Od 1 stycznia Chorwacja stała się 20. państwem Unii Europejskiej posługującym się wspólną walutą. Zmiana odbiła się na cenach, choć ich wzrost nie wynika jedynie z porzucenia kuny.

Według Chorwackiego Urzędu Statystycznego w 2022 r., a więc w ostatnim roku funkcjonowania w starym systemie walutowym, inflacja wyniosła 10,8 proc. Po 1 stycznia wzrost cen przyspieszył. – To, co dzieje się obecnie z cenami w Chorwacji, jest wypadkową dwóch zmiennych – mówi Jan Muś, analityk z Instytutu Europy Środkowej. – Z jednej strony globalnej inflacji, z drugiej zaś przyjęcia wspólnej waluty. Ceny wielu towarów zaokrąglono w górę, co przyspieszyło wzrosty. To tzw. efekt cappuccino, a zatem nieuzasadnione podwyżki cen, widoczne na przykładzie chleba, który w mgnieniu oka podrożał o 30 proc.
W wywiadzie dla France24 premier Andrej Plenković mówił, że to kryzys energetyczny powoduje presję inflacyjną, co zakłóciło proces porzucania kuny na rzecz euro. Z kolei prezes Chorwackiego Banku Narodowego Boris Vujčić powiedział BBC, że przyjęcie wspólnej waluty wręcz uchroniło kraj przed jeszcze bardziej dotkliwymi wzrostami cen. Vujčić był obok premiera Plenkovicia najzagorzalszym zwolennikiem wejścia do strefy euro. Centroprawicowy szef rządu przyznał jednak, że część sprzedawców wykorzystała moment i dokonała podwyżek, dlatego zapowiedział interwencję. Na początku miesiąca gabinet zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec nieuczciwych przedsiębiorców. Straszono pozbawieniem dotacji do energii czy podniesieniem podatków. Inspektorzy handlowi rozpoczęli kontrole, których jednak szybko zaniechano. Były również zapowiedzi powołania czarnej listy, na której umieszczano by firmy próbujące się niesprawiedliwie bogacić na zmianie, oraz białej listy z rzetelnymi przedsiębiorcami.
Rząd rozważał też wprowadzenie regulowanych cen na ok. 300 produktów. Chorwacki „Telegram” pisze, że ten pomysł został przeformułowany i teraz Plenković oraz jego minister gospodarki Davor Filipović chcą, by 10 największych sieci handlowych co dwa tygodnie raportowało do rządu ceny 80 artykułów gospodarstwa domowego i spożywczych. Na razie zgodziły się na to tylko dwie sieci. Ceny mają być dostępne w specjalnej aplikacji, co miałoby pozwolić ludziom na kontrolowanie, ile „powinny” kosztować dane produkty. Komentatorka „Telegramu” Sanja Modrić dopytuje jednak, jaki dokładnie rodzaj ryżu albo makaronu miałby się znaleźć na liście, „chyba że dla rządu ryż to ryż”. Z transformacji walutowej obronną ręką wyszedł sektor bankowy. Ivan Hrvoje Maljković z Chorwackiego Stowarzyszenia Banków mówi nam, że zmiana waluty odbyła się płynnie. Koszty dostosowania systemu szacuje się na 80–100 mln euro. ©℗