozszerzenie Sojuszu Północnoatlantyckiego o Finlandię i Szwecję. Węgry oprócz Turcji są jedynym państwem, które dotychczas nie wyraziło na to zgody. Wbrew obietnicom projekt ustaw czekał w parlamentarnej zamrażarce od 14 lipca 2022 r., a władze węgierskie kilka razy naruszały ustalane przez samych siebie terminy. – Naszym celem jest, aby parlament ratyfikował ich wnioski przed końcem tego roku – mówił w listopadzie 2022 r. Gergely Gulyás, szef kancelarii premiera Viktora Orbána. 24 listopada w czasie szczytu premierów Grupy Wyszehradzkiej w Koszycach Orbán zadeklarował zaś, że kwestia zostanie podjęta niezwłocznie w czasie pierwszej wiosennej sesji parlamentu, czyli po 1 lutego. Tak się jednak nie stało. Z rozpiski prac wynika, że debata rozpocznie się jutro, a finalne głosowanie powinno się odbyć po tygodniu. Czy to kończy sprawę? Niekoniecznie.

Zemsta za praworządność

W ostatnie piątek i sobotę z ust Orbána i Gulyása zaczęły padać coraz bardziej zaskakujące twierdzenia. Nowe elementy narracji nastąpiły po szczycie Bukareszteńskiej Dziewiątki w Warszawie, który zakończył się przyjęciem wspólnego, krytycznego wobec Rosji komunikatu, podpisanego także przez prezydent Katalin Novák. Orbán przekazał, że wśród posłów klubu parlamentarnego Fideszu nie wszyscy są zwolennikami rozszerzenia NATO. Premier dodał też, że Węgry mają moralny obowiązek akceptacji rozszerzenia NATO, o ile „nie będzie istotnej szkody dla węgierskich interesów”. Tymczasem według Orbána oba państwa nordyckie wielokrotnie rozpowszechniały „oczywiste kłamstwa” na temat rządów prawa, demokracji czy ogólnie „życia na Węgrzech”. – Jak ktoś może chcieć być naszym sojusznikiem, jeśli bezwstydnie rozpowszechnia kłamstwa o Węgrzech? – pytał szef rządu. Finlandia i Szwecja na forum Unii Europejskiej krytycznie odnoszą się do poziomu praworządności nad Balatonem. Szczególnie negatywne podejście ma Sztokholm, który obecnie sprawuje prezydencję w Radzie UE.
Partia rządząca chce więc sprawdzić… stan wolności prasy i niezawisłości sądownictwa w Helsinkach i Sztokholmie. Do Szwecji i Finlandii pojadą delegacje, w skład których wejdą posłowie Fideszu, na których czele stanie były minister obrony Csaba Hende. Jak zaznaczył Gulyás, „aby uspokoić frakcję, delegacja musiałaby opuścić oba kraje z pozytywnymi doświadczeniami”. Literalnie odbierając słowa ministra, jeżeli nie zbierze pozytywnych wniosków, droga do dalszego opóźniania ratyfikacji pozostanie otwarta. Nie ma wątpliwości, że wizyty to gra na czas. Stawką nie są kwestie związane z kontrolą praworządności w państwach nordyckich, ale wymuszenia odblokowania pieniędzy z funduszy unijnych. Chodzi o zawieszone w grudniu 2022 r. pieniądze z Funduszy Spójności, w tym na naukowe programy Erasmus+ i Horyzont Europa. Parlament Węgier będzie teraz uchwalał ustawy, które mają wypełnić poszczególne kamienie milowe niezbędne do wypłat z Krajowego Planu Odbudowy. Pieniądze te są niezbędne, bo sytuacja gospodarcza Węgier staje się coraz poważniejsza. Zapowiedź unijnych miliardów pozytywnie wpłynęłaby na rynek.

Sojusz z Turcją i Rosją

W całej układance występuje jeszcze jeden istotny czynnik. Jest nim sojusz Budapesztu i Ankary. Według Orbána trzeba wysłuchać głosu Turcji, która wciąż jest przeciwna rozszerzeniu NATO o Szwecję. Gra na czas Węgier może być związana z zapowiedzią zorganizowania 9 marca w Brukseli spotkania szwedzkich i tureckich negocjatorów. Wczorajsza informacja o wznowieniu rozmów została podana w momencie, w którym w Turcji wizytę składał szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó. 19 marca w Turcji pojawi się Novák, spodziewany jest także Orbán.
Fidesz dodaje do tego argument, że przyjęcie Finlandii do NATO zwiększa zagrożenie z uwagi na ciągnącą się na ponad 1 tys. km granicę rosyjsko-fińską. To z kolei „ma w sobie wielki potencjał wojenny”. Orbán od początku inwazji na Ukrainę sugeruje, że gdyby Rosja dostała właściwe gwarancje bezpieczeństwa, a Sojusz nie prowadził ofensywnej polityki wobec Rosji (czyli nie rozbudowywał potencjału militarnego na wschodniej flance, w tym w Polsce), to Rosja nie zaczęłaby egzekwować swoich praw poprzez wojnę. Teraz kancelaria Orbána deklaruje, że zgoda na rozszerzenie NATO może zostać wydana nie na początku, ale pod koniec marca. To zaś oznacza, że premier Węgier w czasie szczytu V4 na Słowacji oszukał partnerów, twierdząc, że parlament podejmie tę kwestię niezwłocznie w nowej sesji parlamentu. Nic nie stało na przeszkodzie, by zająć się tym tematem od razu 1 lutego. Kwestia rozszerzenia NATO jest przecież priorytetem dla całego Sojuszu, w tym dla Polski. ©℗