Nowy prawicowy rząd Szwecji od 1 stycznia pokieruje pracami Unii Europejskiej. Zadaniem premiera Kristerssona będzie utrzymanie jedności nie tylko UE, lecz także samego gabinetu.

O tym, że przewodnictwo w Radzie UE nie jest jedynie symboliczną zmianą warty, mogliśmy się przekonać podczas minionego półrocza, kiedy pracami Unii kierowały Czechy. Rząd Petra Fiali przekazuje obecnie stery Szwecji, która nie odziedziczy spadku w postaci licznych niedokończonych projektów, jak miało to miejsce w czerwcu, gdy kończyła się prezydencja Francji. Przed prawicowym rządem Ulfa Kristerssona stoi jednak wyzwanie utrzymania jedności Unii w obliczu wojny i jej rosnących kosztów.
Jedność w polityce bezpieczeństwa, konkurencyjność, transformacja energetyczna, zielona transformacja, wartości demokratyczne i praworządność – to oficjalnie zaprezentowane priorytety półrocznej prezydencji szwedzkiej. Właściwie jest to lustrzane odbicie obszarów wskazywanych jako najistotniejsze przez ustępującą prezydencję czeską i nic dziwnego, skoro od końca ubiegłego roku to wojna w Ukrainie dyktuje dynamikę działań UE. Rolą prezydencji w tej układance jest przede wszystkim koordynacja bieżących inicjatyw, zwoływanie kolejnych spotkań gremiów ministerialnych oraz współudział w ustalaniu i realizowaniu harmonogramu prac legislacyjnych. – Prezydencja może pełnić rolę aktywną, co pokazał przykład Czech, ale w ramach obszarów, które znajdują się w horyzoncie prac instytucji europejskich. Dziś ten horyzont wyznacza prawie wyłącznie wojna – mówi nam jeden z unijnych dyplomatów.
O koordynację unijnej pomocy dla Ukrainy ma zadbać m.in. ambasador Szwecji przy UE Lars Danielsson, dyplomata z 40-letnim doświadczeniem, który będzie przewodził spotkaniom ambasadorów, na których są wykuwane i uzgadniane kolejny projekty legislacyjne. Jedną z głównych ról prezydencji może też odegrać wiceminister ds. UE Christian Danielsson, europejski weteran, który pracował we wszystkich trzech instytucjach unijnych i odpowiadał za przyjmowanie nowych państw członkowskich, a ponad rok temu z ramienia szefa Rady Europejskiej Charles’a Michela prowadził mediacje, które pomogły rozwiązać polityczny impas między rządem a opozycją w Gruzji. Wcześniej był dyrektorem generalnym KE odpowiedzialnym za politykę rozszerzenia i wiceszefem gabinetu wiceprzewodniczącego Komisji Güntera Verheugena, a w ostatnim czasie szefem przedstawicielstwa KE w Szwecji.
Z tak rozległej siatki kontaktów z pewnością będzie zadowolona przełożona Christiana Danielssona, minister ds. europejskich Jessika Roswall, która zadebiutuje na brukselskich salonach. Chociaż sama zapewnia, że jest dobrze przygotowana do swojej roli, a prezydencja będzie bezstronna, to – jak dodała – znajdzie miejsce na nadanie jej „narodowego śladu” i skupienie się na kwestiach, które „leżą w interesie zarówno Szwecji, jak i Europy”. I tu mogą pojawić się zgrzyty. Przed wrześniowymi wyborami parlamentarnymi europejscy liberałowie i lewicowcy obawiali się zwycięstwa prawicy w Szwecji, jednak od czasu objęcia władzy przez Umiarkowaną Partię Koalicyjną Ulfa Kristerssona nie doszło na razie do większych różnic na linii Sztokholm–Bruksela.
To się może zmienić, ponieważ języczkiem u wagi w nowym parlamencie pozostają Szwedzcy Demokraci Jimmiego Åkessona, którzy do rządu nie weszli, ale wspierają go swoimi głosami i tym samym są gwarantem utrzymania władzy przez Kristerssona. Bruksela obawia się, że Szwedzcy Demokraci wykorzystają prezydencję do tego, żeby forsować swoje pomysły przede wszystkim w obszarze migracji. Partia Åkessona domaga się zdecydowanego zaostrzenia polityki migracyjnej, zamknięcia granic dla migrantów z Afryki. Trudno o lepszy czas na próbę realizacji takiego postulatu, skoro UE, poza bieżącym zarządzaniem kryzysem wywołanym przez wojnę, będzie również pracować nad nowym Paktem o migracji i azylu, który ukształtuje politykę migracyjną Unii na najbliższe lata.
W tym sensie prezydencja będzie nie tylko testem dla Szwecji, lecz także dla rządu oraz wspierających go posłów. Podczas grudniowej debaty parlamentarnej premier Kristersson przedstawiał wizję Unii jako gwaranta pokoju, bezpiecznego handlu i swobody przemieszczania się. Åkesson z kolei wzywał do uniezależnienia się od unijnych instytucji, z którymi współpracę określił jako „formę samookaleczania się”. Żeby uniknąć podobnych rozbieżności – jak twierdzi dwóch unijnych dyplomatów, z którymi rozmawialiśmy – za bieżące kontakty z państwami członkowskimi ma odpowiadać ambasador Lars Danielsson w Brukseli, a nie urzędnicy ze Sztokholmu. Najbliższą okazją do weryfikacji tych założeń będą pierwsze przyszłoroczne spotkania w gronach ministerialnych, które są planowane na początek stycznia. ©℗
Obawy w Brukseli wywołuje postawa Szwedzkich Demokratów