Problem polega na tym, że analitycy ISW nie mieli prawa wiedzieć, co się właściwie stało w Mińsku. Poza serią rozmów w różnych konfiguracjach (do Mińska poza Putinem przybyli wicepremier, ministrowie dyplomacji, energetyki i obrony, a także inni urzędnicy, z których część odbywała spotkania niezależne od rozmów na poziomie głów państw) Łukaszenka, nieuznawany przez większość państw Zachodu za legalnego prezydenta, przez dwie godziny rozmawiał z Putinem w cztery oczy w rezydencji Aziorny w Gródku Ostroszyckim, a do Rosji odleciał dopiero o północy. I to willa, która przed dekadami służyła jako dacza marszałka Związku Radzieckiego Siemiona Timoszenki, była świadkiem najważniejszych ustaleń. Łukaszenka jeszcze przed spotkaniem kilka razy powtórzył, że integracyjne rokowania rządów doszły do momentu, w którym decydować mogą jedynie on sam z „Władimirem Władimirowiczem”. Już samo to nie wróżyło tradycyjnych rozmów o cenie gazu czykredytach.
To, że podczas konferencji prasowej (ale jeszcze przed wycieczką do Aziornego) Łukaszenka i Putin mówili głównie o sprawach ekonomicznych, może faktycznie świadczyć, że niczego w kwestii pogłębienia integracji politycznej albo szerszego wciągnięcia Białorusi do agresji na Ukrainę nie ustalono. Ale nie musi. Białoruski przywódca mógł o tym porozmawiać z Wiktorem Janukowyczem, którego jesienią 2013 r. Putin na daczy wSoczi tak długo zastraszał, aż ukraiński prezydent wycofał się zplanów integracji europejskiej iwziął kurs na zbliżenie zRosją, co skończyło się rewolucją, adla niego samego – kompromitującą ucieczką do Rostowa nad Donem. Ówczesny szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski zastanawiał się wrozmowie zPolitico.com, czy Ukrainiec nie usłyszał wówczas otwartych pogróżek. – Myślę też, że Putin powiedział Janukowyczowi: „Nie podpisuj umowy [zUE], bo zabierzemy ci Krym” – mówił.
To oczywiście nie oznacza snucia zbyt łatwych analogii, bo i Janukowycz był – mimo wszystko – znacznie bardziej autonomiczny w swoich poczynaniach niż dzisiejszy Łukaszenka, zwasalizowany do cna po wielkich protestach 2020 r. Jak dwuznacznie zaznaczył rzecznik Putina Dmitrij Pieskow, nie ma mowy ozmuszaniu do udziału wwojnie, bo „nikt nikogo nie musi zmuszać”. Warto pamiętać, że podczas rozmów wformacie tête-à-tête Putin wraca do wyuczonej roli kagebisty. Może uwodzić, może zastraszać, łamać, rozgrywać cechy charakteru – aponieważ po spotkaniu wGródku Ostroszyckim nie było żadnego komunikatu, nie można się nawet pobawić wsowietologa ispróbować czytać między wierszami. Największy od lat desant rosyjskich polityków na Mińsk nie mógł być zupełnie nieprzygotowany isprowadzić się do rozmowy okredytach czy – jak mówił Łukaszenka – licytacji, który zliderów jest „większym współagresorem”. Wnioski będzie można wysnuć dopiero po owocach spotkania (ikolejnych, bo Łukaszenka wybiera się 26–27 grudnia do Petersburga na roboczy szczyt Wspólnoty Niepodległych Państw). ISW tym razem wyszedł przed szereg.©℗