Zdaniem Ukraińców wtorkowy atak na infrastrukturę krytyczną mógł kosztować Rosjan niemal miliard dolarów.
Zdaniem Ukraińców wtorkowy atak na infrastrukturę krytyczną mógł kosztować Rosjan niemal miliard dolarów.
W pierwszych reakcjach ukraińscy politycy nie mieli wątpliwości, że w Przewodowie eksplodowała rosyjska rakieta. Z kolei rosyjska propaganda wykorzystała tragedię z Lubelszczyzny do własnych celów. Choć na świecie wiadomości z Polski były nowiną dnia, nad Dnieprem przysłonił je zmasowany rosyjski atak na ukraińską infrastrukturę energetyczną, który pozbawił prądu miliony mieszkańców kraju. Jego skutki były usuwane przez cały wczorajszy dzień.
„RF (Federacja Rosyjska – red.) zabija wszędzie tam, gdzie może dotrzeć. Dzisiaj dotarła do Polski. Ten atak na bezpieczeństwo zbiorowe w regionie euroatlantyckim jest eskalacją. Zginęli ludzie. Moje kondolencje dla braci i sióstr z Polski! Ukraina zawsze z wami. Należy powstrzymać terror RF. Solidarność to nasza siła!” – napisał po polsku na Twitterze we wtorek wieczorem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przed swoją rozmową telefoniczną z Andrzejem Dudą. A Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych, dodawał: „Rosja promuje obecnie teorię spiskową o tym, że na terytorium Polski rzekomo spadła rakieta ukraińskiej obrony powietrznej. To nieprawda. Nie należy pomagać rosyjskiej propagandzie ani rozpowszechniać jej przekazu”.
Stopniowo stawało się jasne, że „teoria spiskowa” nie tylko jest jednym z możliwych wyjaśnień wypadku, ale wręcz – o czym najpierw dowiedzieliśmy się ze źródeł amerykańskich – staje się najbardziej prawdopodobną hipotezą. W efekcie stanowisko Ukraińców stawało się bardziej zniuansowane. Doradca Zełenskiego Mychajło Podolak pisał wczoraj: „Za wojnę na Ukrainie odpowiada wyłącznie Rosja, za zmasowane uderzenia rakietowe – również wyłącznie Rosja. Za szybko rosnące ryzyka dla sąsiednich krajów – znów tylko Rosja. Nie należy szukać usprawiedliwień ani odkładać kluczowych decyzji. Czas na zamknięcie przez Europę nieba nad Ukrainą. Także dla jej własnego bezpieczeństwa”. A publicyści Jurij Panczenko i Hanna Szełest wezwali na łamach opiniotwórczej „Jewropejśkiej prawdy”, by „Ukraina i jej urzędnicy byli gotowi do otwartego dialogu z sojusznikami, a najważniejsze, by ci ostatni nie mieli podstaw do obwiniania nas o ukrywanie jakichkolwiek danych”. O gotowości do takiej współpracy mówił sekretarz prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksij Daniłow.
Tymczasem Rosjanie natychmiast oskarżyli Polskę o prowokację, choć zarazem straszyli dwuznacznie, że Warszawa musi się liczyć z powtórką z Przewodowa. Kuratorka państwowej propagandy Margarita Simonjan napisała, że „w Polsce pojawił się własny obwód biełgorodzki”, nawiązując do zdarzających się ostrzałów rosyjskiego pogranicza. Później zaś zastosowała narrację ze stałego repertuaru rosyjskiej propagandy: „Państwo NATO jest tak kiepsko chronione, że każdy może w nie czymkolwiek pieprznąć i całe NATO nie będzie nawet wiedzieć, kto pieprznął, czym i po co. W oczekiwaniu na to, co się wydarzy, należy mieć nadzieję, że mają tak wzdłuż całej linii granicznej” – napisała, ignorując fakt, że żadna obrona przeciwlotnicza nie jest w stanie strącić rakiety na głębokiej prowincji w takiej odległości od granicy. Rosyjski resort obrony wydał oświadczenie, w którym można przeczytać, że „polskie media i urzędnicy uciekli się do celowej prowokacji mającej na celu eskalację sytuacji”, zaś rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow nazwał reakcję Zachodu „histeryczną i rusofobiczną”.
Sama Ukraina leczyła wczoraj rany po wtorkowym ataku na infrastrukturę energetyczną. Według dowództwa sił powietrznych Rosjanie wystrzelili przedwczoraj 96 rakiet (Ch-59, Ch-101, Ch-555 i Kalibr) i bezzałogowców (Orion, Orłan-10 i Szahed), z czego 88 zestrzeliła obrona powietrzna. Zdaniem Kijowa był to największy atak na krytyczną infrastrukturę od rozpoczęcia inwazji 24 lutego. „Ekonomiczna prawda” pisze, że Moskwa musiała wydać na atak równowartość 526–994 mln dol. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy podała, że wykonawcami byli żołnierze 52. i 184. pułków lotnictwa. Dyrektor SBU Wasyl Maluk zapewnił, że odpowiedzialni za atak zostaną ustaleni z imienia i nazwiska. Jak podał „Washington Post”, podczas ostrzału w Kijowie gościł dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej William Burns. Amerykanin przybył do ukraińskiej stolicy po spotkaniu z szefem rosyjskiego wywiadu Siergiejem Naryszkinem, które zorganizowano w poniedziałek w Turcji. ©℗
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama