Wielkie turnieje mogą przynieść zmiany, ale trzeba pamiętać, że nie po to powstały - mówi Francesco Siccardi analityk w think tanku Carnegie Europe.

Francesco Siccardi analityk w think tanku Carnegie Europe / Materiały prasowe
Pisze pan, że międzynarodowe turnieje sportowe mogłyby służyć jako ostatnia linia frontu w konfrontacji między demokracjami a autorytarnymi reżimami.
Piłka nożna ze względu na swoją popularność jest świetną okazją do promowania pewnych zmian społecznych. Także w zakresie praw człowieka, szczególnie w państwach, których działania nie są zgodne ze standardami zachodnich demokracji. Po skandalu korupcyjnym w FIFA z 2015 r. i przyznaniu tytułów gospodarzy mistrzostw Rosji i Katarowi Federacja zobowiązała się do przestrzegania bardziej postępowych wartości. Dziś nie byłoby więc możliwe przydzielenie organizacji turnieju władzom w Moskwie i Dosze, choćby ze względu na ich stanowisko w sprawie osób LGBTQ. Teoretycznie FIFA ma więc teraz wyższe standardy. Przestrzegałbym jednak przed patrzeniem na mundiale jako wielkiego tournée Zachodu, który chce eksportować nasze podejście do praw człowieka. Nie powinniśmy się też zbytnio oszukiwać. W mistrzostwach świata chodzi przede wszystkim o zysk. Na tym zależy również Katarowi. Ostatecznie zaangażowane strony zawsze będą otwarte na kompromisy. Dlatego wydaje mi się, że te wielkie turnieje mogą służyć wyższej idei i przynieść zmiany w poszczególnych społeczeństwach. Ale trzeba pamiętać, że nie po to powstały. To działania komercyjne.
FIFA przekonywała, że zainteresowanie turniejem skłoniło władze w Dosze do reform. Czy przyznanie Katarowi tytułu gospodarza faktycznie doprowadziło do pozytywnych zmian w tym państwie?
Na mistrzostwa w Katarze można patrzeć jak na szklankę. Dla jednych będzie do połowy pełna, dla innych - do połowy pusta. Nie sądzę, by ktokolwiek zaprzeczył, że Katar poczynił pewne postępy. Można powiedzieć, że z powodu mistrzostw świata migrujący pracownicy są tam teraz lepiej traktowani niż 10 lat temu. To jest z pewnością pozytywny aspekt mundialu. Zarazem nie powinniśmy zapominać, że wprowadzenie nowych przepisów to tylko pierwszy krok. Konieczne jest jeszcze ich wdrożenie. Potrzeba dużo czasu, środków i zaangażowania politycznego władz Kataru, by wszystko się powiodło. To nie jest proces, który skończy się wraz z finałem mundialu. A wiadomo, że my wrócimy z mistrzostw i już następnego dnia będziemy przejmować się czymś zupełnie innym, zapominając o sytuacji w Katarze.
Część piłkarzy z Europy i Ameryki Północnej zdecydowała się wykorzystać mistrzostwa do zwrócenia uwagi na łamanie praw człowieka w Katarze. Kapitanowie Belgii, Danii, Niemiec czy Szwajcarii chcą wystąpić w tęczowych opaskach. Na Bliskim Wschodzie słychać głosy oburzenia, że świat arabski jak zwykle jest poddawany krytyce, podczas gdy Zachód sam ma problemy z respektowaniem niektórych wartości. Czy powinniśmy się decydować na takie manifestacje?
Jedno nie wyklucza drugiego. Powinniśmy być tak samo krytyczni wobec naruszeń praw człowieka we wszystkich państwach. Faktycznie jednym z zarzutów wysuwanych w stronę państw Zachodu jest to, że stosują podwójne standardy. Nie można temu zaprzeczyć. Sytuacja w Europie i Stanach Zjednoczonych nie jest idealna pod wieloma względami, także w odniesieniu do praw człowieka. Nie uważam jednak, że to powód do milczenia. Katar to kraj, w którym osobom LGBTQ grozi więzienie. To dla Europejczyków bardzo ważna sprawa. Mają prawo powiedzieć to głośno. Nie chodzi o pouczanie Kataru, jak powinno funkcjonować jego społeczeństwo. To wyłącznie potrzeba wzmacniania świadomości na świecie. W ten sam sposób powinniśmy krytykować pozostałe naruszenia. Poza tym uważam, że te opaski to świetny pomysł. Dzięki temu Katar nieco się otworzy i będzie mógł w przyszłości iść na większe ustępstwa. Moim zdaniem byłoby to dobre dla całego kraju. Stałby się bardziej otwarty i wolny. W dłuższej perspektywie może więc się okazać, że to dobrze, że mundial odbywa się właśnie tam.
Trudno się spodziewać jednak poklasku dla tego typu działań ze strony władz Kataru. Jakich reakcji pan się spodziewa?
Wydaje mi się, że zwyczajnie to zignorują. Teoretycznie mogliby potępić tęczowe opaski, ale nie mają żadnych podstaw, by zabronić ich noszenia. FIFA nie wypowiedziała się jeszcze w tej kwestii, a to do niej należy ostatnie słowo. Byłbym zaskoczony, gdyby odpowiedź była negatywna. Tęczowe opaski to potężny symbol, wykorzystywany już podczas mistrzostw Europy w 2021 r. Emir Kataru Tamim powiedział, że Katar szanuje inne państwa i oczekuje tego samego poziomu szacunku dla ich własnej, konserwatywnej kultury. Ich wartości nie zmienią się w jeden dzień. Nikt tego zresztą od Kataru nie powinien oczekiwać. Zmiany kulturowe wymagają pokoleń, by mogły się zakorzenić. Ale trzeba gdzieś zacząć, więc to może być słuszny punkt wyjścia. ©℗
Rozmawiała Karolina Wójcicka