W pierwszej dekadzie rządów Xi Jinping - który na zakończonym w weekend kongresie Komunistycznej Partii Chin został wybrany na trzecią kadencję na stanowisku jej sekretarza generalnego - skupił władzę w swoich rękach, zaostrzył cenzurę i rozwinął system nadzoru nad obywatelami. Chiny wzmacniają armię, a na arenie międzynarodowej zaczęły głośno domagać się spełnienia swoich roszczeń, co pogorszyło ich relacje z Zachodem.

Gdy w 2012 roku Xi przejmował stery w Komunistycznej Partii Chin (KPCh), część zachodnich komentatorów upatrywała w nim nadziei na liberalizację systemu politycznego, a przynajmniej pogłębienie wolnorynkowych reform gospodarczych i otwierania Chin na świat – zmian zapoczątkowanych w latach 70. XX wieku przez ówczesnego przywódcę Deng Xiaopinga.

Obecnie nikt nie ma wątpliwości, że Xi poszedł w przeciwną stronę: zacieśnił swoją kontrolę nad partią, a partii - nad państwem i obywatelami. Odwrócił też kierunek części reform gospodarczych, które w poprzednich dekadach umożliwiły Chinom gwałtowny wzrost. Wzmocnił pozycję państwowych firm, zwiększył nacisk na ideologię i bezpieczeństwo państwowe.

Pod rządami Xi doszło do „sklejenia partii z państwem” przy dominacji biurokracji partyjnej nad państwową, a także do upartyjnienia sektora prywatnego – podkreśla w rozmowie z PAP dr Justyna Szczudlik z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).

„Pełna kontrola nad społeczeństwem, nawet nie faktyczna, tylko poczucie jednostki, że jest kontrolowana, bo wszechwładne państwo ma możliwości, by ją kontrolować, jest marszem w stronę totalitaryzmu” – ocenia.

Gdy Xi obejmował rządy, wśród głównych problemów Chin wymieniano korupcję i zanieczyszczenie środowiska. Chińczycy narzekali na te kwestie w rodzących się mediach społecznościowych, obchodząc nieudolną wówczas cenzurę internetu.

Xi wszczął kampanię antykorupcyjną, w ramach której ukarano miliony urzędników, i wprowadził surowe przepisy środowiskowe, co poprawiło jakość powietrza. Partia wypracowała również metody kontroli internetu, by nie dopuścić do dalszej krytyki. Sieć z oazy relatywnej wolności zmieniła się w skuteczne narzędzie inwigilacji i kontroli w rękach władz, podobnie jak miliony kamer monitoringu, rozpoznawanie twarzy i inne nowoczesne technologie.

Obecnie Chińczycy boją się poruszać drażliwe kwestie nawet w prywatnych rozmowach na komunikatorach. Urzędnicy krytykujący władze poddawani byli dochodzeniom antykorupcyjnym i skazywani na wieloletnie więzienie. Gdy na przełomie 2019 i 2020 roku lekarz z Wuhanu Li Wenliang ostrzegał swoich kolegów po fachu przed epidemią koronawirusa, został ukarany przez policję.

Pod rządami Xi władze nasiliły kampanie przeciwko obrońcom praw człowieka, mniejszościom etnicznych i religiom. W Sinciangu powstała sieć obozów reedukacji, w których według szacunków zachodnich badaczy zamknięto i poddawano indoktrynacji nawet ponad milion Ujgurów i innych muzułmanów. W prowincji Zhejiang ponad tysiąc kościołów pozbawiono krzyży.

Towarzyszy temu propaganda wywyższająca Xi, którego nazywano „sternikiem”, „wodzem” i „rdzeniem Komitetu Centralnego”. Uniwersytety wykładają jego doktrynę, a dziennikarze muszą zdawać egzaminy z jej znajomości. Niektórzy Chińczycy zaczęli żartobliwie określać swój kraj mianem „Zachodniej Korei Północnej”.

Według ekspertów Xi przesunął bazę legitymacji rządów KPCh z rozwoju gospodarczego i dobrobytu w stronę nacjonalizmu, ideologii i ochrony przed zagrożeniami. „Mao Zedong obiecał, że zrobi z ludzi rewolucjonistów. Deng Xiaoping obiecał, że uczyni z nich bogaczy. Xi obiecuje, że zapewni im bezpieczeństwo” – ocenił ekspert z Uniwersytetu Yonsei w Seulu John Delury, komentując niedzielne przemówienie Xi na zjeździe KPCh.

Jedną z głównych kampanii lansowanych przez Xi była eliminacja skrajnego ubóstwa. Sukces tej kampanii ogło

szono w 2020 roku. Pod rządami Xi chińska gospodarka nie rozwija się już jednak w takim tempie, jak za jego poprzedników, a zdaniem ekspertów wynika to po części z antyliberalnych zmian wprowadzanych przez Xi.

Dr Szczudlik wymienia w tym kontekście centralizację, upartyjnienie, zamykanie Chin na świat i skupianie władzy w ręku jednej osoby. „Oczywiście wpływa to negatywnie na gospodarkę, ma efekt paraliżujący czy mrożący dla np. inwestorów zagranicznych” – dodaje ekspertka PISM.

W polityce zagranicznej Xi zerwał z doktryną ukrywania swojej siły, przypisywaną Dengowi, i zastąpił ją „wilczą dyplomacją” – bezpardonowym, często agresywnym domaganiem się uznania chińskich interesów na arenie międzynarodowej. Towarzyszyło temu powiększanie wpływów Chin za granicą – W Azji, na Pacyfiku, w Afryce czy Ameryce Łacińskiej.

Pekin drastycznie ograniczył autonomię Hongkongu, zaostrzył retorykę wobec Tajwanu, zwiększył aktywność wojskową na okolicznych morzach. W niedzielnej mowie na rozpoczęcie zjazdu KPCh Xi zapowiedział przyspieszenie budowy „armii światowej klasy”, która będzie w stanie „walczyć i wygrywać wojny”. Nie wykluczył możliwości użycia siły w sprawie Tajwanu.

Takie działania Chin ustawiły je na kursie kolizyjnym z USA i ich sojusznikami. Stosunki dodatkowo pogarszają się z powodu przyjaznych relacji Chin z Rosją i ich milczącego przyzwolenia na rosyjską agresję przeciwko Ukrainie. Pojawiają się obawy, że dalsze nasilenie napięć pomiędzy mocarstwami może doprowadzić do nowej zimnej wojny, a nawet do konfliktu zbrojnego.

W czasie rządów Xi opinia o Chinach wśród mieszkańców USA i innych państw rozwiniętych „gwałtownie się pogorszyła” – wynika z opublikowanego we wrześniu badania waszyngtońskiego Pew Research Center.(PAP)

anb/ akl/