W ataku na meczet w położonym w północno-zachodniej części Pakistanu Peszawarze zginęło wczoraj co najmniej 30 osób, a ok. 150 zostało rannych. Zamachowiec samobójca zdetonował bombę, gdy w świątyni modliło się ponad 260 wiernych, w tym wielu policjantów z pobliskich posterunków.

Premier Pakistanu Shehbaz Sharif potępił zamach i zapowiedział „surowe działania” przeciwko sprawcom. Dotąd jednak nikt nie przyznał się do odpowiedzialności za ten akt terroru. W przeszłości o przeprowadzenie podobnych ataków byli zwykle oskarżani pakistańscy talibowie z organizacji Tehrik-i-Taliban.

Peszawar jest stolicą graniczącej z Afganistanem prowincji Chajber Pasztunchwa. W 2014 r. sześciu talibskich terrorystów rozstrzelało tam 132 uczniów w wieku od 12 do 16 lat i dziewięciu nauczycieli szkoły położonej w pobliżu bazy wojskowej. W grudniu przyznali się także do zorganizowania zamachu bombowego w mieście Kweta w prowincji Beludżystan. Celem zamachu był wówczas patrol policyjny ochraniający lekarzy zajmujących się szczepieniami przeciwko polio. Tehrik-i-Taliban często atakuje lekarzy robiących zastrzyki. Uważa je za narzędzie Zachodu, dzięki któremu świat może szpiegować miejscową ludność.

„Brutalne zabijanie muzułmanów jest sprzeczne z naukami Koranu” – przekazał premier Sharif w oświadczeniu, dodając, że „skierowanie ataku na Dom Allaha jest dowodem na to, że napastnicy nie mają nic wspólnego z islamem”.