Słowacja może być pierwszym krajem, który przekaże Ukrainie samoloty bojowe. Kijów prosi o nie od wielu miesięcy, ale zachodnie obietnice z początku inwazji nie zostały na razie zrealizowane.

Słowacy przekonują, że wspólnie z Amerykanami wypracowali sposób przekazania Kijowowi 11 myśliwców MiG-29. Rozmowy na ten temat trwają od miesięcy. Stany Zjednoczone nie przekazują na razie samolotów bojowych ze względu na obawę przed reakcją Rosji. Bratysława byłaby więc pierwszą stolicą, która zdecydowałaby się na taki krok. – Jeszcze nie przekazaliśmy wam migów, ale jesteśmy gotowi to zrobić – mówił w opublikowanej w poniedziałek rozmowie z agencją Interfaks-Ukrajina szef MSZ Słowacji Rastislav Káčer, który 8 grudnia spotkał się w Kijowie z Wołodymyrem Zełenskim.
– Odbyłem treściwą rozmowę z waszym prezydentem. Mój minister obrony wyjaśnił mu, jak możemy to zrobić. W najbliższych tygodniach na Słowację przyjedzie ukraińska delegacja i razem z amerykańskimi przyjaciółmi popracujemy nad tym, by stało się to rzeczywistością – dodał minister. Káčer nie chciał mówić o szczegółach, by „nie zaszkodzić procesowi”. Równolegle rząd Eduarda Hegera zatwierdził warty 11 mln euro pakiet, w który poza zimowym umundurowaniem wejdzie kilka tysięcy pocisków do wykorzystywanych już przez Ukrainę migów. Dodatkowo Káčer ogłosił, że Słowacy planują uruchomić na potrzeby ukraińskie produkcję pocisków artyleryjskich kalibru 120 i 150 mm. W Koszycach od niedawna działa zaś zakład remontujący ciężki sprzęt, który na podstawie umowy Berlina z Bratysławą uruchomił gigant zbrojeniowy Krauss-Maffei Wegmann.
„Ukrajinśka prawda” sugeruje, że elementem rozwiązania, którego celem jest przekazanie 11 myśliwców, jest też Warszawa. 1 września ochronę słowackiej przestrzeni powietrznej przejęli czescy i polscy piloci. To rozwiązanie tymczasowe, które ma zapewnić Bratysławie ochronę nieba między wycofaniem z użytkowania radzieckich maszyn a dostawą 14 myśliwców F-16, które mają trafić nad Dunaj w 2024 r. Słowaccy lotnicy uczą się już ich obsługi. – Liczę na to, że kiedy Słowacja będzie już miała swoje F-16, to na zasadzie interoperacyjności będziemy nie tylko ćwiczyć, ale też budować plany operacyjne dotyczące współpracy lotniczej – mówił szef MON Mariusz Błaszczak podczas ceremonii podpisania umowy ze swoim słowackim odpowiednikiem Jaroslavem Naďem, która miała miejsce w sierpniu w bazie Kuchyňa. – Pokazaliśmy, jak silny jest nasz sojusz w ramach NATO i UE – odwzajemniał się Naď. Polskie i czeskie maszyny operują z baz w swoich krajach, a Słowacja w razie potrzeby zapewnia im wsparcie logistyczne.
Wówczas resort Naďa zaprzeczał, jakoby osiągnięto już porozumienie z Kijowem. „Denník N” pisał, że Bratysława chce, by za samoloty zapłaciła Bruksela ze specjalnego funduszu, który utworzono po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, a który ma służyć finansowaniu zakupów broni dla Ukrainy. Naď wspominał kwotę 300 mln euro. Rząd Hegera chciał w ten sposób uniknąć krytyki opozycji, która pojawiła się po bezpłatnym przekazaniu w kwietniu systemu rakietowego S-300. Migi, którymi dysponuje Bratysława, zostały wyprodukowane na przełomie lat 80. i 90. dla Czechosłowacji. Gdy federacja się rozpadała, mienie wojskowe dzielono w stosunku 2 : 1 na korzyść Czech, lecz myśliwce podzielono po połowie. Słowakom przypadło 10 samolotów, a dwa kolejne kraj ten otrzymał od Moskwy w ramach rozliczenia długu. Po 2000 r. maszyny zostały zmodernizowane na terenie Rosji, otrzymując nowocześniejsze systemy łączności. Dziś mówi się o 11, a nie 12 samolotach, ponieważ jeden w 2019 r. uległ katastrofie. Czesi wymienili swoje migi na 11 polskich śmigłowców Sokół, co – jak pisze „Denník N” – niechętni umowie porównywali do „wymiany mercedesów na škody favorit”.
Ochronę słowackiej przestrzeni powietrznej przejęli czescy i polscy piloci
Stany Zjednoczone nie są chętne do szybkiego przekazania zachodnich samolotów, o co prosi Kijów. – Jeśli chodzi o samoloty czwartej generacji, to nawet gdybyśmy je zapewnili, nie dotarłyby na miejsce przez lata – tłumaczył w sierpniu wiceszef resortu obrony Colin Kahl i dodawał, że Waszyngton zamiast tego dostosowuje do potrzeb migów rakiety powietrze-ziemia HARM. Kahl dodał, że Pentagon pracuje nad „średnio- i długoterminowymi scenariuszami”, w których Ukraina jednak otrzymuje amerykańskie maszyny. – Ukraińcy będą musieli bronić terytorium i odstraszać przyszłych agresorów – wskazywał Kahl. W lipcu Kongres wydzielił 100 mln dol. na szkolenie ukraińskich pilotów na F-15 i F-16, choć minister obrony Ołeksij Reznikow mówił, że tamtejsze lotniska nie są przystosowane do przyjmowania F-16.
Są i inne obiektywne problemy. – Minęły czasy, kiedy można było w sześć miesięcy nauczyć się latać jakimś mustangiem. Poza tym ci piloci są potrzebni na froncie. W efekcie może się okazać, że wysłanie nowych maszyn nie ma sensu, bo nie ma komu nimi latać – wskazywał w rozmowie z magazynem „Mind” ekspert ds. wojskowości Mychajło Żyrochow. Ale nawet jeśli Ukraina otrzyma 11 słowackich migów, będzie to poważne wzmocnienie jej potencjału. Jak wskazuje ukraińska redakcja BBC, przed 24 lutego Kijów dysponował według różnych źródeł 37–43 bojowymi maszynami MiG-29, 17–31 samolotami Su-26 i 26–34 Su-27, a także 12–14 bombowcami Su-24. Nie wiadomo, ile z nich po niemal dziewięciu miesiącach inwazji jest zdatnych do walki. Wiadomo tylko, że wbrew początkowym twierdzeniom Kremla o całkowitym unieszkodliwieniu ukraińskiego lotnictwa latem agresor zaprzestał lotów nad terytorium kontrolowanym przez Ukrainę.
W pierwszych dniach inwazji na Zachodzie panował większy entuzjazm, jeśli chodzi o przekazanie samolotów. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell 27 lutego obiecał, że państwa UE przekażą maszyny znane ukraińskim pilotom, czyli te wyprodukowane w ZSRR i Rosji. Poza Polską i Słowacją dysponuje nimi także Bułgaria. W marcu doszło na tym tle do przepychanki z Waszyngtonem, ponieważ Polacy chcieli, by transfer odbył się za pośrednictwem NATO i bazy w Ramstein, co rozłożyłoby odpowiedzialność na cały Sojusz, w zamian za przekazanie „używanych samolotów o analogicznych zdolnościach operacyjnych”. Amerykanie oświadczyli, że taka opcja „stwarza ryzyka dla całego Sojuszu”, ale Warszawa może oddać migi na własną rękę. „Wall Street Journal” pisał, że propozycję zablokował prezydent Joe Biden z obawy przed sprowokowaniem Rosji. Wiadomo, że nad Dniepr trafiły z Polski części zamienne. Rzecznik Pentagonu mówił też, że Ukraina ma więcej samolotów niż przed inwazją. „Defense Express” sugerował, że 14 Su-25 po cichu przekazała Bułgaria. Sofia zdementowała te doniesienia. ©℗