Wprowadzone przez Biały Dom restrykcje dotyczące eksportu czipów zaszkodzą chińskiej gospodarce. Ale nie tylko.

Zakaz sprzedawania odbiorcom w Państwie Środka wysokowydajnych półprzewodników, zwykle przeznaczonych do zastosowań związanych ze sztuczną inteligencją i w superkomputerach, zaczął obowiązywać w Stanach Zjednoczonych o północy we wtorek. Amerykańska administracja uzasadnia to obawą, że takie zaawansowane układy scalone mogą być wykorzystywane przez Chiny do celów wojskowych. W tle jest też konkurencja między oboma państwami na polu nowych technologii.
Restrykcje obejmują nie tylko przedsiębiorstwa amerykańskie. Dotyczą wszystkich producentów na świecie, jeżeli tylko ich czipy powstają z wykorzystaniem amerykańskich narzędzi lub oprogramowania. Firmom z branży pozostaje teraz tylko jedna furtka – będą mogły sprzedawać do Chin, jeśli otrzymają na to zgodę (licencję) Departamentu Handlu.
Rynek półprzewodników jest jednym z najistotniejszych segmentów światowej gospodarki. Z wyglądu niepozorne układy scalone warunkują pracę wszystkich urządzeń elektronicznych – od smartfonów przez komputery po samochody. Perturbacje w tym sektorze odbijają się więc na innych branżach. Wyraźnie było to widać, gdy w 2020 r. zapanowały duże braki podaży półprzewodników. Pandemia z jednej strony zwiększyła popyt na elektronikę, a z drugiej zakłóciła łańcuchy dostaw i produkcję. Najsilniej odczuli to producenci samochodów, którzy musieli ograniczyć pracę swoich zakładów.
Pierwsze zakazy eksportu do Chin administracja amerykańska wprowadziła miesiąc temu – wobec wybranych modeli półprzewodników firm AMD i Nvidia. Już wtedy eksperci podkreślali, że odbije się to na chińskich firmach, szczególnie zajmujących się sztuczną inteligencją i przetwarzaniem danych w chmurze.
Teraz sytuacja jest jeszcze poważniejsza. Analitycy komentujący restrykcje w CNBC zwracali uwagę, że ucierpią nie tylko chińscy producenci aut czy elektroniki, lecz także tamtejsi producenci półprzewodników. Do ich wytwarzania też używa się bowiem układów scalonych. Ponadto amerykańskie restrykcje nakładają też ograniczenia na eksport do Państwa Środka maszyn do produkcji czipów. Obecnie Chiny mają silniejszą pozycję na globalnym rynku półprzewodników niż USA.
Ministerstwo handlu w Pekinie wyraziło zdecydowany sprzeciw wobec amerykańskiej kontroli eksportu, wezwało USA do natychmiastowego wycofania restrykcji. Zdaniem Chińczyków szkodzą one nie tylko firmom z Państwa Środka, lecz także interesom handlowym amerykańskich eksporterów.
Ci ostatni na razie zachowują powściągliwość. SIA – Stowarzyszenie Przemysłu Półprzewodnikowego, które reprezentuje 99 proc. amerykańskiego rynku i prawie dwie trzecie firm produkujących czipy poza USA – stwierdziło, że obecnie ocenia wpływ zakazu na branżę. „Rozumiemy cel zapewnienia bezpieczeństwa narodowego i wzywamy rząd USA do wdrożenia zasad w ukierunkowany sposób – i we współpracy z międzynarodowymi partnerami – aby pomóc wyrównać szanse i złagodzić niezamierzone szkody dla innowacji w USA” – stwierdza organizacja.
Niezamierzone szkody mogą odczuć firmy z innych krajów, mające zakłady w Chinach. W takiej sytuacji jest np. południowokoreańska spółka SK Hynix, której udało się jednak uzyskać zgodę na eksport do swoich zakładów w Państwie Środka. „Nasze rozmowy z Departamentem Handlu doprowadziły do zatwierdzenia dostaw sprzętu i elementów potrzebnych do rozwoju i produkcji półprzewodników w chińskich zakładach bez dodatkowych wymagań licencyjnych” – informuje SK Hynix w komunikacie.
Na razie nie wiadomo, jak sprawę rozwiąże czipowy gigant z Korei Południowej – Samsung.
Zbliżenia z branżą półprzewodnikową tego kraju szukają za to Chiny. Wprowadzenie amerykańskich restrykcji zbiegło się bowiem z decyzją chińskiego regulatora rynku kapitałowego zezwalającą krajowemu funduszowi inwestować w południowokoreańskie firmy produkujące czipy. Jak informuje Reuters, fundusz Huatai-PineBridge wnioskował o to na początku sierpnia.
Sprawę czipów dodatkowo zaostrza sytuacja geopolityczna. Ich największym światowym producentem jest Tajwan. Według raportu SIA z końca 2020 r. odpowiadał za 22 proc. globalnej podaży. Z tego kraju pochodzi też największy indywidualny gracz tego rynku: firma TSMC. Rosnące napięcie na linii Chiny–Tajwan odbiłoby się więc na globalnej podaży półprzewodników. „Jeśli Tajwan pozostanie bezpieczny, bezpieczne będą również globalne łańcuchy dostaw” – powiedziała cytowana przez Reutersa tajwańska minister gospodarki Wang Mei-hua, goszcząc we wtorek w USA. Dodała, że w interesie światowej gospodarki leży „współpraca Tajwanu z USA i innymi sojusznikami w celu utrzymania jak najwydajniejszej produkcji”.